Artykuły

Egzystencjalna schludność

Spektakle realizowane na warszawskiej Scenie Prezentacje przez Romualda Szejda mają jedną zasadniczą cechę wyróżniającą - schludność. Dyrektor teatru, a zarazem jego jedyny reżyser, w jednej z hal dawnych Zakładów Norblina, produkuje regularnie premierę za premierą, nie oglądając się ani na "rewolucyjne" trendy teatralne, ani na sezonowa artystowskie mody. Jakkolwiek przedstawienia Sceny Prezentacje nie wytyczają kierunków rozwoju polskiego teatru, są dobrze odbierane przez widzów złaknionych rzetelnego rzemiosła. Czy to reżyserskiego, czy - może nawet bardziej - aktorskiego. Bo Romuald Szejd, nie aspirując do kasty scenicznych wizjonerów, daje aktorom pograć.

Dla potrzeb najnowszej premiery Sceny Prezentacje jednoaktową sztukę "Przy drzwiach zamkniętych" Jeana-Paula Sartre'a przełożyła na nowo Barbara Grzegorzewska. Trzeba przyznać, że tłumaczka wpuściła sporo świeżego powietrza do mocno już zleżałego (1944 r.) utworu scenicznego czołowego francuskiego teoretyka egzystencjalizmu, opublikowanego wcześniej po polsku tuż po Październiku '56 w tłumaczeniu Jana Kotta.

Sytuacja zamknięcia, osaczenia bohaterów, inspirowała twórców od narodzin sceny i początku dziejów pisanych. U Sartre'a troje ludzi znalazło się w salonie, z którego nie ma wyjścia - są skazani na siebie. Zostali tak przemyślnie dobrani, że skutecznie osaczają się sami...

Inez (Ewa Błaszczyk), na ziemskim padole pracownica poczty, już za życia była potępiona jako lesbijka. Ponadto swoją zaborczą, udręczającą miłością przyczyniła się do samobójczej śmierci Flory, żony swego kuzyna. Stella (Joanna Kurowska), kobieta zmanierowana dobrobytem, próżna i zabiegająca wyłącznie o własne wygody, nie zawahała się przed utopieniem swego dziecka, owocu pozamałżeńskiej miłości, przyczyniając się tym samym do samobójczego strzału w głowę nieszczęsnego ojca noworodka. Wreszcie Garcin (Artur Żmijewski), literat i redaktor, przez lata znęcający się nad żoną, która musiała znosić liczne upokorzenia - w tym kochanki i burzliwe powroty z alkoholowych libacji - okazał się dezerterem. Jednakże chce uchodzić - w czyichkolwiek oczach - za bohatera, męczennika idei pacyfizmu. Ale nie uda mu się ukryć, że przed plutonem egzekucyjnym okazał tchórzostwo i umierał podle. Piekło sadomasochistycznych relacji tych trojga, ich wieczystej, wspólnej egzystencji, okaże się dla każdego z osobna ponad wszelką psychiczną odporność. I choć drzwi saloniku staną w końcu otworem, nikt nie odważy się na ucieczkę, bo niby dokąd? Wszędzie są podobne saloniki, bo przecież "piekło to inni".

Poprawny aktorsko spektakl nie jest inscenizacyjnym fajerwerkiem. Jednakże po różnorodnych doświadczeniach z egzystencjalizmem na polskich scenach (zazwyczaj w wydaniu bebechowato-turpistyczno-zgrzebnym), miło mieć świadomość, że jest w Warszawie taki teatr, w którym elegancki salon jest rzeczywiście eleganckim salonem, jak tego chciał autor. A Sartre na ogół wiedział czego chciał.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji