Artykuły

Triumfalny powrót starości

Klaus Maria Brandauer wstrząsająco gra Edypa w spektaklu Petera Steina. Od ponad trzech dekad jest wielkim aktorem teatru języka niemieckiego, dziś chyba najwybitniejszym z żyjących. Samego Hamleta zagrał ponad sto razy, teraz przyszła pora na Edypa. Inscenizacją tragedii Sofoklesa "Edyp w Kolonie" powrócił zaś w wielkim stylu na festiwal w Salzburgu mistrz europejskiego teatru Peter Stein. I udowodnił, jak niewiele są warte liczne pomysły tzw. nowoczesnego teatru - dla Rzeczpospolitej z Salzburga pisze Jacek Marczyński.

Dawno zapomniał, że był przeciwnikiem Bonda w "Nigdy nie mów nigdy" lub że w "Pożegnaniu z Afryką" zdradzał filmową żonę Meryl Streep. Od ponad trzech dekad Klaus Maria Brandauer jest wielkim aktorem teatru języka niemieckiego, dziś chyba najwybitniejszym z żyjących. Samego Hamleta zagrał ponad sto razy, teraz przyszła pora na Edypa. Oślepionego i czekającego na śmierć.

Inscenizacją tragedii Sofoklesa "Edyp w Kolonie" powrócił zaś w wielkim stylu na festiwal w Salzburgu mistrz europejskiego teatru Peter Stein. I udowodnił, jak niewiele są warte liczne pomysły tzw. nowoczesnego teatru.

Festiwal w Salzburgu przeżył niejedno. Tu od lat młodzi inscenizatorzy bezlitośnie tną na kawałki tragedie antyczne, Szekspira lub Brechta, dodają do nich , co tylko chcą. Epatują nagością, brutalnością i litrami czerwonej farby, ogłuszają gitarową muzyką i rapem. I oto Peter Stein pokazuje: teatr to słowo, nic więcej nie jest potrzebne.

Sofokles miał 90 lat, gdy pisał "Edypa w Kolonie", dzieło łączące "Króla Edypa" z "Antygoną". Opowiedział o dalszych losach władcy, który wymierzył sobie karę, dowiedziawszy się, że zamordował ojca i poślubił własną matkę. Nakreślił tło wydarzeń, które stały się przyczyną tragedii Antygony. Stein wiernie trzymając się tekstu, zrobił spektakl o ludziach starych, lekceważonych i niedostrzeganych. O momencie w życiu człowieka, gdy musi on dokonać ostatecznego rozrachunku ze swoim życiem.

Brandauer ma 66 lat, ale reżyser jeszcze mu ich dodał. Jako Edyp jest bezradny, zrzędliwy i nerwowy. Ma wszystkie przywary wieku starczego, ale jest w nim godność, która pozwala mu ze spokojem czekać na śmierć. Potrafi nakreślić Edypa, używając tylko głosu, poprzez zmianę natężenia, barwy, intonację lub pauzę.

Stary jest także Chór. Niedołężni mężczyźni, podpierający się laskami, kłócą się między sobą i atakują Edypa, ale w chaosie niekiedy bezładnych słów zawartych jest wiele mądrości. I wreszcie na wózku inwalidzkim pojawia się Kreon. Kieruje nim starcza irracjonalna zajadłość. Scena, w której Kreon (znakomity 78-letni aktor niemiecki Jürgen Holtz) odmawia Edypowi prawa do przebaczenia, staje się kulminacją dramatu. Na próżno władca Aten Tezeusz usiłuje być rozjemcą. Starzy ludzie muszą sami rozliczyć się z przeszłością, uwolnić od dawnych win i koszmarów. Czyż nie jest to dramat współczesny?

Peter Stein niemal niczego nie skreślił Sofoklesowi, robi teatr wystudiowanych póz i gestów, a mimo to przez trzy godziny bez przerwy trzyma widzów w napięciu. Dziś nikt już właściwie nie wystawia tak klasyki, ale on w przeciwieństwie do innych twórców nie przenosi na scenę codziennego życia. W jego spektaklach jest magia. Kto jej się podda, ma szansę dowiedzieć się czegoś ważnego o sobie, o ludziach. Można się tylko obawiać, że Peter Stein to ostatni artysta teatru, który tak mocno wierzy, że ludzie chcą słuchać uważnie, co się do nich mówi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji