Artykuły

Opera i jej finansowanie przez miasto

Jakiś czas temu komuś, niczym w genialnym filmie Wernera Herzoga Fitzcarraldo, zamarzyła się w Białymstoku opera. A że w każdym szaleństwie jest metoda, to i pomysł sam w sobie nie wydawał się zły, budynek, pierwsze zdjęcia z placu budowy, ostatnie już fotografie wykańczanych wnętrz, ogrody na dachu, wszystko to robiło i robi spore wrażenie. I tak dalej być mogło, gdyby nie wiszące od początku nad całą inwestycją dramatyczne pytanie: kto za to wszystko zapłaci? - pyta Marek Kochanowski w Gazecie Wyborczej-Białystok.

Zwiększające się w milionach liczby są wręcz przerażające (roczny koszt utrzymania gmachu ma przekroczyć 20 milionów), nic więc dziwnego, że marszałek województwa, a wraz nim Roberto Skolmowski, nowy dyrektor białostockiej Opery i Filharmonii Podlaskiej, zwrócili się do władz miasta z prośbą o dofinansowanie działalności placówki. Dopóki inicjatywa należała wyłącznie do władz wojewódzkich, to specjalnie problemem opery nie zaprzątałem sobie głowy. Aż do teraz. Finansowy udział miasta w przedsięwzięciu uważam bowiem za zły pomysł, bo:

Polska praktyka pokazuje, że jak w kulturze chce się komuś coś dać, to trzeba komuś innemu zabrać. A w skali budżetu zabiera się najczęściej najsłabszym, czyli organizacjom pozarządowym i fundacjom. Co w dalszej kolejności doprowadzi do jeszcze większej przepaści pomiędzy działaniem instytucjonalnym a działaniem społecznym, budującym wizerunek miasta przez tzw. kapitał ludzki.

Pomysły pana Roberto Skolmowskiego uważam na razie za zbyt kosztowne. Jak bowiem, wobec padających w mediach sum, zgodzić się na finansowanie 3 chórów (chłopięcego, dziewczęcego i tradycyjnego), opery o disco polo, czy wewnętrznej telewizji (studia multimedialnego) placówki. Pan dyrektor zaskakuje nas, podatników, kolejnymi, kosztownymi (bombastycznymi?) pomysłami Dlatego całkowicie zgadzam się z radnymi z komisji kultury, że na jakiekolwiek układy z nowym dyrektorem jest zdecydowanie za wcześnie. Myślę też, że powyższe zdanie dotyczy również dyskutowanego parę tygodni temu wchłonięcia WOAK-u przez OiFP. Ta pierwsza instytucja, dzialająca już od wielu lat, występuje w tym układzie w roli koła ratunkowego dla przedsięwzięcia, co do powodzenia którego na razie nikt nie jest pewny. W tej sytuacji całkowicie rozumiem obawy przeciwników tego pomysłu. Proponuję na razie panu Skolmowskiemu skromniej udowodnić, że jak mało który, na zarządzaniu i na operze samej w sobie po prostu się zna.

Co ma zrobić Roberto Skolmowski, aby uzupełnić sobie lukę w budżecie? Podpowiem - to, co każde stowarzyszenie - poszukać sponsorów. Zakładam, że początkowi idei Opery i Filharmonii w Białymstoku towarzyszyły jakieś badania statystyczne co do jej przyszłych klientów, które wykazały, iż ich znaczną częścią może być sfera lokalnego biznesu. Może warto się teraz do nich zacząć uśmiechać? Przykładowo - Podlaski Oddział Stowarzyszenia Wspólnota Polska od kilku miesięcy "wisi" na telefonie, pozyskując z powodzeniem od lokalnych biznesmenów fundusze na organizację Kresów, konkursu krasomówczego dla środowisk polonijnych. Skolmowski cały czas mówi o potrzebie zatrudniania w Operze kolejnych osób, polecam znalezienie kogoś sensownego od pozyskiwania strategicznych sponsorów. Białystok musi w końcu dojrzeć do rozsądnego inwestowania w kapitał ludzki. Nagłe, pozbawione szerszej dyskusji dofinansowywanie takiego molocha jak OiFP pokazuje, iż przed nami jest jeszcze długa droga do traktowania kultury i jej społecznych animatorów na poważnie.

Marek Kochanowski, Stowarzyszenie Fabryka Bestsellerów

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji