Artykuły

Wrocław. Czy Roman Kołakowski zrezygnuje z kierowania PPA?

Rozmowa z Romanem Kołakowskim [na zdjęciu], dyrektorem artystycznym Przeglądu Piosenki Aktorskiej.

Czy to prawda, że zamierza Pan zrezygnować z kierowania PPA?

- Nie potwierdzam i nie zaprzeczam.

Czyli coś w tym jest.

- W tym roku wygasa mój kontrakt. To jest mój dziesiąty festiwal jako szefa artystycznego i dwudziesty piąty jako uczestnika. Całe moje życie artystyczne. To moment, w którym dokonuję podsumowań, bilansu zysków i strat. To nie jest prosta decyzja. Nie noszę się z takim zamiarem, ale dziesięciolecie szefowania skłania do refleksji. Również do takiej, czy w moje działania nie wkrada się rutyna. Sam sobie zadaję takie pytania. Z kilkoma osobami rozmawiałem na ten temat, ale decyzja należy do prezydenta.

Ale chyba nie wszystko zależy od niego?

- Nie. Także ode mnie. Jako szef artystyczny staję przed problemem: czy mam szansę realizować własną wizję, czy będę zmuszony dryfować, iść po najmniejszej linii oporu. Trwają intensywne prace nad tegorocznym festiwalem, który ma dużo skromniejszy budżet od poprzednich edycji. To jest problem. Kolejny to sytuacja PPA na tle innych instytucji kultury wrocławskiej. Pojawiają się pytania: czy festiwal powinien być enigmatycznym tworem, organizowanym przez Centrum Sztuki Impart? Czy może być tylko w około 20 procentach finansowany przez miasto? Reszta to pieniądze od sponsorów, na dobrą sprawę wirtualne, bo na dwa, trzy miesiące przed PPA nie wiemy, jakim budżetem możemy dysponować. To za duża dysproporcja. Czy festiwal powinien produkować własne spektakle, proponować własną wizję artystyczną, czy tylko zapraszać "gotowce" z kraju? Tak byłoby dosyć łatwo, ale to ślepa uliczka.

Te pytania są równie istotne teraz, co były przed kilkoma laty. Dlaczego w tym momencie nabrały rozstrzygającego znaczenia?

- Ja je wciąż zadawałem. I ta sytuacja jest wciąż nierozwiązana. A wcześniej inaczej zachowywali się sponsorzy i telewizja, która pięć lat temu wyłożyła pół mln zl na zakup licencji festiwalu, a teraz nie chce nic zapłacić. Za 600 tys. zł., jakie festiwal dostał od miasta, mogę zrealizować jedynie koncert galowy i konkurs. To suma poważna, ale nie dająca szans na rozwój. Wydaje mi się jednak, że jest szansa na stworzenie we Wrocławiu wielkiego, międzynarodowego festiwalu, który przyniesie miastu splendor, prestiż i zainteresowanie publiczności. Po to, żeby się tak stało, musiałbym zawierać umowy z artystami z dwuletnim wyprzedzeniem. Teraz nie dysponuję de facto żadnym budżetem, a festiwal jest kredytowany ze skromnych środków Impartu. Nie mogę niczego planować, a na dobrą sprawę nie mam prawa wydawać poleceń pracownikom Impartu. Na szczęście z większością pracowników jestem zaprzyjaźniony...

Kończy się mój kontrakt i trzeba porozmawiać. Jeśli prezydent będzie zainteresowany współpracą ze mną, będziemy musieli zastanowić się, czy nasza wizja jest spójna. Nie chcę robić festiwalu za wszelką cenę. Powinienem zapraszać coraz większe gwiazdy, a przy tym budżecie nie mam na to szans. Ale nie jest tak, że rozważam decyzję o odejściu. Raczej o perspektywie festiwalu - możliwościach realizacji własnych wizji artystycznych.

Jedno łączy się z drugim.

- Na pewno. Ale nie mówię, że jak mi prezydent nie da odpowiednio dużo pieniędzy, nie będę dyrektorem. Czasami pewna atmosfera jest istotniejsza, wsparcie, działanie organizacyjne, niż konkretna suma. Wyznaczenie perspektywy, znalezienie odpowiedzi na pytanie, czym PPA ma być. Musimy podjąć decyzję, czy stać Wrocław na jego rozwój. I czy miasto jest tym zainteresowane. Jeśli tak, bardzo się cieszę. Ale to musi się przełożyć na konkretne działania organizacyjne.

Tegoroczne hasło - "Nowa Fala" zapowiada zmianę.

- To prezentacja młodszego pokolenia artystów, laureatów PPA, którzy robią ciekawe rzeczy, ale niestety - przez sytuację na rynku medialnym - nie mają szansy osiągnąć statusu gwiazd. Płacimy za to cenę - rozmowy ze sponsorami są trudniejsze niż kiedykolwiek. Dla nich wybitni wrocławscy artyści, nie występujący w serialach, są anonimowi. Powinienem mieć więcej pieniędzy, żeby ich pokazać. A nie mam. Z drugiej strony, przyznaję, że telefony z pytaniami o Zborowskiego i Opanię urywają się w Imparcie i na pewno będę miał problem z ich nieobecnością na PPA. Mimo to chciałbym, żeby ten festiwal był manifestacją zmiany pokolenia.

A jaką perspektywę chciałby Pan widzieć przed festiwalem?

- Zwiększenie budżetu, umożliwiające znaczące obniżenie cen biletów oraz mieszanie konwencji - tak, aby z największymi gwiazdami mogli występować debiutanci. Większa promocja, rozpoczęcie działalności wydawniczej. Chciałbym stworzyć z festiwalu instytucję, za którą mógłbym w pełni odpowiadać, żeby to było centrum na miarę europejską. By Wrocław mógł się chlubić najpoważniejszym festiwalem piosenki artystycznej na świecie. Sądzę, że jest na to szansa. Są ludzie, którzy potrafią to robić. Musi się jednak pojawić decyzja, czy tego naprawdę chcemy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji