Artykuły

Młodzi gniewni na kulturę

Najpierw chcieli kontrolować, gdy to się nie udało, postanowili likwidować - takie pomysły na działalność krakowskich instytucji kultury mają radni Platformy Obywatelskiej. Jaki jest powód polowania radnych na krakowskie instytucje kultury? Być może faktycznie chodzi im o oszczędniejsze gospodarowanie miejskimi pieniędzmi. O innych powodach mówi się już nieoficjalnie. Grupa radnych PO jest ponoć obrażona na Łaźnię Nową, bo jednego z jej członków wyproszono z teatru, kiedy spóźnił się na spektakl ponad pół godziny. Za zniewagę radnego teatr płaci co roku. Planowane i obiecywane dotacje na niezbędne remonty i działalność utrącają jej ciągle właśnie radni PO - pisze Tomasz Handzlik w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Dwa lata temu pierwszy pomysł rewolucji w krakowskich instytucjach kultury zgłosiła radna Małgorzata Jantos. Miała ambitny plan sprawdzenia, jak funkcjonują, ile dają koncertów, przedstawień, jaki mają budżet, ile sprzedają biletów, etc.

"Powstaje wiele fundacji, stowarzyszeń, które następnie próbują się przedostać pod opiekę miasta. A kiedy już otrzymują stałą dotację, nagle ich potencjał twórczy słabnie" - tłumaczyła "Gazecie" Jantos. Prace grupy radnych i specjalistów od zarządzania kulturą miały się przełożyć na ogólną ocenę krakowskiej kultury oraz plany budżetowe w 2008 roku.

Pomysłu nie udało się zrealizować, a oceny instytucji nie wystawiono. Powstała za to poprawka do budżetu miasta, zakładająca redukcję dotacji dla każdej instytucji o 25 proc. i przeznaczenie zaoszczędzonych pieniędzy na realizację projektów artystycznych, które instytucje miały ekstra stworzyć, by wywalczyć zabrane im pieniądze. Poprawkę odrzucono, ale radna Jantos nie dała za wygraną. Zaproponowała audyt we wszystkich miejskich placówkach kultury. Problem w tym, że znów nie miała pomysłu, jak wykorzystać jego wyniki. Były tylko zarzuty, że np. teatry zatrudniają za dużo sprzątaczek na etatach. Nic dziwnego, że i ten pomysł przepadł.

Kiedy pomysły Jantos nie znalazły zrozumienia w radzie miasta, do akcji wkroczyli "młodzi gniewni" z PO: Paweł Sularz (przewodniczący klubu radnych PO), Łukasz Osmenda, Grzegorz Stawowy i Bartłomiej Kocurek. Wpadli na kolejny absurdalny pomysł: żeby ukrócić "marnotrawienie" publicznych pieniędzy, zlikwidują kilka krakowskich instytucji kultury i przeniosą ich działalność do innych, istniejących już placówek. W najnowszej uchwale proponują m.in. rozwiązanie Biblioteki Polskiej Piosenki i przekazanie jej majątku do Śródmiejskiego Ośrodka Kultury (pod projektem podpisała się znów Jantos).

Wczoraj radni, których pomysły zgodnie skrytykowały wcześniej krakowskie media, sprzymierzeńca znaleźli w "Fakcie", na którego łamach zapowiadają już nie tylko likwidację Biblioteki Polskiej Piosenki, ale też teatru Łaźnia Nowa i baletu dworskiego Cracovia Danza. "Czy zwykły krakowianin słyszał kiedykolwiek o wspomnianych wyżej instytucjach?" - pyta tabloid. Otóż słyszał. W organizowanych przez Łaźnię Nową czy Bibliotekę Polskiej Piosenki imprezach bierze udział kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców Krakowa rocznie. Mało tego odbywające się w Łaźni Nowej festiwale Boska Komedia czy Genius Loci wpisane są w kluczowy dla kultury miasta program "Sześciu Zmysłów".

Jaki jest powód polowania radnych na krakowskie instytucje kultury? Być może faktycznie chodzi im o oszczędniejsze gospodarowanie miejskimi pieniędzmi. Trwa kryzys gospodarczy i wiadomo już, że w budżecie miasta zabraknie pieniędzy nie tylko na wydarzenia kulturalne, ale też na ważne inwestycje. W tym przypadku pomysł likwidacji BPP jest tym bardziej absurdalny, bo przenosząc działalność BPP do ŚOK, oszczędności nie będzie lub będą znikome. Potwierdza to zresztą dyrektor ŚOK. Jedyny przewidywalny efekt tego projektu to upadek BPP. Radni nie ukrywają jednak, że uważają Bibliotekę za "tubę propagandową Jacka Majchrowskiego".

O innych powodach mówi się już nieoficjalnie. Grupa radnych PO jest ponoć obrażona na Łaźnię Nową, bo jednego z jej członków wyproszono z teatru, kiedy spóźnił się na spektakl ponad pół godziny. Za zniewagę radnego teatr płaci co roku. Planowane i obiecywane przez prezydenta oraz władze miasta dotacje na niezbędne remonty i działalność utrącają jej ciągle właśnie radni PO. A może chodzi też o to, że jednym z "ojców" Łaźni był ówczesny radny, a dziś poseł Ireneusz Raś? Co prawda reprezentuje on także Platformę, ale - w przeciwieństwie do "młodych gniewnych" - był związany z grupą Jana Rokity.

W obronie Łaźni Nowej wystąpił minister kultury Bogdan Zdrojewski (również z PO). W oficjalnych pismach do krakowskich radnych, a potem do prezydenta miasta prosił o wsparcie tak ważnej instytucji kultury, jaką jest jego zdaniem Łaźnia Nowa. Podobno radni go wyśmiali.

Radni mają oczywiście prawo oceniać miejskie instytucje kultury, a nawet - jeśli potrafią wykazać, że działają one źle - likwidować. Zamiast rzetelnej oceny mamy jednak do czynienia z nagonką, która wspomnianym instytucjom po prostu utrudnia pracę, bo zamiast realizować projekty artystyczne, muszą walczyć o przetrwanie i przekonywać o sensie swego istnienia. Radni PO takimi działaniami nie tylko szkodzą krakowskiej kulturze, ale - jak zauważył niedawno Bolesław Kosior z PiS-u - strzelają sobie w kolano.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji