Artykuły

Chcę odpocząć

- Proszę pomyśleć: ja od 2002 r. już nic nie napisałem, i nie napiszę. Ta afazja pozostawia ślady. Natomiast na tyle nie zostawiła śladów, że teraz, po pewnym czasie, mówię po angielsku i po francusku jako tako. Ale żeby pisać po polsku, to już nie ma mowy - mówi SŁAWOMIR MROŻEK.

MAGDALENA MIECZNICKA: Dlaczego pan wyjeżdża z Polski?

SŁAWOMIR MROŻEK: Chcę odpocząć. Mam do tego prawo.

Dlaczego wybrał pan akurat Niceę?

- Bo jest tam bardzo dobry klimat.

W jednym z felietonów w "Uwagach osobistych" pisze pan, że emigracja jest znieczuleniem na sprawy publiczne i prywatne, bo na emigracji mniej się czuje i mniej się rozumie. Czy ten wyjazd to jest pana wybieg, żeby się trochę znieczulić?

- Powiedziałem pani już jakieś pół roku temu: ja jestem w podeszłym wieku. Skoro byłem w podeszłym wieku pół roku temu, teraz tym bardziej jestem w podeszłym wieku, więc znieczulenie jest dla mnie bardzo korzystne.

Chodzi panu o to, żeby mniej cierpieć?

- Cierpienie jest zależne od tego, gdzie się jest. Jeżeli się jest w Polsce, cierpi się i nie znosi tego, co jest w Polsce.

Czyli chodzi panu o to, żeby odsunąć się od spraw polskich publicznych?

- Oczywiście, że o to chodzi. Proszę pomyśleć: ja od 2002 r. już nic nie napisałem, i nie napiszę. Ta afazja pozostawia ślady. Natomiast na tyle nie zostawiła śladów, że teraz, po pewnym czasie, mówię po angielsku i po francusku jako tako. Ale żeby pisać po polsku, to już nie ma mowy.

I męczy pana, że w Polsce ma pan obowiązek być wielkim pisarzem?

- Jaki obowiązek?

Dzwonią do pana dziennikarze i chcą robić wywiady.

- No i przestaną.

A jest pan zadowolony z tego, jak było panu w Polsce?

- Różnie było. Kiedy długo się żyje, to różnie bywa. Jeśli chodzi, że tak powiem, o naród, to było mi dobrze, i coraz lepiej. A jeśli chodzi o polskie inne sprawy...

To znaczy polityczne?

- No powiedzmy polityczne. Więc jeśli chodzi o te inne sprawy, to zupełnie co innego.

A francuska polityka pana interesuje? Będzie się pan pasjonował reformami Sarkozy'ego?

- Nie.

A będzie pan czytał francuską prasę?

- Postaram się nie.

Zdziwił pan wszystkich tym wyjazdem, ale tak naprawdę można się go było spodziewać. Tyle razy pan w życiu wyjeżdżał, można powiedzieć, że wyjazd to bardzo istotna figura pańskiego życia.

- Tak.

I w Polsce też czuł się pan wykorzeniony?

- Tak.

Wielu ludzi, nawet teraz, kiedy wyjeżdża, choćby do Paryża, Londynu czy Berlina, czuje się tam jak na prowincji. Bo ich centrum jest w Polsce. A pańskie nie?

- Może oni się tak się czują. Ja się czuję w centrum tam, gdzie jestem.

Kiedy się czyta "Emigrantów", doświadczenie emigracji jest bolesne. Nie boi się pan powrotu do tamtych uczuć?

- Nie, ja to już mam z głowy.

A co pana żona na ten wyjazd?

- Ona jest Meksykanką. Z Nicei do Meksyku jest troszeczkę bliżej niż z Polski.

Czy był pan zadowolony z tego, jak był pan odbierany jako pisarz w Polsce?

- I w Polsce, i na świecie - zupełnie zadowolony.

A we Francji?

- Też zupełnie zadowolony. Nie mam żadnych złych uczuć, że coś mi się nie udało, że coś mi nie poszło. Naprawdę nie. Proszę to przyjąć.

We Francji też ma pan swoją półkę w księgarniach.

- Mam. I dobrze.

Ma pan w Nicei przyjaciół? Nie jedzie pan w pustkę?

- Tak, mam tam przyjaciół.

W dawnych czasach jeździł pan do niedalekiego Vence odwiedzać Gombrowicza.

- Tak, jeździłem do Vence przez parę lat przy okazji Gombrowicza. Moje wizyty w Nicei były wtedy jednak przelotne. Nie zatrzymywałem nawet samochodu. Mieszkać w Nicei będę pierwszy raz w życiu. Ale można powiedzieć tak: po raz pierwszy zobaczyłem Niceę w 1963 r. Po latach wróciłem znowu do Nicei. Będę mieszkał mniej więcej 200 km od Chiavari, czyli mojego pierwszego miejsca pobytu za granicą, we Włoszech. Spędziłem tam 4,5 roku. A więc teraz, kiedy spojrzę w lewo, z Francji do Włoch, będę widział Chiavari - tak jak wtedy, spojrzawszy w prawo z Chiavari, widziałem Niceę.

Pojedzie pan do Chiavari?

- Może jak odsapnę. Teraz za dużo się dzieje.

A zamierza pan odwiedzać Paryż?

- Nigdy w życiu. Jestem zmęczony. To ma być odpoczynek.

Mieszkał pan jeszcze w kilku innych miejscach: we Włoszech, USA, Berlinie, Meksyku. Jak pan widzi tamte swoje emigracje?

- Bardzo prosto. Ja mam paszport francuski. Moja żona ma paszport francuski.

Czyli we Francji czuł się pan najlepiej?

- Tak. Z tego wynika.

Byłam w Nicei w zeszłe wakacje. To jest raj na ziemi.

- Cieszę się, że to słyszę. W Nicei jest wielu emerytów. Nie bez powodu.

Tak, przyjęło się, że to miasto artystów i emerytów. Czuje się pan związany z tradycją artystów, którzy żyli na Lazurowym Wybrzeżu?

- Nie myślę o tym.

Ale ostatnio jest też dużo młodej emigracji.

- Tym lepiej dla mnie.

Emigracji arabskiej. Są miejsca bardzo niebezpieczne.

- Postaram się tam nie chodzić.

Znam w Nicei wielu młodych Francuzów. Są niesfrustrowani, spokojni.

- To rzadkość we Francji.

Tak na nich wpływają trzygodzinne kolacje na tarasach z widokiem na morze.

- Idealnie. Właśnie o to chodzi.

Wydawało mi się, że ludzie są tam szczęśliwi.

- To się jeszcze zobaczy.

Zamierza się pan jakoś oficjalnie pożegnać z publicznością polską?

- Nie. Nie ma powodu. Bo nie ma komunizmu.

A więc to właściwie nie jest emigracja. Można powiedzieć, że to wyjazd na wakacje.

- Oczywiście. Takiej sytuacji jak kiedyś już nie ma.

Więc teraz wyjeżdża pan jako Europejczyk, a nie jako człowiek zza żelaznej kurtyny?

- Przy okazji jako Europejczyk.

Zamierza pan jeszcze odwiedzać Polskę?

- Nie zamierzam niczego. W tej chwili jest taka sytuacja, że jest się swobodnym.

Co na to krakowianie?

- Żałują.

A panu nie jest trochę smutno?

- Niech pani mi nie zadaje tego pytania, bo tyle razy je słyszałem.

A więc nie?

- No właśnie.

Ale znając pana tendencje do migrowania, to pan za parę lat jeszcze gdzieś pojedzie.

- Nie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji