Artykuły

Ponura zabawa w ogrodzie

PO RAZ DRUGI na scenie Teatru im. H. Modrzejewskiej gości amerykański dramaturg, Edward Albee. Przed paroma laty teatr wystawił sztukę tego 40-letniego autora, zaliczanego do "młodych gniewnych" pisarzy USA, sztukę o posmaku skandalizującym (w sensie obyczajowym) pt. "Kto się boi Wirginii Woolf?".

Przypomnę krótko, że jej akcja toczyła się wokół spraw rozkładu małżeństwa w tzw. dobrej rodzinie inteligentów mieszczańskich (profesor uniwersytetu), a konflikty moralno-obyczajowe dotyczyły sfery seksu i robienia karier społeczno-zawodowych w dość obrzydliwy sposób.

Jednakże dramat Albee'go tylko pośrednio dotyczył szerszych problemów społecznych Ameryki. Autor świadomie, jak sądzę, ograniczył pole działania swego utworu i jego zasięg ideowo-artystyczny. Wprawdzie z wielu podtekstów sztuki wyziera przeżarte zgnilizną moralną oraz wpływem warunków ustrojowych - tło społeczne, to przecież osią dramatu, wokół której koncentruje swoją i odbiorców uwagę, uczynił Albee kliniczne wręcz studium na temat patologicznych postaw bohaterów "Wirginii Woolf".

Nie bez przyczyny wydawał mi się konieczny ów wstęp - na temat poprzednio granej w Teatrze Kameralnym sztuki Albee'go - przed najnowszą premierą jego przekornej i ponurej komedii Wszystko w ogrodzie (tłum. K. Piotrowskiego). Oba dramaty łączy pewna wspólnota, ale nie tylko dlatego, że napisała je ręka jednego autora.

Otóż, odnoszę wrażenie, że Albee - tworząc Wszystko w ogrodzie - wyciągnął sporo wniosków z Kto się boi Wirginii Woolf? Wyciągnął przede wszystkim wnioski natury społeczno-ideowej. A równocześnie nie zapomniał, w jakim społeczeństwie żyje i dla jakiego odbiorcy pisze swoje dramaty. Stąd może przypomina nieco postawę Gogola w jego ówczesnej sytuacji historycznej, gdy przyszło mu ustami Rewizora wołać do uogólnionej widowni: z kogo się śmiejecie? Śmiejecie się z samych siebie!

Powiedzmy otwarcie, że gdyby tego rodzaju "komedię" o Ameryce i Amerykanach napisał autor nie będący obywatelem USA, wówczas można by go posądzić o antyamerykanizm, o tendencyjność propagandową. A może nawet o schematyzm, czy kicz literacki.

Wrażenie kiczowatości wywołuje bynajmniej nie podejrzanej próby jakość pisarstwa "Wszystko w przyrodzie", lecz swego rodzaju filmowa pozłótka, znana z produkcji Hollywood, "stwarzająca" obraz beztroskiej, zabawnie gruboskórnej Ameryki raz z jej powielanymi po tysiąckroć razy reklamami cukierkowego dostatku.

Ogród - przenośnia, jaki maluje w sztuce Albee, jest bujny i kwitnący. Ogród należy do podstawowych tęsknot przeciętnego mieszczucha. Naturalnie, wraz z własnym domem. To wizytówka zamożności i pozycji w społeczeństwie. - Jeśli cię stać na domek i samochód, musisz je zawsze ulepszać, zmieniać na wyższy standard - a gdyby ci zabrakło pieniędzy, zadłużaj się do końca życia, szukaj dodatkowych zarobków. Żaden pieniądz nie śmierdzi...

W ten sposób docieramy do sytuacji wyjściowej w - jak się później okaże - bardzo drastycznej komedii Albee'go. Scena przedstawia wnętrze typowego domu amerykańskiego. Czyściutko, przestronnie, zamożnie. On: chemik, po zajęciach zawodowych, pracuje w ogrodzie. Ona: smukła, młoda, w dżinsach - piłuje drzewo na użytek gospodarstwa. Nasz bohater, aczkolwiek zarabia nieźle na utrzymanie rodziny (jest jeszcze 15-letni syn w internacie), ma kłopoty z wydatkami, które rosną wraz z marzeniami o nowych inwestycjach. I z ambicjami dorównania przyjaciołom oraz ich otoczeniu. Skąd brać pieniądze? Trzeba rezygnować z najprymitywniejszych przyjemności, trzeba oszczędzać - żeby więcej wydawać... Błędne koło.

On ma jednak zasady. Będzie się zapracowywać aby utrzymać pozory społecznej przynależności do swojej klasy. Ona pragnie dołożyć tu także swoją cegiełkę. Niestety, nie ma żadnych kwalifikacji zawodowych. Praca fizyczna, w oczach środowiska, byłaby deklasacją... Aż zjawia się KTOŚ, kto wskaże nowe perspektywy zarobku. Właśnie żonie chemika. Nie, to nie cud, ani niespodziewany spadek. Wytworna dama, powołując się na przyjaciółkę pani domu, wniesie do życia małżeństwa - szczęście pieniądza i - konflikt. Odsłoni jednocześnie drugie oblicze moralności mieszczańskiego świata: zatrutą glebę, z której wyrastają jeszcze piękne kwiaty, ale kwiaty pachnące zgnilizną. Dama jest współczesną Panią Warren ze Shawa. Profesja stara, lecz w warunkach nowoczesnego społeczeństwa kapitalistycznego, które uznaje tylko kult pieniądza - płatna miłość staje się interesem, i to bynajmniej nie spychającym na dno społeczne, jeśli zachować dyskrecję towarzyską. Świat zautomatyzowany - świat bezduszny, daje okazję robienia pieniędzy na zautomatyzowanym seksie. Kobieta-automat, kochająca męża, ale jeszcze bardziej pieniądze - sprzeda na zimno ciało "urzędniczki" w towarzyskim, zapewniającym tajemnicę zawodową "biurze zmysłów". Jako czynność, a nie osobiste zaangażowanie.

Albee nie przedstawia sytuacji wyjątkowej. Dramatu jednostki bez uczuć. Przeciwnie, ze zjadliwą ironią oddziela miłość małżeńską od kalkulacji zarobkowej na anonimowym mechanizmie zmysłów. Uogólnia oskarżenie systemu społecznego, demaskując praktyki (dotąd przynależne przedstawicielkom lekkich obyczajów) kobiet ze środowisk dobrze sytuowanych i będących wzorem cnót rodzin mieszczańskich. Czyniących z prostytucji zajęcie nie kolidujące z obowiązującą je moralnością. A także prostytucji nie tylko w obiegowym znaczeniu tego słowa.

Tą drogą wszystkie przyjaciółki żony chemika i ona sama, zbudują sobie np. cieplarnie w ogrodach. Żeby ich kwiaty były najpiękniejsze. Ponura zabawa w ogrodzie uzyskuje dodatkową wymowę. Odrażającą. Jest się nad czym zamyślić, zwłaszcza, że Albee świadomie potęguje środki komediowe w swej sztuce, jakby chcąc jeszcze przeraźliwym śmiechem obudzić resztki uczuć i rozsądku w społeczeństwie dbającym o symboliczne ogrody w których rosną wynaturzone, odstręczające badyle - a mimo to wciąż nazywane kwiatami.

Nikt z bohaterów dramatu nie jest czysty moralnie. Nawet chemik, który protestując przeciw zajęciu żony, wreszcie godzi się na nie w imię tego, że wszyscy inni z jego otoczenia od dawna tolerują ów stan również w swoich "szanowanych" rodzinach. Wszyscy są do siebie podobni. Pieniądz wyżarł z nich wszystkie soki. Dla niego popełniają morderstwo, dla niego łamią zasady moralne i etyczne. Dla niego żyją - choć są tylko żyjącymi trupami.

Dawno nie wystawiono w naszych teatrach tak drastycznej komedii. Niemal nieludzkiej. A przecież nie pozbawionej tonu pouczającej zabawy. Myślę, że to należy zapisać autorowi na plusowe konto jego zręczności warsztatowej. Potrafił bowiem Albee (choć to nie szczyty literatury), w ten sposób ustawić sytuacje sceniczne, że sztuka operując sarkastycznym dowcipem, trafia do odbiorcy w sposób wyraźnie zróżnicowany: może pod pozorem śmieszności wstrząsnąć adresatem amerykańskim - zaś widowni socjalistycznej odkrywa szyderczo wątpliwe uroki najbardziej kapitalistycznego "raju".

Przedstawienie reżyserował Jerzy Jarocki. Można powiedzieć, że tak pokierował jego scenicznym biegiem, iż udało mu się ominąć wszelkie niebezpieczeństwa uproszczeń oraz schlebiania złemu smakowi artystycznemu, co pogrubiałoby i spłaszczyło teatralną wymowę tekstów oraz podtekstów sztuki. Spektakl jest na pewno dużym wydarzeniem artystycznym. Wszystkie role są dopracowane, a nawet wycyzelowane w swojej charaktery styczności. Standardowej, w miarę parodiowej. Ta stylistyczna jedność zasługuje na uznanie.

Świetną parą głównych bohaterów byli: Ewa Lassek i Marek Walczewski. Ona doskonale amoralna, on tragikomicznie rozhisteryzowany, w końcu - typowy mięczak, wytwór społecznego konformizmu i jego schematyczny wzorzec. Oboje zaprezentowali nowy ton swych aktorskich emploi. Kapitalną postać niby-sprawiedliwego w Sodomie, a jednak nieodrodnego przedstawiciela mieszczańskiego myślenia, stworzył Jan Nowicki. Współczesną Panią Warren (Pani Tooth) zagrała oszczędnie, na satyrycznej nucie - Mirosława Dubrawska. Marionetkowe sylwetki pań z towarzystwa, cnotki niecnotliwe - ukazały: B. Bosak, M. Dukiet, B. Maksymowicz. Ich mężów, wyzutych z godności osobistej, grali - J. Binczycki, A. Buszewicz i Z. Zazula. Dobrze zaprezentował się w roli 15-letniego chłopca, student PWST - J. Sarama.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji