O niedoli człowieczej (fragm.)
Obecne zainteresowanie modernizmem i secesją uwidaczniają się w obyczajach, modzie, sztuce. Coraz chętniej sięgamy po teksty dramatyczne tego okresu. Czemu? W teatrze najpełniej odbija się epoka. Poprzez splot elementów słownych, plastycznych, muzycznych, poprzez działanie aktora, w gruncie rzeczy chodzi zawsze o jedno: o człowieka. Czy to w formie wydarzeń jednostkowych czy metaforycznych uogólnień, w szukaniu przypadkowości lub praw losu - przyglądamy się doli człowieczej, przyglądamy się sobie. Być może staje się bliska dziś właśnie modernistyczna, natarczywa wręcz pasja zgłębiania spraw ludzkich. Postawa buntu, obserwacja tragizmu świata, zniechęcenie do łatwego, fałszywego optymizmu dziejowych krzykaczy pociąga do nieufności i pesymizmu. Pozorna delikatność, pusta, zbankrutowana elegancja podkreśla wartość szczerości, choćby brutalnej i przykrej. Obłuda prowokuje do wewnętrznego obnażania. Niedomówieniu, obojętności wobec drugiego człowieka przeciwstawia się jaskrawość widzenia, krańcowy wymiar ocen. Rosnący potwór masowości i bezimienności każe zatrzymać się właśnie nad tym co jednostkowe, własne, niepowtarzalne. Teatr, to czuły sejsmograf zjawisk i nastrojów. Jeżeli nie ma dostatecznie wymownego materiału współczesnego, sięga do przeszłości, by służyć dniom dzisiejszym, nam. Więc Przybyszewski, Kasprowicz, Strindberg.
Teatr Dramatyczny prowadzi tę linię konsekwentnie. Była już kiedyś mowa o niespodziewanym powodzeniu "Śniegu" w Sali Prób. Teraz zaś nowe odkrycie: "Marchołt gruby a sprośny". Kasprowicz wprowadza na scenę Marchołta, popularny w średniowieczu symbol ludowej mądrości, tworząc wokół jego narodzin, życia i śmierci poetycki moralitet, teatralną balladę, w której mocuje się z sobą i ze światem. Bo istotną treścią tego, co zawarte między urodzeniem a zgonem, jest walka. Walka rozumu z żywiołem natury, czystości i skażenia, siły ludzkiej, słabości, lęku, walka wysiłów w kierunku naprawiania świata, który "na obie nogi chroma", jest pospolitą kawiarnią i burdelem, z upadkami i bankructwem działania. Walka jest życiem. Klęska,ostatecznym faktem. Dramat ma linię wznoszącą się i opadającą. Z chłopa król, z króla chłop. Utwór Kasprowicza, to ludowa malowanka,poetycki skrót filozofii bytu, zafascynowanie życiem i głęboki pesymizm, młodopolskie tęsknoty i marzenia, a równocześnie satyryczny obraz rzeczywistości, wyraźne elementy groteski, ironii, które właśnie tworzą główny pomost między tekstem pisanym w początkach XX wieku a artystyczną wrażliwością współczesnego widza. W odbiorze sztuki zdecydowanie dopomógł teatr trafną realizacją, tworząc widowisko sceniczne, które jest doskonałym stopem tych różnorakich elementów. Zachowuje ono klimat secesji, jej bujność i rozrzutność ekspresji, liczne aluzje do literatury młodopolskiej i średniowiecznej, umowną ludowość, szopkowość, a równocześnie należycie eksponuje ukrytą mądrość ironii, gorzki żart, tragiczny grymas groteski. Od pozornej lekkości kolorowego obrazu, płynnie i zgrabnie przechodzi teatr do sugestii złowieszczego katastrofizmu, rozrachunku z ciemnymi potęgami świata, z życiem i śmiercią, już bardzo serio i ostatecznie. Reżyser nieco skraca utwór, przestawia kolejność kilku scen, uzyskując tym jaśniejszą i bardziej zwartą konstrukcję. Oszczędna, skrótowa, trafnie łącząca funkcjonalność sytuacyjną poszczególnych elementów i ich nośność dla nastroju i klimatu sztuki scenografia jest bardzo ważnym czynnikiem. Przedstawienie nie tyle "aktorskie" (choć można sporo dobrych słów powiedzieć o Tadeuszu Bartosiku w kolejnych wcieleniach Żebraka, Króla, Fauna, Ktosia, Znachora,a także o Franciszku Pieczce w roli Marchołta i wyrównanym poziomie całego zespołu) to raczej sukces subtelnie przemyślanej i harmonijnej inscenizacji. Inscenizacji, która dużo podsuwa, sugeruje, ale nie stawia kropek nad i. Jest tu również miejsce dla samodzielnego myślenia widza.>>>