Artykuły

Tenory jak dęby

W latach 90. - zachęceni przykładem Pavarottiego, Dominga i Carrerasa z rzymskich Term Karakalli - postanowiliśmy w Polsce spróbować tego atrakcyjnego przedsięwzięcia. Najpierw turniej tenorów warszawskich w Operze Narodowej, potem każdorazowe kończenie sezonu w Teatrze Wielkim w Poznaniu Turniejem Tenorów Polskich, począwszy od 1995 roku przez kolejne 15 lat - wspomina Sławomir Pietras w Tygodniku Angora.

Turnieje tenorów swą tradycją sięgają średniowiecza. Rycerze orężem walczyli wtedy nie tylko z wrogami, o zdobycze i sławę, ale poezją śpiewaną zdobywali serca księżniczek, posażnych panien i w ogóle płci pięknej, nie wiedzieć czemu bez względu na kolor ondulacji zwanej białogłowami.

W wieku XIX europejscy tenorzy, mając już do dyspozycji repertuar włoskiego belcanto, prześcigali się urodą głosów, wysokością dźwięków i mistrzostwem interpretacji. Publiczność zawsze uwielbiała te igrzyska. Mają one coś z zawodów sportowych, brawury, a nawet cyrku. W latach 90. - zachęceni przykładem Pavarottiego, Dominga i Carrerasa z rzymskich Term Karakalli - postanowiliśmy w Polsce spróbować tego atrakcyjnego przedsięwzięcia. Najpierw turniej tenorów warszawskich w Operze Narodowej, potem każdorazowe kończenie sezonu w Teatrze Wielkim w Poznaniu Turniejem Tenorów Polskich, począwszy od 1995 roku przez kolejne 15 lat.

W tym okresie następcy Kiepury corocznie zbierali się w Kudowie-Zdroju na specjalnych turniejach moniuszkowskich. W maju czcili kolejne rocznice urodzin Chłopca z Sosnowca w ramach festiwalu Ave Maria w Czeladzi. Na początku każdych wakacji gości ich Opera na Zamku w Szczecinie, gdzie publiczność różami głosuje na swych faworytów. W mniejszych grupach koncertują po całym kraju, odnosząc każdorazowo sukcesy, pod warunkiem że śpiewają dobrze. Doświadczenia turniejowe dowodzą bałamutności włoskich opinii o naszych śpiewakach, których makaroniarze krzywdząco nazywają "głosami z północy".

Historycznie rzecz biorąc, dysponujemy całą plejadą wielkich tenorów dorównujących, a często bijących na głowę mistrzów z Italii: Dobrski, Myszuga, Reszke, Mierzwiński, Mann, Bandrowski, Dygas, Gruszczyński, Kiepura, Paprocki, Ochman, Beczała, że wymienię tylko najsławniejszych.

W ramach Turnieju Tenorów Polskich każdorazowo prezentuje się nawet kilkunastu śpiewaków. Najpierw arie operowe (w Kudowie obowiązkowo repertuar moniuszkowski), potem włoskie pieśni i klasyczne operetki, a w finale wspólne wykonanie "La donna e mobile" i "Di quella pira" Verdiego. Wreszcie na bis "O sole mio", zwykle powtarzane kilkakrotnie, bo publiczność nie chce się rozstać z pięknogłosymi ulubieńcami.

Przez kilkanaście lat turniejowe koncerty rozpoczynał w roli nestora Bogdan Paprocki. Śpiewał arię z kurantem, scenę finałową z "Otella", "Szumią jodły na gór szczycie", pieśni Moniuszki, Paderewskiego, a w ostatnich latach "Gdybym był młodszy, dziewczyno" Jana Galla, utwór jakby proroczo dla niego napisany. Przed rokiem z okazji ukończenia 90 lat w asyście młodszych kolegów i tłumu wielbicieli uroczyście posadził młodego dębczaka w kudowskim Parku Zdrojowym.

Na tegoroczny Festiwal Moniuszkowski, niestety, nie przybył. Czyżby niedyspozycja głosowa, albo jakaś inna przypadłość? Ależ skąd! Całe wakacje spędza wśród swych ukochanych jezior mazurskich i nie ma ochoty przemierzać ojczyzny po przekątnej z Sejn aż do Kotliny Kłodzkiej. Na Mazurach zbiera siły do zaplanowanych przyszłych występów, na które wszyscy czekamy. Po siedemdziesięciu sezonach intensywnej i nieprzerwanej kariery zaczyna, niestety, mieć większe problemy z... dojechaniem na koncert niż z zaśpiewaniem czegokolwiek swym urzekającym, najpiękniejszym ze wszystkich, uważanym za nasze dobro narodowe, tenorowym głosem.

Każde pojawienie się Paprockiego ludzie witają na stojąco, a po występie dziękują niemilknącą owacją. Najczęściej w turniejach towarzyszą mu pełni respektu i uwielbienia tenorzy-synowie, a nawet artystyczne wnuki: Adam Zdunikowski, Sylwester Kostecki, Tadeusz Szlenkier, Marek Szymański, Paweł Sobierajski, Dymitr Fomenko, Dariusz Stachura, Robert Woroniecki, Piotr Friebe, Marcin Kociołek, Karol Bochański, Jacek Laszczkowski, Leszek Świdziński, Dariusz Pietrzykowski...

Wszyscy jak polskie dęby; mocni, odporni, urodziwi swą sztuką i zaprzeczający pięknym śpiewem, że są "głosami z północy".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji