Maja Komorowska o Wojciechu Pszoniaku: Nie można było oderwać oczu i przestać słuchać Wojtka
Wojciech Pszoniak nie żyje. Wspomina go Maja Komorowska: "Nie można było oderwać oczu i przestać słuchać Wojtka - Jego opowieści. Niezwykłe połączenie spraw poważnych i takich wydawałoby się niemal codziennych, które dzięki Jego mądrości, poczuciu humoru stawały się niezapomniane" - pisze Dorota Wyżyńska w Gazecie Wyborczej.
Maja Komorowska o Wojciechu Pszoniaku:
Tak trudno jest cokolwiek powiedzieć, bo człowiek dopiero się mierzy ze śmiercią Wojtka. Jeszcze się tego nie rozumie, jeszcze się nie pojęło.
Ale też jest w każdym z nas – tak myślę – jakaś wielka potrzeba, żeby się w tym mówieniu o Wojtku spotkać. Wokół Wojtka, wokół tego, jakim był artystą, jakim był człowiekiem. A artystą był wielkim. Potem będzie czas, żeby omawiać Jego poszczególne kreacje. Mnie w oczach stoi doktor Korczak, drobniutki a tak mocny. I Moryc z "Ziemi obiecanej". No i Dziennikarz w "Weselu". Nie mogę zapomnieć Jego spektakli w teatrze, Jego spotkań z publicznością. Litania Jego dokonań w teatrze i w filmie jest długa. I jeszcze praca w Akademii Teatralnej. Był profesorem, wykładał na Wydziale Aktorskim i Reżyserskim.
Moje ostatnie długie z Nim spotkanie było w Szczecinie w listopadzie zeszłego roku po Festiwalu Czytania. Byliśmy wszyscy na kolacji – z wielkim sercem wydanej przez organizatorów Festiwalu, którą On umiał docenić. Też był w tym artystą. Nie można było oderwać oczu i przestać słuchać Wojtka – Jego opowieści. Niezwykłe połączenie spraw poważnych i takich wydawałoby się niemal codziennych, które dzięki Jego mądrości, poczuciu humoru stawały się niezapomniane. Każdy szczegół został w pamięci.
W tym wszystkim Jego wielkie zatroskanie Polską. Patrzyłam zawsze z wdzięcznością na Jego odwagę i bezkompromisowość. Wiem, jak bolało Go to, co się teraz dzieje. I w tym rozpadającym się świecie to piękne małżeństwo z Basią. Nie umiem więcej dziś powiedzieć. Słowa nie oddają tego, co się czuje i myśli. Dołączył do peletonu tych wielkich, wspaniałych i bliskich mi ludzi, którzy ostatnio nas opuścili.