Artykuły

Frekwencja

W warszawskich teatrach brakuje biletów - alarmuje sobotnie "Metro" i publikuje listę przedstawień, na które do końca lutego nie ma już miejsc. Nic nie robi tak dobrze przedstawieniu jak tłumy przed kasą i widzowie okupujący schody. Obawiam się jednak, że w przypadku Warszawy nie jest to objaw zdrowia, ale choroby. Przyczyny braku biletów są prozaiczne. Otóż w Warszawie liczba przedstawień i krzeseł na widowni, od dawna nie nadąża za popytem, czyli rosnącą z roku na rok publicznością - pisze Roman Pawłowski w felietonie z cyklu "Kronika wypadków kulturalnych".

W warszawskich teatrach brakuje biletów - alarmuje sobotnie "Metro" i publikuje listę przedstawień, na które do końca lutego nie ma już miejsc. To między innymi: "Porucznik z Inishmore" we Współczesnym, "Duszyczka", "Śmierć komiwojażera", "Iwanow" i "Daily Soup" w Narodowym, "Upiór w operze" w Romie i "Słoneczni chłopcy" w Powszechnym. Teatrolodzy i socjolodzy głowią się nad przyczynami tego fenomenu, tymczasem dyrektorzy teatrów zacierają ręce: tylko kompletne knoty nie idą, każda sztuka z aktorami z telewizji sprzedaje się na pniu.

Nadkomplety budują legendę teatru, nic nie robi tak dobrze przedstawieniu jak tłumy przed kasą i widzowie okupujący schody. Obawiam się jednak, że w przypadku Warszawy nie jest to objaw zdrowia, ale choroby. Przyczyny braku biletów są prozaiczne i mają związek z prawem popytu i podaży. Otóż w Warszawie podaż, czyli liczba przedstawień i krzeseł na widowni, od dawna nie nadąża za popytem, czyli rosnącą z roku na rok publicznością. Ostatni nowy budynek teatralny otwarto w stolicy w 1975 roku, był to przebudowany Teatr Powszechny na Pradze. W latach 90. oddano jeszcze do użytku kameralną scenę Narodowego na Wierzbowej z widownią na ok. 150 miejsc. Liczba mieszkańców wzrosła w tym czasie z 1,4 mln do ponad 1,7 mln, a w całej aglomeracji warszawskiej do 2,6 mln. Nowej fali publiczności ze stolicy i całego kraju nie są w stanie przyjąć istniejące teatry, nawet gdyby grały dwa razy dziennie. Tym bardziej że większość nich to niewielkie sale na 200-300 miejsc. Powstanie prywatnych scen w dawnych kinach Bajka, Polonia i Capitol też nie rozwiązuje problemu. Razem mają one raptem ok. 1000 krzeseł - tyle ile jeden komercyjny teatr na West Endzie.

Tymczasem twórcy ograniczają jeszcze podaż, wystawiając kameralne spektakle dla kilkudziesięciu widzów. Ratusz zapowiada co prawda nowe inwestycje: na Mokotowie powstanie Nowy Teatr Krzysztofa Warlikowskiego, Grzegorz Jarzyna ma dostać salę w Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Będą to jednak teatry z odzysku, na miejsce utraconych: Nowego i Rozmaitości. Jeśli w Warszawie nie powstaną co najmniej dwie duże sceny wielkości Dramatycznego i drugi teatr musicalowy, za kilka lat trzeba będzie organizować losowania biletów jak w totolotku. Do teatru pójdą ci, którzy trafią szóstkę. Albo szczęśliwy numerek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji