Artykuły

Tymczasowy Polak

"Blok osobisty" gombrowiczowskiego tomu znajduje kontynuację w rozległych analizach relacji jego twórczości z historią Europy, a zwłaszcza Polski, ostatnich kilkudziesięciu lat, relacji z innymi dziedzinami sztuki - przede wszystkim muzyki - o Pamiętniku Teatralnym poświęconym Witoldowi Gombrowiczowi pisze Maryla Zielińska w Nowych Książkach.

Specjalnością redakcji "Pamiętnika Teatralnego" w jego ponadpółwiecznej historii są zeszyty monograficzne, upamiętniające wielkich artystów teatru lub ważne zjawiska - na przykład teatr żydowski czy teatr lat okupacji. Zresztą określenie "zeszyty" jest tu całkowicie umowne, gdyż te liczące po kilkaset stron tomy tworzą monumentalne dzieła, a wobec ich zawartości nie może przejść obojętnie żaden historyk czy krytyk teatru. Razem składają się na osobną kolekcję wyjątkowych podręczników historii teatru; także ze względu na redaktorską sztukę, z jaką są opracowywane.

Tom-rocznik z 2004 roku upamiętnia Witolda Gombrowicza. Żadna to niespodzianka w hucznie obchodzonym Roku Gombrowicza, tym bardziej że ukazuje się z poślizgiem w 2005. Redakcja miała co nadrabiać, gdyż pisarz ten nie był dotychczas przez nią rozpieszczany. W zgodzie z profilem publikacji zajęto się teatrem Gombrowicza, przewrotnie pokazując, że tak naprawdę oznacza to wszystko, poczynając od biografii, psychologii, poprzez dzieje sceniczne i recepcję, a kończąc na osobistych wyznaniach artystów dotkniętym "palicem" pisarza (ciekawa relacja Krzysztofa Zaleskiego).

Odbywająca się na ponad ośmiuset stronach wiwisekcja autora Ślubu zaczyna się prowokacyjnie od tematu niechodzenia Gombrowicza do teatru ("Ale teatr to śliski teren..." - przestrzega jeszcze w 1963 roku reżysera Jorge Lavellego). Szybko przechodzi w analizę "teatru", jaki wytwarzał wokół siebie Gombrowicz (Piotr Milatti Aktor Gombrowicz). Temat znajduje niespodziewaną kontynuację w tekście Małgorzaty Dziewulskiej, która przygląda się Ślubowi i Operetce zrealizowanym przez Jerzego Grzegorzewskiego w Teatrze Narodowym. Autorka wskazuje na powinowactwa obu artystów w zakresie stosowanych strategii manipulowania odbiorem swojej osoby i swego dzieła - temat wart zgłębienia, ale już w zeszycie "grzegorzewskim".

"Blok osobisty" gombrowiczowskiego tomu znajduje kontynuację w rozległych analizach relacji jego twórczości z historią Europy, a zwłaszcza Polski, ostatnich kilkudziesięciu lat, relacji z innymi dziedzinami sztuki - przede wszystkim muzyki. Czytana tak teatralna recepcja tego pisarstwa zaświadcza nie tylko o niesłychanej determinacji autora w walce o swe dzieło - aby trafiało w godne ręce, aby nie było łączone z etykietkami typu "teatr absurdu", ale także o tym, jak szybko potężniała gwardia zwolenników zarażonych Gombrowiczem (często na całe życie), którzy w najróżniejszych zakątkach świata krzątali się wokół jego spraw i idei. Norbert Żyła donosi ze Sztokholmu 3 I 1967: " Od wielu już lat nie poświecono w Dramaten żadnej sztuce tyle czasu i starannej pracy, jak Pańskiej sztuce [Ślubowi]. Pracowano nad nią prawie że rok. Wszyscy aktorzy, jak i inni zaangażowani, oddali sif pracy całq duszą, co też jest niezwykłe (...). Od wielu też lat nie wydano tyle forsy na inscenizację".

Ten "tymczasowy Polak", według określenia Józefa Cyrankiewicza, które raczył sformułować w 1953 na posiedzeniu Komitetów Honorowych Roku Kopernikowskiego (szczegóły na załączonym CD i w artykule Marka Kuleszy Gombrowicz w radiu), nie przestaje inspirować działań ludzi teatru, filmu, radia, telewizji, pióra wreszcie. Obszar tej recepcji jest chyba nie do ogarnięcia przez jedną osobę. "Pamiętnikowy" tom stanowi przewodnik po tym oceanie. Czytanie owego tomiszcza od deski do deski jest oczywiście szaleństwem, na które wystarczy, że skazani są recenzenci. Polecam lekturę kapryśną, ściśle wedle własnych zainteresowań i potrzeb. A jako że wiele tematów, nie mówiąc o konkretnych tytułach, powraca w rozmaitych ujęciach w kolejnych rozdziałach, przewertowaniu podlega i tak cały rocznik (przekrojową lekturę zapewnia na przykład śledzenie wpływu wydarzeń 1968 roku w Europie na interpretację Gombrowicza na scenach).

Ciekawie wypadają zwłaszcza zestawienia artykułów problemowych z materiałem źródłowym, najczęściej w postaci korespondencji czy wywiadów (żal, że nie postarano się o takowe, opisując fascynujące prace Czecha Petra Lebla). Wysublimowana analiza znawców spotyka się z życiem. "Nie przypuszczałem, że ta biedna Iwona przeistoczy się w taką lwic ę! Dzięki Panu ta śpiąca od 30 lat - 30 wieków mumia ożyła i cieszę się, że cała praca nie poszła na marne" - pisze Gombrowicz do Lavellego, reżysera francuskiej prapremiery dramatu, której przygotowanie rzeczywiście wymagało wytężonych zabiegów wielu osób.

Niezwykle ciekawie wypada "przygoda" Witolda Gombrowicza ze Szwecją, która przyjęła go gorąco w latach sześćdziesiątych (dzięki realizacjom Iwony i Ślubu Alfa Sjoberga), by szybko odrzucić jako reakcjonistę (głośna sprawa niedoszłego wystawienia Operetki przez tego reżysera). Przypadek ów "w dużej mierze jest historią o szwedzkich latach sześćdziesiątych w teatrze i poza teatrem" - pisał slawista Lars Kleberg. Gombrowicz jako pisarz polityczny to takie przypadki, jak niedopuszczenie przez cenzurę do wystawienia Operetki w Hiszpanii, w 1973; pierwsza transmisja telewizyjna na żywo spektaklu w Rumunii, z kolei bez cenzury; to ten sam dramat i miasto Cluj w 1996 roku.

Niezwykle ciekawy jest blok relacji aktorów, którzy przedstawiają pracę nad gombrowiczowskimi rolami, trud znajdywania w sobie "aktywności wewnętrznej" (sformułowanie litewskiego aktora Vladasa Bagdonasa, grającego w Toruniu Ojca w Ślubie), którą zapisał w postaciach autor. Jedni dochodzili do niej zaczynając od "słowa" (Zbigniew Zapasiewicz), inni od ruchu (Jan Peszek), jeszcze inni podążali równomiernie obydwiema drogami (Andrzej Seweryn)... W relacji Jerzego Radziwiłowicza odnajduję fragment, o którym mogę z radością utożsamienia zaświadczyć "tak było!". Chodzi o moment "zburzenia struktury przedstawienia" (premiera Ślubu w krakowskim Starym Teatrze w roku 1991, w reżyserii Jerzego Jarockiego), czyli odśpiewanie wysokim falsetem jednego z monologów Henryka i zakończenie go czystym (rzadkość!) wysokim tonem, zareagowanie na to radosnym śmiechem, na który odpowiedziała podobnym śmiechem i oklaskami widownia.

O takich jak Gombrowicz czy Witkacy zwykle się mówi, że wyżywili i wyżywią niejedno pokolenie badaczy i artystów... Redakcja zapowiada kolejny tom gombrowiczianów - zeszyty 3. i 4. z tego roku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji