Artykuły

Niech żyją klauni i czysta zabawa

I Europejski Festiwal Szkół Teatralnych Melodrama w Jelczu-Laskowicach. Pisze Krzysztof Kucharski w Polsce Gazecie Wrocławskiej.

Po sobotnim finale Europejskiego Festiwalu Szkół Teatralnych Melodrama w Jelczu-Laskowicach.

Gdy festiwal kończy się kilkudziesięciominutową owacją na stojąco i jeszcze następnym kwadransem wspólnych śpiewów, a potem jeszcze seriami wspólnych zdjęć aktorów i widzów, to co o im możemy napisać? Że był fantastyczny. I gdzie? Dwadzieścia parę kilometrów od centrum Wrocławia - w Jelczu-Laskowicach. To był rzeczywiście znakomity finał (!) teatralnego święta. Głównymi bohaterami tego wybuchu wspaniałej, jednoczącej ludzi energii była paryska szkoła klaunów Francka Dineta Cabaret Clown du Samovar, która nie tylko pokazała swoją komiczną interpretację "Hamleta" Williama Shakespeare'a, ale też zakwalifikowała ten utwór gatunkowo - według nich to melodrama. Łatwość improwizacji i ogromna świadomość środków, czyli czysta zabawa.

Właśnie Melodrama to nazwa pierwszego festiwalu szkół teatralnych, który ukradł trochę uwagi mieszkańcom nie tylko Jelcza-Laskowic, ale też Bierutowa i Oleśnicy. Gdyby zdjąć z niego jednak kołderkę francuskiej klaunady w finale, to widok nie jest już aż taki optymistyczny. Mam w pamięci festiwale szkół teatralnych, które przez lata organizowała wrocławska filia krakowskiej szkoły teatralnej. Gdyby to porównać pod względem artystycznym, to tu była mizeria, czyli dodatek do głównego dania.

Zaraz się wyspowiadam, jak w konfesjonale, dlaczego. Ale na początku chciałbym mieć nadzieję, podobną jak Kazimierz Putyra- burmistrz Jelcza--Laskowic, z którym nie udało mi się dłużej porozmawiać, ale pewnie kiedyś nam się uda, że to był dobry początek, a także wyzwanie dla lokalnej władzy.

Władzę w tym festiwalu sprawowała Cooperatiwa Theatralia z włoskiego Livorno, która na festiwal dostała unijną dotację i gwarantowała techniczną oprawę imprezy. Ale też artystyczne wybory całości firmował Alain Leonard, były dyrektor nurtu off na festiwalu w Avignonie, a teraz dyrektor artystyczny Melodramy.

Do Jelcza przyjechała cała śmietanka z Livorno. My wolelibyśmy, gdyby z całych Włoch, bo to, co pokazali artyści, nie studenci, tylko ci z małego portowego miasteczka, było najgorszą częścią tego festiwalu. Swoistym kuriozum był koncert, a raczej lekcja oświatowa na poziomie szkół podstawowych i średnich poświęcona twórczości Piętro Mascagniego, mało w Polsce znanego kompozytora, który sławę zawdzięcza operze "Cavalleria rusticana" znanej u nas koneserom włoskiej opery pod tytułem "Rycerskość wieśniacza". Nie będę wchodził w szczegóły i podkreślał roli prelegenta (!) na festiwalu, bo będzie to zbyt ironiczne i umniejszyłoby talenty sopranistek, zwłaszcza Marii Simony Cianchi. Duża aktorska ekspresja.

Pomyłką absolutną była też "Antygona" według Sofoklesa w reż. Francesco Torrigianiego. To przypominało awangardę z lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Panowie, na Boga, pojedźcie z dwa razy do Rzymu, może się przekonacie, że teatralny świat się kolosalnie zmienił. Niedużo lepiej wypadła trwająca kilka miesięcy teatralna produkcja Theatraliów (współorganizator festiwalu) i gminy Jelcz-Laskowice nad "Grą szaleństwa". A skończyła się, powiedzmy... połowicznym efektem. Amatorzy z okolic starali się opowiedzieć zabawne pomieszanie wszystkiego, co wiąże się z najbardziej znanymi postaciami z dramatów Shakespeare'a. Wszystko średnio i bez efektownej pointy. Tę zabawę w "szkołę teatralną" podpisał Piętro Cennamo, główny inżynier ideologiczny Melodramy. Wyszło jak para, która poszła obok gwizdka. Ale Cennamo właśnie dostał kameralny teatr Comedia w Livorno i czasu ma jak na lekarstwo. To, które zapisał amatorom z Jelcza--Laskowic, nie podziałało. Za stare recepty.

Wrażenie i kontrowersje wywołał spektakl "Góry mojego ja" z Escula Superior de Arte Dramatico de Estremadura i takich bym szukał zjawisk na taki festiwal.

Choć wrocławska szkoła też przeżywa teraz pewien rodzaj zapaści, ale jest cztery piętra wyżej od festiwalowej reszty (poza Francuzami i Hiszpanami). Nie zachwycił mnie może dyplom "O lepszy świat" Doroty Bielskiej oraz jej pięciu przyszłych aktorek lalkarek z lalkami Barbie i Kenami. Jednak w teatralnym przetworzeniu pomysł jest znakomity. Dziewczyny trochę przeszarżowały, ale Francuzi i Hiszpanie uznali ich spektakl za najlepszy na festiwalu. Słyszałem na własne uszy. Zmieściły się w samej czołówce.

Włoskiej inicjatywie potrzebne jest mocne polskie wsparcie, bo w innym wypadku będzie to bardzo prowincjonalne przedsięwzięcie. Partnerem powinna być wrocławska szkoła teatralna. Nie potrafiłbym teraz wskazać kogoś personalnie (może Mirosław Kocur?), kto dbałby o równowagę artystyczną we włosko-polskim projekcie na następny rok. W tym roku artystycznie było na trzy plus, ale Melodrama to w końcu noworodek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji