Artykuły

"Kartoteka" w Telewizji i list czytelnika

Otrzymaliśmy list, który nas zaniepokoił. Wynika z niego, że krąg ludzi przygotowanych do odbioru trudniejszych przedstawień teatralnych, nadawanych na ekranach telewizyjnych, jest mały, wielu natomiast odbiorców programów ma pretensje, gdy Teatr Telewizji nada przedstawienie o strukturze niekonwencjonalnej, wymagające głębszego zastanowienia się. I to - mimo, iż do takich właśnie przedstawień przemówienia wprowadzające i omawiające wygłasza zazwyczaj specjalnie zaproszony prelegent.

List, o którym mowa, napisał po obejrzeniu "Kartoteki" Różewicza i - co pod kreślą - po wysłuchaniu świetnego przemówieniawprowadzającego doc. dr Stefana Treugutta, ob. R. Mak z Gdyni. Ponieważ uwagi w nim zawarte na pewno są poważne, a ponadto - jak wynika z dopisku - po wstały po szerokiej dyskusji prowadzonej w różnych środowiskach inteligenckich, chcemy i my ustosunkować się do zagadnienia.

Oto co pisze ob. R. Mak.

"To co zobaczyliśmy przeszło najśmielsze nasze oczekiwania, niestety krańcowe od tych na jakie nas przygotowano. Zlepek pseudoakcji - chociaż umiejscowionej w jednym łóżku lub wokół niego - niepowiązanej żadnym ciągiem logicznym, przepraszam: bzdurne dialogi (np. dwie panie pojawiają się na planie i prowadzą rozmowę: "mięso, mięso, o mięsie, z mięsem, bezmięsny -!?- i... koniec ujęcia), takież monologi, a wszystko to podane w formie jeżeli nie wulgarnej, to w każdym razie do formy tej zbliżone".

I dalej takie wysuwa wnioski:

"Jeżeli już tego rodzaju sztuki się pisze, sztuki, jak należy sądzić ze sposobu i środka ich przekazywania, przeznaczone dla szerokich rzesz przeciętnych odbiorców sztuki i sztuki takie muszą mieć "zbyt" - bo o "popycie", przynajmniej w znanych mi środowiskach nie można mówić - to uważam, że ich projekcja winna odbywać się, powiedzmy około godziny 24,00, z obowiązkiem ze strony TV, uprzedniego poinformowania telewidzów o rodzaju sztuki. Wówczas elita "wtajemniczonych" i rozumiejących tego rodzaju sztuką będzie mogła ją sobie obejrzeć, potem szeroko nad nią podyskutować w wybranym gronie i na łamach fachowych czasopism, a może nawet trafi się jakaś praca na ten temat... Boć przecież jeżeli mamy prace naukowe o palancie..."

Wreszcie - i tu chyba tkwi istota zagadnienia - apel o wytłumaczenie widzowi "co jest co" i "jak się to je".

"Wdzięczny byłbym - pisze nasz korespondent - gdy by mi ktoś zechciał - lecz nie górnolotnie i "na okrągło" lecz rzeczowo i w miarę zrozumiale -- wytłumaczyć sens (czy jak twierdzą inni: bezsens) takiej sztuki". Wynika chyba z tego, że nasz korespondent nie dość uważnie słuchał prelekcji przedspektaklowej. Bo z "Kartoteką" sprawa wcale nie jest zbyt skomplikowana, zwłaszcza, gdy prelegent tak doskonale, ba, błyskotliwie rozszyfrował rzekome tajemnice, niejako włożył do ręki klucz do otwarcia Sezamu.

Ponieważ widać nie dość to było zrozumiałe dla naszego korespondenta i jego współdyskutantów, jeszcze raz, ale może prostszymi słowami, wytłumaczymy o co chodziło Różewiczowi.

Najpierw jednak stwierdźmy, że "Kartoteka", to najwybitniejszy utwór tego poety, prozaika i dramaturga średniego pokolenia współczesnych literatów polskich, utwór uznany za klasyczną już dziś pozycję naszej dramaturgii. Po premierze przed 7 laty w Teatrze Dramatycznym w Warszawie, oglądano "Kartotekę" na bardzo wielu scenach polskich, wystawiano też - i to wielokrotnie - za granicą.

"Kartoteka" jest - jak czytamy w telewizyjnym omówieniu przedstawienia - zbiorem scen pozornie chaotycznych i pozornie tylko przypadkowych, a przeszłego i teraźniejszego życiorysu bohatera. Ze scen tych, tak różnych w tonie poetyckich i rubasznych, pełnych tragicznych wspomnień o wojnie, brutalnych i lirycznych - wyłania się postać bohatera, człowieka przeżywającego w sposób pełny historię swego pokolenia związaną całkowicie z historią narodu. Spoza żartu, sarkazmu i ironii dostrzegamy wizerunek bohatera-człowieka, który wspomina przeszłość nie w sposób obojętny, ale poddając gorącemu, namiętnemu egzaminowi siebie i swe otoczenie, pełen troski jakim być w przyszłości.

Oczywiście poetyka tego dramatu oddalona jest od tradycyjnego modelu sztuki teatralnej. Miejsce akcji jest umowne (pokój, przez który jakby przechodziła ulica). Bohater leży w łóżku - niektórzy z przechodniów są jego gośćmi i prowadzą z nim rozmowy do tyczące różnych okresów i spraw w jego życiu. Fa bulą sztuki - świadomie łamiąca chronologię, a język dramatu łączy w sobie elementy poezji, dziwności, zaskoczenia.

Cóż w tym tak bardzo skomplikowanego? A jednak, otrzymaliśmy list, który nas sprowokował do tych uwag. I, jakby go nie należano za kwalifikować - czy jest bardziej, czy mniej niepokojący: czy bardziej, czy mniej demaskuje braki przygotowania szerszej publiczności do percepcji współczesnego repertuaru (tu uwaga marginesowa - nie jest rzeczą przypadku, moim zdaniem, że list napisano w Gdyni, a więc w mieście, które od 7 lat, od pamiętnego pożaru, nie ma swego teatru dramatycznego i którego mieszkańcy nie chcą jeździć na przedstawienia choćby do Sopotu, gdzie mogli byli i mogą nadal obejrzeć inną sztukę Różewicza, "Wyszedł z domu"), to jednak nie można nad nim przejść do porządku.

Teatr Telewizji powinien więc, wystawiając sztuki z gatunku nie najprostszych, jeszcze bardziej rozbudować część objaśniającą programu, z tym, iż należy chyba rezygnować ze zbyt pięknych, chwilami metaforycznych zwrotów literackich, na rzecz jasnych i ogólnie zrozumiałych uwag; prelegent powinien sobie założyć, że nie uzupełnia przedstawienia, że nie mówi do odbiór ców, którzy i tak wiedzą o co chodzi, lecz wprowadza w tajniki sztuki ludzi, którzy dopiero stają się świadomymi konsumentami i trudniejszych utworów dramatycznych. Myślę, że odnosi się to zresztą do wszystkich gatunków sztuki. A że prosta charakterystyka rzeczy skomplikowanych jest trudna, to już inna sprawa.

Jeszcze jeden wniosek. Go dżina nadawania przedstawień trudniejszych. Czemu nie przesunąć porządku takich spektakli poza ramy zwykłego programu? Skończyłyby się pretensje i może nawet wytworzyłby się pewien snobizm oglądania spektakli nawet bardziej skomplikowanych niż "Kartoteka".

Na koniec - czy list ob. R. Mak. słusznie nas zaniepokoił? I tak i nie. O ile tak i o ile nie - sami sobie odpowiedzcie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji