Artykuły

"Havel, tak jak my dziś, zadawał pytanie: co potem, co po tej władzy?"

Warto czytać dziś Havla, jego teksty potrafią w zadziwiający sposób trafnie opisywać współczesną rzeczywistość - uznali uczestnicy debaty o słynnym czeskim pisarzu i polityku w Instytucie Kultury Miejskiej w Gdańsku.

Bohaterem czwartkowego wieczoru w Gdańsku był jeden z najwybitniejszych i najbardziej znanych Czechów drugiej połowy XX wieku - Vaclav Havel. To właśnie jemu poświęcony był cykl wydarzeń, które miały miejsce w Instytucie Kultury Miejskiej, zatytułowany "Czy świat nas przerasta? - co nam zostało po Havlu". W dwóch dyskusjach uczestniczyli intelektualiści z Polski i Czech, którzy rozmawiali o Havlu jako o dramatopisarzu i jako działaczu politycznym.

- Havel był w pewnym sensie wielkim, romantycznym marzycielem, kimś kto bardzo wierzył w to, że świat da się zmienić - mówił Jacek Żakowski, który prowadził spotkanie. - Mam wrażenie, że dziś takich myślicieli już nie ma. Żałuję, że nie ma, żałuję, że nie ma już Havla.

Martin Milan Simecka, czeski i słowacki pisarz, stwierdził, że żałować można tym bardziej, że w jego opinii Havel w pewnym sensie w dzisiejszym świecie czułby się jak ryba w wodzie. Wiedział bowiem, twierdził Simecka, że w czasie kiedy wszędzie wokół zaczyna panować szaleństwo, głos rozsądku i logiki jest szczególnie ważny. W tym sensie jego rola i wpływ na myślenie o świecie mogłyby być dziś nawet większe, niż kiedy żył.

- Havel to ten typ pisarza, który jest zawsze aktualny - mówił Adam Michnik. - W zależności od sytuacji odkrywa się w jego twórczości kolejne warstwy. Co prawda Havel jest raczej słaby, kiedy heideggeryzuje - przenosi filozoficzną refleksję na zwykle życie. Jest za to wielki, kiedy robi odwrotnie: wychodzi od obserwacji codzienności i dochodzi do bardzo ogólnych refleksji filozoficznych czy wręcz metafizycznych. W tym sensie najciekawsze są dla mnie w jego twórczości listy z więzienia do żony. Dziś czytam teksty Havla przede wszystkim jako opowieść o wielkim, niekończącym się sporze z konformizmem. To zresztą przecież opowieść, która jest bardzo aktualna m.in.: we współczesnej Polsce, Ameryce Trumpa, Wielkiej Brytanii głosującej za Brexitem. Pytanie havlowskie brzmi dziś: czy damy się temu konformizmowi stłamsić, czy będziemy potrafili mu się oprzeć. On sam bardzo skutecznie opierał mu się w obu swoich rolach publicznych: opozycjonisty i władcy. Bo Havel przeszedł niezwykłą drogę: najpierw, jako dysydent, był Sokratesem, po wyborze na prezydenta został Peryklesem, zaczął rządzić.

Uczestnicy debaty zastanawiali się też czy Havel był w swoim pisarstwie pesymistą czy raczej zostawiał swojemu czytelnikowi cień nadziei.

- Myślę, że nie był chorobliwym pesymistą - twierdził Michnik. - Nawet w czasach najbardziej mrocznego komunizmu w jego pismach znaleźć można iskierki nadziei. Przecież on nawet wtedy zadawał to samo pytanie, które my zadajemy sobie dzisiaj: co będzie potem, jak ułożyć świat po tym, kiedy ta władza upadnie?

- Świat mnie dziś kompletnie przerasta - mówił Andrzej Jagodziński, nawiązując do tytułu całego havlowskiego cyklu. - Wydawało mi się do tej pory, że kulawo, ale wciąż idziemy w dobrą stronę, że już jesteśmy za wodą. Niestety, dziś okazało się, że znów nam słoma wyszła z butów. W dzisiejszej sytuacji, kiedy powraca język i polityka PRL-u, teksty Havla stają się na nowo aktualne. Kiedy ostatnio tłumaczyłem powtórnie jego debiutancki dramat "Garden Party", powstały w latach 60-tych, miałem wrażenie, że to tekst napisany wczoraj. Oczywiście, że Havel był utopistą, oczywiście, że pisał rzeczy naiwne, momentami może nawet wprowadzające w lekkie zażenowanie. Ale mam wrażenie, że czuł, że to rzeczy ważne i ktoś je powinien powiedzieć. Choćby po to, żeby potem nie było poczucia, że nikt ich głośno nie powiedział.

Przenosząc tę myśl do współczesności, Żakowski stwierdził, że w pożegnalnym przemówieniu Baracka Obamy bardzo mocno było słychać takie właśnie havlovskie imponderabilia: że najważniejszą instytucją w demokracji jest obywatel, że ograniczenia jego wolności często oznaczają wojnę.

- W tych ciężkich czasach tym bardziej warto czytać Havla - podsumował Tomas Vrba, czeski dziennikarz, wydawca i tłumacz. - Tym bardziej, że on dziś, jakby z zaświatów, kilka lat po swojej śmierci, wysyła nam teksty o współczesnych sprawach: dosłownie kilka tygodni temu w Czechach opublikowane zostały jego dwa odnalezione po latach artykuły, które bardzo dobrze pasują do opisu dzisiejszego stanu świata. My w Czechach cały czas czujemy, że Havel jest z nami. To bardzo uspokajające uczucie.

- Gdyby Havel obserwował dzisiejszą sytuację w Polsce - podsumował Michnik - powiedziałby nam: jeśli nie będziecie się opierać, przekręcą was tak, że będziemy tęsknić za Jaruzelskim.

To nie koniec celebrowania twórczości Havla w Gdańsku - w piątek, 20 stycznia, o godz. 19 w Teatrze Miniatura będzie można posłuchać czytania nowego tłumaczenia "Garden Party" w reżyserii Jacka Głomba. Wstęp wolny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji