Artykuły

Dusza zabita na Facebooku

"Poczekalnia.0" w reż. Krystiana Lupy w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.

"Poczekalnia. O" okazała się najodważniejszym, ale i najsłabszym od lat spektaklem Krystiana Lupy

- Masłowska czmychnęła - powiedział reżyser po premierze w Teatrze Polskim o pisarce, która miała współtworzyć przedstawienie.

Przez dwa miesiące lepił wraz z aktorami improwizację opartą na monologach i dialogach. Są transmitowane ze sceny i spoza niej na dwóch ekranach zawieszonych na wprost widzów - ponad linką dzielącą ich od aktorów, ale cienką jak nic nieznacząca kreska.

Podobne środki złożyły się na nowatorską formułę wcześniejszych spektakli "Factory 2", "Marilyn" i "Ciała Simone", w których Lupa poddał analizie współczesne życie duchowe i sztukę. Miał jednak mocny punkt wyjścia - biografie Warhola, Monroe i Weil. Teraz wykreował tylko sytuację początkową: wskutek fałszywego komunikatu na stacji kolejowej wysiada nocą grupa podróżnych oraz młodych aktorów wysłanych przez reżysera do Auschwitz przed próbami "Hamleta". Zobacz galerię zdjęć

Zespół Teatru Polskiego ma do wypełnienia cztery godziny i gdyby nie znakomite aktorstwo, m.in. Haliny Rasiakówny, Ewy Skibińskiej, Anny Ilczuk, i kredyt zaufania dla reżysera - na widowni odbyłby się happening pt. "Zbiorowe wychodzenie z teatru". A tak, czekaliśmy jak idioci, co wyniknie z kolejnego etapu odkrywania zagadki człowieczeństwa.

O idiotyzmie spektaklu, raz kokieteryjnie, innym razem prowokacyjnie, wspominali aktorzy, namawiając, byśmy nie ograniczyli się do patrzenia, tylko włączyli do gry: obnażyli razem z nimi - w przenośni i dosłownie.

Wnioski są takie, że teatr daje sobie radę bez iluzji, jednak bez autora przypomina portal społecznościowy, gdzie wnikliwe obserwacje mieszają się z bełkotem, kabotyństwem i pornografią. Jednocześnie Lupie udało się zedrzeć z aktorów maski i kostiumy, by pokazać samotność człowieka. Coraz trudniej nam się porozumieć, szanować, kochać. Coraz częściej dominuje egoizm i pycha, które każą myśleć i mówić o sobie.

Tym samym reżyser dokopał się do korzeni aktorstwa w życiu i na scenie. W jednej z najlepszych sekwencji Anna Ilczuk wyznaje, że gdyby nie gra, świat byłby nie do wytrzymania. Nawet nie miałaby siły udawać, że kogoś kocha. Wstrząsa motyw Auschwitz: uświadamia zło ludzkiej natury i to, do czego prowadzi pokusa narzucania własnego porządku innym. Wojciech Ziemiański gra współczesną odmianę sfrustrowanego mieszczanina, który chce być mocnym człowiekiem. W finale wyciąga pistolet, by zmusić do moralnego zachowania zdegenerowanych, jego zdaniem, młodych ludzi.

Z pistoletem niemal przy głowie doceniamy wartość wolności. Ale oglądając pogoń za nowymi formami narracji, trudno nie zauważyć, jak kuriozalnie wygląda nagość aktorów, którzy po zdjęciu bielizny nie mogą uwolnić się z pasów przytrzymujących nadajniki mikroportów. Cóż, elektroniczne środki komunikacji podniecają niektórych bardziej niż seks.

Na tym tle wstrząsające wrażenie robi Krzesisława Dubielówna. W sukni do ziemi, z siwymi włosami spiętymi w kok mówi monolog matki nierozumiejącej, dlaczego syn przepada na Facebooku. Bez mikrofonu, własnym głosem. Oto człowiek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji