W pobliżu Königsallee
Czas akcji: współcześnie.
Miejsce akcji: Niemcy Zachodnie
Obsada: 3 role kobiece, 10 ról męskich oraz role epizodyczne (gość w barze, ziomkowie).
Druk: "Dialog" nr 4/1991.
Słuchowisko radiowe.
Polak Willi mieszka w Königsallee od pięciu lat. Pracuje przy spalaniu śmieci. Ma opinię spokojnego człowieka, nie pije, mieszka z żoną Barbarą i synem Tonim. Pewnego dnia upija się jednak i chce kamieniem rozbić szybę w czyimś samochodzie, bezskutecznie. Zatrzymany przez policjanta, doprasza się o zawiezienie na komisariat, bo nie chce wracać do domu. Policjant dostaje ważniejsze zadanie i zostawia Willego z ich wspólnym znajomym, Hubertem, który poręczył za kolegę. Sytuacja sprzyja zwierzeniom. Willi zaczyna swoją opowieść od wyznania, że zabił matkę. Pomstuje na żonę i jej znajomego, Heinza, który codziennie wieczorem przychodzi w odwiedziny i znosi w prezencie szampony, żele pod prysznic itp., bo pracuje jako elektryk w hotelu. Zwierza się: "Barbara znalazła go sobie, bo myślała, że będę wyprawiał Bóg wie co, żeby ją odzyskać. Przeliczyła się Ja też"
Willi troskliwie opiekuje się obłożnie chorą matką, ale i tak ciągle wysłuchuje jej pretensji i narzekań. Chce wyłudzić od syna wszystkie tabletki przeciwbólowe, ale on na to nie pozwala, wiedząc że połknęłaby je na raz. Matka narzeka na zmarnowane życie, w którym niczego nie osiągnęła ("Nudne małżeństwo, dzieci mnie zawiodły, nigdy nie doszłam do żadnego majątku."). Nie cierpi synowej Barbary, zresztą z wzajemnością. Syn Willego, Toni, dusi się w ciężkiej atmosferze domu.
Willi opowiada Hubertowi, jak to w pracy potknął się, upadł i naderwał ścięgna. Lekarz założył mu gips i odesłał na "chorobowe", komentując przy okazji złośliwie, że wszyscy Polacy przychodzą do niego wyłudzać zwolnienia. Willi wraca wcześniej do domu i od razu dostaje się w krzyżowy ogień pytań żony, która jest przekonana, że chora Matka ma ukryte pieniądze i powiedziała o tym Willemu, a jej nie. Mąż woli już nie czekać na obiad, tylko wyjść z domu. Idzie na zebranie w ziomkostwie.
Po drodze wpada na piwo do baru, gra chwilę na automacie i rozpamiętuje swoje życie Ślązaka, który w Niemczech tęskni za Polską. Mówi do barmana: "Wie pan, uciekałem przed nędzą, przed komunistycznymi porządkami [] i przed sobą samym też Ale dogoniłem się. [] Brakuje mi tej polskiej nędzy, nieporządku, niesolidności, lekkomyślności, przeklętego polskiego tumiwisizmu i wisielczego humoru. Tam wszystko można było znieść, bo można było mieć nadzieję na zmianę wszystkiego, a więc i swojego życia. A tu? Tu nic nie powinno się zmienić, bo wszystko jest doskonałe: prawa, ustawy i przepisy. [] Ale to znaczy równocześnie, że warunki mojego życia też pozostaną stałe. [] Więc zostanę tu gościem, który usuwa odpadki z pańskiego stołu"
Zebranie ziomkostwa, jak zwykle, odbywa się w atmosferze buńczucznych nawoływań do odbicia Śląska i przyłączenia go do Niemiec - oczywiście Zachodnich. Willi usiłuje tłumaczyć kolegom, że jest to historycznie niemożliwe oraz że wyrzeczenie się absurdalnych mrzonek to nie zdrada Śląska, lecz przeciwnie - zdradą było opuszczenie go, obojętne, czy pod przymusem, czy z własnej woli. "Kto opuszcza swoją ziemię, ten się jej wyrzeka, obojętnie w jaki sposób do tego doszło." Prowadzący zebranie Pollock pozbawia Willego prawa głosu i wyklucza z dalszego udziału w spotkaniu.
Lekko pijany Willi wraca do domu i urządza awanturę ciągle tu wysiadującemu Heinzowi. Kłóci się z Barbarą. W trakcie ich sprzeczki nadchodzi wiadomość o tym, że syn miał wypadek. Rodzice natychmiast jadą do szpitala. Okazuje się, że Toniemu prawie nic się nie stało, natomiast dziewczyna, z którą jechał, ma silnie poranioną twarz, a w dodatku Toni rozbił samochód szefa, samowolnie pożyczony z warsztatu. Willi odwiedza szefa, prosi o zeznanie na policji, że to była jazda próbna po naprawie i deklaruje, że tytułem rekompensaty zapłaci pięćdziesiąt tysięcy marek.
Willi miota się po mieście, myśli, skąd zdobyć pieniądze, rozważa popełnienie samobójstwa, pije. W końcu idzie do Matki. Jest nieprzytomna i zdaniem lakarza - umierająca. Zdesperowany Willi zaczyna wypowiadać na głos od dawna tłumione pretensje do Matki, wyrzuca jej egoizm, nienawiść do Barbary, pazerność, interesowność, pogardzanie wszystkimi, którzy nie mieli dość pieniędzy, także własnym mężem. W końcu zasypia w piwnicy, w przekonaniu, że udusił własną matkę. Ale to nieprawda. Matka umiera wkrótce, w obecności Barbary i zaprzyjaźnionej sąsiadki.
Barbara bierze sprawy w swoje ręce. Organizuje pogrzeb. Przepędza Heinza. Z szefem Toniego rozmawia kategorycznie, oferując pięc tysięcy marek zamiast pięćdziesięciu lub grozi doniesieniem na policję o wykorzystywaniu w warsztacie kradzionych części samochodowych. W ten sposób załatwia sprawę. Potem obszernie, jak zawodowy buchalter, tłumaczy Willemu, ile procent można wyciągnąć z pozostałych pieniędzy, które - jak można się domyślać - znalazła w mieszkaniu Matki.
Willi i Hubert piją za ostatnie pieniądze i przysłuchują się dworcowym megafonom, zapowiadającym odjazd pociągu z Kolonii do Krakowa, przez Wrocław, Opole i Katowice.
Ukryj streszczenie