Jaszczurka
Na początku widzimy tylko nogę. Porusza wykrzywionymi palcami, które pewnie dawno dopadł już reumatyzm. Noga wygrzewa się w blasku mocnego, porannego słońca niczym zastygła jaszczurka na rozgrzanym kamieniu. Za chwilę zza oparcia wysunie się właścicielka nogi, Anna Polony - jaszczurka, jaszczurzyca, smok zamknięty w małym ciele, ze wzrokiem bazyliszka, który zabije każdego przeciwnika. Ostrożnie zdejmie z kanapy drugą nieruchomą nogę, by rozdrażniona promieniami słońca wydać pierwsze polecenie.
Anna Polony w "Kreaturze" Johna Murrella w reżyserii Agaty Dudy-Gracz jest prawdziwym gadem, pokrytym łuską dawnej sławy. Jej Sarah Bernhardt to wciąż nie pogodzona ze swoją starością i kalectwem gwiazda światowych scen, żyjąca wspomnieniami braw, kochanków i męża narkomana. Jeszcze potrafi wcielić się w swoje heroiczne role, zatańczyć do gramofonowej płyty, choć tak naprawdę nie wie, że budzi żałość. Nie daje jej tego poznać, znakomicie partnerujący aktorce Andrzej Mrowiec - służący, wynajęty do spisywania wspomnień sekretarz, a tak naprawdę przyjaciel pozwalający gwieździe żyć złudzeniami, w poczuciu dawnej wielkości. Kamienna twarz Andrzeja Mrowca jeszcze bardziej podkreśla schowaną pod maską pewności siebie bezradność Sarah.
Reżyserce udało się wydobyć z aktorów cały wachlarz przejmujących uczuć, nie zawsze do końca dopowiedzianych, nie zawsze przekazanych wprost. Tym jest to boleśniejsze, że rozgrywa się na bardzo jasno oświetlonym kwadracie sceny, wśród zgrabnych, białych mebli, wśród których świetnie czułaby się rozkwitająca pełnią swej urody młoda dama. A Sarah Bernhardt Anny Polony właśnie odchodzi w przeszłość, przekracza pewien próg, w którym nie ma już miejsca na koronkowe parasolki i zalotne peniuary. Wbijająca się niczym gad pazurami w gasnące życie aktorka bywa śmieszna. Jednak śmiech na widowni zamiera, kiedy uświadomimy sobie, co się pod nim kryje. Za chwilę jaszczurce odpadnie ogon, którym przyczepiła się z całych sił do świata, do swoich dramatycznych ról i swojej utraconej młodości.