Artykuły

Bydgoszcz. Prostest związkowców Opery Nova

Związkowcy z bydgoskiej Opery zaczynają akcję protestacyjną. Jeśli marszałek nie podwyższy im gaży najpierw zaśpiewają mu i zatańczą pod oknami urzędu.

Bydgoska Opera Nova zalicza się do krajowej czołówki. Jako jedna z kilku instytucji, utrzymywanych przez wojewódzkie samorządy, dotowana jest przez resort kultury. Z ostatnich sukcesów wymienić można tytuł najlepszego spektaklu roku dla "Pana Twardowskiego", zaproszenie do wystawiania "Mefistofelesa" na Scenie Narodowej Teatru Wielkiego w Warszawie, czy jeszcze ciepłe zaproszenie do Luksemburga z "Madamą Butterfly".

Wśród dziewięciu porównywalnych teatrów operowych, wielkość sceny plasuje nas na trzecim miejscu w kraju, zatrudnienia - dopiero na piątym. Natomiast wysokość samorządowej dotacji stawia operę na trzecim miejscu, ale niestety... od końca.

Długa ręka "Solidarności"

Minionej wiosny związkowcy z bydgoskiej opery i filharmonii dogadali się z wicemarszałkiem Włodzisławem Gizińskim, że w ciągu najbliższych dwóch lat dostaną łącznie 20-procentowe podwyżki, by zrekompensować rosnącą inflację. Niestety, wkrótce Gizińskiego odwołano. Zastąpił go Edward Hartwich, który od razu zapowiedział, że nie ma dla artystów ani grosza.

Jako pierwsi nie wytrzymali filharmonicy i cztery miesiące temu wszczęli spór zbiorowy z dyrekcją. Swoich związkowców wsparł bydgoski Zarząd Regionu "Solidarności". Po spotkaniu z marszałkiem jego szef Leszek Walczak zapowiedział, że już w lipcu będą podwyżki.

Marszałek wciąż milczy

Tymczasem Związek Zawodowy Pracowników Opery Nova jeszcze w grudniu 2007 roku wysłał pismo do marszałka Piotra Całbeckiego. Zapytał, co z podwyżkami obiecanymi przez jego byłego zastępcę, bo przecież obowiązuje tzw. ciągłość władzy. Odpowiedzi nie ma do dziś. Związkowcy grzecznie czekali do wiosny. Ale gdy przeczytali w naszej gazecie o sukcesie protestujących filharmoników, ich cierpliwość się wyczerpała. Pod koniec kwietnia znów wystąpili do marszałka Całbeckiego, pytając, dlaczego łamie prawo i nie odpowiada na ich pismo. Zapowiedzieli, że w razie braku szybkiej reakcji, wejdą w spór zbiorowy. Zaczęli też rozmowy z dyrekcją opery, ale nie ma ona żadnych możliwości, by spełnić ich postulaty.

Czy panu nie jest wstyd...

Wczoraj związkowcy postanowili zacząć akcję protestacyjną. Ponieważ marszałek do dziś nie odpowiedział na oba pisma, na początek chcą zamieścić na swój koszt ogłoszenie w prasie. Publicznie zapytają Piotra Całbeckiego, czy jest dumny z ostatnich ogólnopolskich osiągnięć opery i czy nie jest mu wstyd, że tak nisko ceni artystów?

- Jeśli pan marszałek nadal pozostanie głuchy na nasze glosy, pojedziemy do niego pod urząd. Zaśpiewamy mu i zatańczymy, może to przemówi do niego i nie będziemy musieli podejmować bardziej stanowczych kroków - zapowiada szef związku Jerzy Doliński.

Przewodniczący ma nadzieję, że kujawsko-pomorska władza weźmie przykład z innych regionów. Znaczące podwyżki dla instytucji kulturalnych zapowiedziały już m.in. władze Szczecina, Krakowa, Opola, ale też Ostrołęki, czy Legnicy.

Na zdjęciu: Opera Nova

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji