Artykuły

Płock. Czy Nowicki zacznie grać u Mokrowieckiego?

Mistrzowski popis Jana Nowickiego podczas kameralnego wspominania 113. rocznicy urodzin Broniewskiego, paradoksalnie, dobitnie przypomniał o ciągłej nieobecności tego pierwszego w Płocku. Nieobecności przerażająco się przedłużającej i ośmieszającej nasz teatr.

Od poprzednich spotkań aktorów Teatru Dramatycznego, poświęconych autorowi "Bagnetu na broń", tegoroczne różniła właśnie obecność Nowickiego. Gdy w piątek w kawiarni artystycznej Czarny Kot wiersze Władysława Broniewskiego recytowali płoccy koledzy i koleżanki Nowickiego, momentami zdawał się być myślami gdzie indziej. A to wpatrywał się w podłogę lub swoje dłonie, a to zrobił łyk piwa, a to przetarł oczy. Lecz gdy w końcu przyszła jego kolej, wyłożył z pamięci "Bar pod Zdechłym Psem" w taki sposób, że wszystkim opadły szczęki.

Jak mawia młodzież - potem nie było już co zbierać.

I właśnie w tym momencie moje uczucie zachwytu zmieszało się ze wściekłością skierowaną pod adresem tego aktora. Prezentacja "Baru..." przypomniała bowiem, że wybitny artysta od jesieni 2009 r. - wtedy został etatowym aktorem płockiego teatru - zaprezentował się publiczności jedynie w widowisku poetycko-muzycznym "Z obłoków na ziemię". Recytował w nim poezję Bolesława Leśmiana, ks. Jana Twardowskiego i własną. Sprawa raczej kameralna.

A przecież miało być tak pięknie.

O tym, że "jest jednym z nas", sam ogłosił w Płocku półtora roku temu podczas benefisu 45-lecia pracy artystycznej [na zdjęciu] w ramach Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Cinemagic.pl. I już w jego trakcie zaostrzył apetyt, wcielając się na kilka chwil w rolę Wielkiego Księcia Konstantego z "Nocy listopadowej" Wyspiańskiego. W taki sposób, że nie było wątpliwości, dlaczego w ubiegłym stuleciu - razem z Jerzym Trelą, Gustawem Holoubkiem, Zbigniewem Zapasiewiczem czy Tadeuszem Łomnickim - zaliczany był do czołówki aktorów teatralnych na świecie.

Tymczasem nadal w sferze obietnic jest premiera słynnych "Trzech sióstr" Antoniego Czechowa w reżyserii Andrzeja Domalika z Nowickim jako Iwanem Czebutykinem. Miała uświetnić przyszłoroczne marcowe obchody Międzynarodowego Dnia Teatru - tradycją jest podczas tego święta premierowa prezentacja w Płocku jakiegoś dużego, ciekawego i własnego przedstawienia. Jednocześnie przedłużają się próby do spektaklu poświęconego Piotrowi Skrzyneckiemu, w którym Nowickiemu mają partnerować Krzysztof Bień i Piotr Bała. W jednym i drugim przypadku tego najbardziej znanego obecnie aktora Teatru Dramatycznego co rusz odrywają "ważniejsze obowiązki".

W tej sytuacji przedstawienie Nowickiego przez dyrektora Marka Mokrowieckiego w Czarnym Kocie, jako "nowego aktora płockiego teatru", można potraktować bardzo ironicznie.

Cała sytuacja przypomina związek z kimś, kto jest wspaniałym człowiekiem, ale rzadko bywa w domu. Partner, choć cierpi, długo nie stawia sprawy na ostrzu noża. W końcu jednak musi powziąć decyzję o ostatecznym powiedzeniu: "Albo się zmieniasz i mnie szanujesz, albo się rozstajemy". Bo inaczej zmarnujemy życie sobie i najbliższemu otoczeniu.

Nie chciałbym, by płocczanie postrzegali Jana Nowickiego nie jako wybitnego aktora, tylko kogoś, kto nie chce dla nich grać.

Do Marka Mokrowieckiego: Więcej odwagi, panie dyrektorze. Czas odbyć poważną rozmowę.

Do Jana Nowickiego: Proszę o więcej szacunku dla płocczan.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji