Czas akcji: współcześnie.
Miejsce akcji: przedział kolejowy, pokój, pusta przestrzeń z "ekranami" oznaczająca salę wystawienniczą.
Obsada: 2 role kobiece, 11 ról męskich oraz epizody: jurorzy.
Druk: m.in. "Dialog" nr 8/1961; Tadeusz Różewicz, "Sztuki teatralne", Wrocław 1972.
Sztuka w 4 odsłonach.
W przedziale kolejowym spotyka się dwóch mężczyzn. Pan I wraca z Wenecji. Zaczytany w książce, wspomina artystyczne wrażenia doznane we Włoszech. Pan II dosiadł się w Pradze i bardzo przeżywa moment przekraczania polskiej granicy, ale nie ze względów sentymentalnych, lecz z uwagi na kontrolę celną. Tymczasem Celnicy z dużym znawstwem wdają się w dyskusję filozoficzną (etyczno-estetyczną) z Panem I, wymieniając m.in. uwagi o Kierkegaardzie. Na pytanie Pana II, co nowego w kraju, Celnik macha ręką i stwierdza: "Dezintegracja, alienacja, frustracja wszystko po staremu."
W drugiej odsłonie akcja przenosi się do mieszkania "inteligencji pracującej". Ojciec, który świeżo wrócił z Włoch, usiłuje przekazać najbliższym - żonie, synowi i ojcu - swoje estetyczne doznania. Zwłaszcza, cytując Wergiliusza i innych autorów, szeroko rozwodzi się nad rzeźbą "Grupa Laokoona" z Muzeum Watykańskiego, choć widział tylko gipsową replikę, bo oryginał został oddany do konserwacji. Matka słucha z uwagą, ale co chwila traci wątek, bo wybiega do kuchni, by coś odstawić lub przestawić. Dziadek dorzuca swoje uwagi, świadczące o jego wysokiej kulturze i erudycji. Syn chętnie słucha ojcowskich opowieści, ale bardziej interesują go konkrety (np. rozmiary rzeźby, miejsce jej lokalizacji itp.) niż dywagacje natury estetycznej. Jego podejście do sztuki reszta rodziny uważa za przejaw "politechnizacji dzisiejszej młodzieży".
W rozmowie z Dziadkiem wnuk przyznaje się, że nie widzi piękna ani w sobie, ani w otaczającym świecie, że w nic nie wierzy, nie cierpi ludzi, a kocha "maszynę i samochód". Dziadek uparcie twierdzi, że piękno jest wszędzie i we wszystkim, trzeba tylko umieć o nie walczyć.
Matkę odwiedza Przyjaciółka. Rozmowa toczy się chwilami na tematy banalne, a chwilami - estetyczne. Obie kobiety chcą sprawiać wrażenie, że są dobrze obeznane z literaturą, mitologią i historią starożytną. W swoim mniemaniu są wrażliwe na sztuki piękne, ale trochę temu przeczy wystrój pokoju i sztuczne kwiaty.
Dziadek i Matka martwią się poziomem rozwoju duchowego i intelektualnego Syna. Młodzieniec nadal twierdzi, że "zwątpił w sens życia" (kiedy? - "o trzeciej") oraz że chce być sobą, znaleźć szczęście w małżeństwie i dobrze płatny zawód. Podczas dyskusji o wyborze kierunku studiów padają różne pomysły, m.in. dyplomacja, filologia, "stomatologia klasyczna", medycyna (ale tam "zapchane"), muzykologia, archeologia, "oologia" itd. W końcu żadna decyzja nie zostaje podjęta.
W tym czasie Ojciec uczestniczy w obradach połączonego jury konkursu wspólnego pomnika Tekli Bądarzewskiej Baronowskiej i Słowackiego. Wpłynęło kilkaset tysięcy projektów od "amatorów plastyków i plastyków amatorów", tak więc pracy jest dużo. Przewodniczący Jury dostrzega w projektach "tragiczną powagę pozbawioną patosu", "ideę odciśniętą w formie" oraz "siłę twórczą". Członek I Jury chwali jedną z rzeźb za to, że "odpowiada swego rodzaju król-duchowej wizji, jaką lira wieszcza rozpięła nad narodem umęczonym łabędzią pieśnią". Wypowiedzi Ojca ograniczają się do stwierdzeń: "właśnie" lub "owszem" aż do chwili, gdy Przewodniczący powierza mu swoje zastępstwo. Wówczas Ojciec wdaje się w spór z Ordynatorem najpierw na temat natury aniołów, a potem na temat ekstrawaganckiej, częściowo ruchomej rzeźby, która Ojcu się podoba, natomiast budzi gwałtowny protest Ordynatora, który chce, by rzeźby były nieruchome - inaczej nie przemówią do prostego człowieka.
Po powrocie do domu, zmęczony Ojciec musi zabrać głos w rodzinnej dyskusji nad wyborem kierunku studiów Syna. Wzdycha: "Myślałem, że pójdzie w moje ślady. Że będzie walczył o ginący świat piękna." Z żalem słucha relacji Dziadka z rozmowy z wnukiem, zwłaszcza o rezygnacji młodzieńca "z dalszej walki o swe ideały".
Z kolei Matka wyjawia swoją tajemnicę: kupiła sztalugę, maluje kwiaty i nawet wystawiono jej obrazy w kasie teatru narodowego, gdzie otwarto salon "Życia gospodarczego". Postanowiła "przeżyć swoje życie autentycznie". Mąż akceptuje (z oporami) jej ambicje, ale ponuro wróży: "Będziesz krążyła jak cała współczesna sztuka między Scyllą pustych formalnych igraszek a Charybdą epigonizmu".
Po powrocie Syna do domu, Ojciec rozpoczyna poważną rozmowę o przyszłości, ale zostaje ona przerwana kolejnym smutnym rodzinnym wydarzeniem: Dziadek nagle stracił wiarę w piękno i harmonię. Matka dzwoni po radę do zaradnej Wicki, ale przyjaciółki nie ma w domu, bo właśnie w teatrze eksperymentalnym wystawia Zapolską na trapezie. Jednak po chwili Dziadek zaczyna się dopytywać o przywiezioną przez Ojca gorgonzolę. Zbulwersowany Ojciec nie może pojąć, jak ktoś, kto właśnie stracił wszystko, co było treścią jego życia, może mówić o serze. Dziadek tłumaczy, że jedno z drugim nie ma żadnego związku i że "gorgonzolę można podawać, a nawet smakować, w chwilach największego upadku wartości duchowych", bo "żyjemy w czasach bez precedensu". Ojciec zakrywa twarz dłońmi.
Ukryj streszczenie