Artykuły

"Panie Marszałku, czy Panu nie wstyd?" - z takim pytaniem zwrócili się do Piotra Całbeckiego pracownicy bydgoskiej Opery Nova. - Władze lubią się ładnie prezentować na tle naszego gmachu, opowiadając o prestiżu opery, ale nie chcą wchodzić do środka, by porozmawiać o problemach. To skandal - tłumaczą.

Ogłoszenie ukazało się w prasie. Składa się z dwóch części, w pierwszej członkowie Związku Zawodowego Pracowników Opery Nova wymieniają fakty, z których - według nich - władze województwa mogą być dumne, m.in. z Bydgoskiego Festiwalu Operowego, międzynarodowych tournée oraz świetnej frekwencji na widowni. Druga część to pytania o małe dotacje, brak podwyżek oraz odpowiedzi na pisma.

- Zwróciliśmy się w rozpaczliwym stylu w imieniu nie tylko muzyków, solistów i tancerzy z baletu, którzy widzowie mogą oglądać na scenie, ale wszystkich, którzy sprawiają, że nasze spektakle dochodzą do skutku, a więc także pracowników technicznych i administracyjnych - mówi Alicja Kuklińska, wiceprzewodnicząca związku.

Cel mają jeden - nakłonić władze do rozmowy. Starają się o to od grudnia ubiegłego roku. Wysłali wtedy do marszałka pismo przypominające o ustnych ustaleniach z byłym wicemarszałkiem Włodzisławem Gizińskim. Mieli dostać 20 proc. podwyżki. Nie dostali ani pieniędzy, ani odpowiedzi na pismo. Ponownie do władz zwrócili się w kwietniu tego roku.

- Marszałek nie zareagował - relacjonuje Jerzy Doliński, przewodniczący związku. - Chcieliśmy, by poparł nasze żądania, ale już jakakolwiek odpowiedź byłaby sygnałem, że nie ignoruje naszych problemów. Ale jej nie otrzymaliśmy. Jesteśmy instytucją kulturalną i oczekujemy, że nas będzie się traktowało kulturalnie. Władza ładnie prezentuje się na tle opery, ale nie chce wejść do środka, by z nami rozmawiać. Być może marszałek zapomniał o nas, nie zauważył naszych dokonań. Jeśli tak, niech to ogłoszenie będzie objawieniem dla władz.

Działaniem załogi nie jest zdziwiony dyrektor opery Maciej Figas. - Związkowcy sygnalizowali mi swoje stanowisko - tłumaczy. - Kilka tygodni temu spotkałem się z marszałkiem. Poinformowałem go, że narasta frustracja związana z płacami oraz z informacjami w prasie o podwyżkach dla muzyków Filharmonii Pomorskiej. Marszałek Całbecki przyjął to do wiadomości.

Całbeckiego ogłoszenie jednak zaskoczyło. - Przeczytałem je ze zdziwieniem i niesmakiem - stwierdził w oświadczeniu skierowanym do dyrekcji opery. - Abstrahując od niezgodnej z prawdą w wielu punktach treści tej enuncjacji, zwracam Państwu ze związku zawodowego uwagę, że taka forma komunikacji pracowników samorządowej instytucji z organem prowadzącym jest niedopuszczalna. Opera Nova to największa instytucja kulturalna samorządu województwa - z największym budżetem, największym zatrudnieniem i największym funduszem płac. Zarówno gospodarowanie środkami na płace, jak i racjonalizacja zatrudnienia leżą w gestii dyrekcji placówki.

Związkowców oburzył fakt, że pismo nie zostało skierowane bezpośrednio do nich. Zapowiadają dalsze kroki. Na razie nie biorą jednak pod uwagę strajku. - Myśleliśmy o tym, ale wiemy, jak bardzo skrzywdziłby on naszą wierną publiczność, nie możemy sobie na to pozwolić - zaznacza Kuklińska. - Daliśmy marszałkowi wystarczająco dużo czasu, by zaczął troszczyć się o naszą instytucję. Widocznie wychodzi z założenia, że najlepiej byłoby, gdyby finansowała się sama. Kolejne premiery i sam zespół wymagają nakładów finansowych. Jeśli politycy chcą, byśmy stali się operą powiatową, niech nam o tym powiedzą. Zmienimy wtedy oczekiwania i plany. Przestanie nas też dziwić, że młodzi muzycy chcą opuszczać Bydgoszcz na rzecz Gdańska albo Wrocławia, gdzie na wejście dostaną wypłaty większe niż nasi długoletni pracownicy. Musimy o tym dyskutować, najlepiej byłoby usiąść do stołu, ale jeśli nie da się inaczej - pojedziemy do marszałka i przypomnimy mu o sobie. Najbliższa otwarta sesja sejmiku odbędzie się 16 czerwca. Może wtedy się spotkamy? - dodaje.

Na zdjęciu: gmach Opery Nova.