Artykuły

Boże i grzeszne ciało w polskim teatrze

Dawniej eksperymentalne grupy teatralne funkcjonowały niczym klasztory. Dziś teatr zabrał się do badań nad fenomenem powołania do kapłaństwa i wyrzeczenia się cielesności przez ludzi kościoła - pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

"Ekstaza św. Teresy" Berniniego to paskudne porno. "Rzym" Felliniego? "Viridiana" Bunuela? "Matka Joanna od Aniołów" Kawalerowicza? Bluźniercze, niesmaczne prowokacje wrogów Kościoła i-my-już-wiemy-kto-za-tym-stoi. Co z tego, że przez lata uchodziły za arcydzieła światowej kultury? Tym większa chwała temu, kto obnaży wreszcie ich prawdziwy charakter. Na podobnej zasadzie wałbrzyscy radni z PiS odkryli ostatnio, że teatr w Polsce - bo "w Wałbrzychu" znaczy "wszędzie" - chyli się ku artystycznemu i moralnemu upadkowi, gdyż panoszą się w nim kreatury tak podejrzane jak Jean Genet. Wystawienie "Balkonu" [na zdjęciu] w reżyserii Artura Tyszkiewicza zostało przyjęte jako spisek przeciwko uczuciom religijnym Polaków i zdrowiu psychicznemu młodzieży. Tomasz Pluta, radny Rady Miasta w Wałbrzychu na łamach kilku lokalnych pism ogłosił alarmujące wezwania w stylu: "Patrzcie, na co idą wasze podatki", teatr został wyklęty przez ordynariusza diecezji bp. Ignacego Deca i miejscowego proboszcza. Powód? Akcja "Balkonu" dzieje się w burdelu, gdzie goście chętnie przebierają się w stroje kościelnych hierarchów, a pracownice objawiają się jako Matki Boskie czy św. Tereski. Reżyser nie dokonał żadnych znaczących zmian w tekście, wystawił ten sam poczciwy dramat, za który brali się reżyserzy Jerzy Grzegorzewski, Ryszard Major, w którym wielkie kreacje stworzyli Henryk Bista, Jerzy Kamas i Marian Kociniak. Także za pieniądze podatników. Jeśli coś może tu szokować, to że w niespełna 40 lat od pierwszego wystawienia "Balkonu" w Polsce ktoś może jeszcze próbować wypłynąć medialnie, atakując Geneta za obyczajową niepoprawność.

W jednym radny Pluta ma jednak rację. Seksualność i Kościół coraz częściej stają się obiektem zainteresowania twórców. Niewiele ma to jednak wspólnego z Genetem czy Wałbrzychem, a raczej z obserwacją przemian obyczajowych w Polsce.

W 2002 r. Marek Fiedor słynną "Matką Joanną od Aniołów" (Teatr im. Kochanowskiego w Opolu) pokazał, że temat religii i kryjącej się za nią namiętności może być dziś nie mniej dla sztuki istotny niż sprawy tożsamości seksualnej czy przemian transformacyjnych. W sztuce przeniesionej na współczesną polską prowincję świętość miesza się z pasją, ogień duchowy z cielesnym. Ksiądz, którzy w wieku 13 lat zdecydował o wstąpieniu do zakonu, odkrywa w sobie nieznane impulsy. Rzekome opętanie mniszek z Ludynia ma wszelkie znamiona związanej z ciałem histerii. Fiedor spojrzał na sprawę życia zakonnego bez idealizmu i fałszu. Z ludzkiej, a nie tylko oficjalne, kościelnej strony.

Dziś obserwujemy wysyp tego tematu. Tylko w zeszłym roku powstało kilka nowych tekstów i spektakli. Młodzi autorzy próbują zrozumieć fenomen powołania. Jak to się dzieje, że w racjonalnych, stechnicyzowanym świecie znajdują się ludzie gotowi poświęcić swoje życie, swoją cielesność jakiejś niepewnej idei?

Przemysław Wojcieszek w "Ja jestem zmartwychwstaniem" (Teatr Dramatyczny w Wałbrzychu - zdjęcie) stworzył postać księdza, który w wieku 50 lat odchodzi z kapłaństwa i pragnie poznać prawdziwe życie. Także życie z kobietą. Po wielu upadkach i chwilach załamania wiąże się w końcu z młodziutką prostytutką. W jej oczach znajduje wiarę, nadzieję i miłość.

W przygotowywanej właśnie przez Teatr na Woli sztuce Marka Modzelewskiego "Siostry przytulanki" zakon męski ma problem z rozładowaniem pewnych charakterystycznych dla życia w celibacie napięć. Sprowadza sobie więc "umiłowane siostry" Sylwię i Sabinę. Okazuje się jednocześnie, że w klasztorze niewielu jest braci prawdziwie wierzących, a więcej życiowych rozbitków, ukrywających się przed światem.

Mężczyźni do zakonu uciekają, a kobiety? Według Marcina Wierzchowskiego znajdują tam miłosne zaspokojenie. W autorskich "Idiotkach". (Teatr Współczesny w Szczecinie) zderzył fragmenty "Dzienniczka" siostry Faustyny Kowalskiej z tekstem "Historii O" Pauline Reage (słynnej powieści erotycznej, której bohaterka oddaje się jako przedmiot zabaw sadomasochistycznych tajemniczemu stowarzyszeniu mężczyzn).

Zgoda na życie jako obiekt nieustannych gwałtów i zgoda na życie zakonne warunkowane są tu tym samym - kulturą programującą kobiety do roli pokornych służebnic. Co więcej, wszystkie zakonne mistyczki są po trosze świętymi Teresami - zanurzenie w modlitwie to źródło ekstazy.

Co sprawiło, że dramatopisarze i reżyserzy zapuszczają się piórami do klasztornych kazamatów? Raczej nie potrzeba rozdrażnienia kolejnego PIS-owskiego radnego. Teatr zaczął zabierać głos w dyskusji o kryzysie struktur kościelnych w Polsce. Częściowo do wyeksponowania problemu przyczynił się też Rok Wyspiańskiego przynoszący kilka ciekawych wystawień "Klątwy" (tragedia kobiety żyjącej z wiejskim księdzem). Główną rolę odegrały jednak skandale erotyczne z udziałem księży i kleryków, coraz liczniejsze porzucenia kapłaństwa, apostazje (szczególnie wśród niemieckiej polonii), spadek powołań, apele o zniesienie celibatu - wszystko to staje się ważnym rysem naszej rzeczywistości, którą teatr dostrzega i komentuje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji