Artykuły

Smutni Młodzi i weseli Staruszkowie

WYKŁAD doc. Andrzeja Ryszkiewicza o francusko-polskich związkach artystycznych wygłoszony w piątkowym odcinku Wszechnicy TV, niezbyt hojnie ilustrowany, miał niewątpliwie zalety popularyzatorskie oraz ciekawe ambicje ukazania także mało znanych faktów świadczących o wpływach polskiej sztuki na francuską, co w pewnym sensie podważa utarte sądy o kierunkach promieniowania kulturalnego np. w epoce rokoka. Nasze doświadczenie telewizyjne każe nam jednak żałować, że nie była to dyskusja, powiedzmy w Wilanowie, na wzór historycznych "Wieczorów w Jabłonnie", forma o wiele skuteczniej przykuwająca uwagę widza niż najciekawsza, najsumienniej przygotowana prelekcja.

Sfilmowane sprawnie przez Aleksandra Lipkowskiego rozważania Adama Bronikowskiego i Zbigniewa Różańskiego o nienadążaniu i inwestycji towarzyszących wielkiej budowie przemysłowej - temat raz po raz wracający na małe ekrany - dotyczył Olsztyna, gdzie powstaje ogromna fabryka opon mająca zaspokoić zapotrzebowanie gwałtownie rozwijającej się u nas motoryzacji i dać zatrudnienie co piątemu tubylcowi. Powoli zaczynamy podejrzewać, że na ten temat nie można zrealizować programu pozytywnego, i to nie z braku ochoty czy inwencji dziennikarzy.

Zdumiewającą pomysłowość w kaleczeniu mowy ojczystej wykazują prowadzący Młodzieżowy Klub "Po szóstej". Z powodzi językowych rewelacji Krzysztofa Baranowskiego zacytujemy co celniejsze: "Kobieta jest niżej traktowane niż mężczyzna", lub "trasa równała się trzykrotnej objętości (!) Ziemi". Wywiad z Janem Młodożeńcem był arcydziełem lakoniczności z jego strony, podyktowanej, być może, pytaniem w rodzaju (znów cytat): "dlaczego pana plakaty są tak kolorowe?". Autorzy zachęcali do zadawania pytań telefonicznie - w czasie trwania programu, a chyba poniechają tej praktyki, zbyt odważnej, żeby nie powiedzieć - prowokującej.

Dalszy ciąg przygód nieustraszonego Marka Wolskiego rozgrywał się w kręgu znajomych z "Pocztówki z Buenos Aires", dołączenie na bardzo kiepskiej taśmie filmowej dziecięcej wiary w cudowne przypadki z niby autentycznym tłem politycznym złożyło się na rzecz bardziej humorystyczną niż sensacyjną. Jeżeli bohater nie zginie w trzecim odcinku "Pajęczyny", czeka nas dalszy ciąg jego perypetii w następnych iluś tam odcinkach. I za każdym razem pewno powtórka całości.

Tele-echo to program, który nigdy jeszcze nie "odbębnił" swojej audycji. Po prostu zawsze jest bez zarzutu - formalnie i merytorycznie. A przy tym interesujący.

Interesujący również był magazyn kulturalny "Pegaz" i, mimo że red. Lasota radził uprzejmie wszystkim recenzentom TV wybrać się wreszcie na urlop i - zanim to uczynię, wspomnę niecoś o tym, co zaprezentował. A więc - red. A. Osęka pokazał nam warszawską wystawę rzeźby Aliny Szapocznikow, polskiej rzeźbiarki, która przebywa czasowo w Paryżu i tam należy do awangardy artystycznej. Nie urządzą nam takiej wystawy we Wrocławiu, dobrze więc, że za pośrednictwem TV zobaczyliśmy i dowiedzieliśmy się trochę, co się dzieje w pracowniach rzeźbiarzy naszych czasów (tu przytoczę parę słów komentarza: obfitość pomysłów, bogactwo środków działających na wyobraźnię - jak w reklamie).

Przed naszym VIII międzynarodowym festiwalem piosenki w Sopocie (który będzie trwać od 17 do 29 sierpnia) oglądaliśmy w niedzielę finałowy koncert muzyki rozrywkowej "Melodije Jadrana" (Melodie Adriatyku) ze Splitu. To bardzo dobrze, że mamy możliwość porównywania podobnych imprez zagranicznych z naszymi własnymi, zwłaszcza że porównania te wypadają na naszą korzyść. Ani San Remo, ani teraz Split nie wydają się prezentować wyższego poziomu niż rodzimy Sopot. Żeby tylko "baza techniczna" dopisała, to o orkiestry, konferansjerów i całą oprawę festiwalu na pewno możemy być spokojni.

Daleki i ciekawy świat pokazano nam w dwu reportażach filmowych. Pierwszy to "Z Argentyny do Meksyku" o krajach zniszczonych wysokich kultur Majów i Azteków i o łowcach głów - Szuarach, Drugi to "U źródeł Błękitnego Nilu" o jednym z najstarszych państw świata (3000 lat niepodległego bytu, jeśli nie liczyć 5 lat obecności wojsk Mussoliniego), a zarazem jednym z najciekawszych krajów Afryki - kraju królowej Saby - o Etiopii. Abisynia, kraj, gdzie supernowoczesność wkracza w prymitywizm (a więc próba przeskoczenia jakiegoś pośredniego etapu) w ciągu panowania jednego człowieka - cesarz Haile Selassie (ur. 1891, od 1928 król-negus, od 1930 - cesarz) robi większy krok w postępie cywilizacji i kultury niż przez poprzednie tysiące lat. Nieczęsto i niewiele mamy informacji o tym ciekawym kraju.

Poniedziałkowy teatr TV, jakkolwiek przyniósł powtórzenie z taśmy wystawionej w czerwcu 1965 r. "Przygody pana Trapsa" Fryderyka Durenmatta, to jednak sztuka ta nie jest tak łatwa, aby przy powtórnym oglądaniu można się nudzić i nie znaleźć w niej czegoś nowego (można się też denerwować na niezsynchronizowaną taśmę z dźwiękiem).

Przy pierwszym oglądaniu widziałam problem zwykłego człowieka, niewinnego i w oczach bliźnich i w obliczu oficjalnej sprawiedliwości, który po dokładniejszej analizie jego życia - okazał się przestępcą. Sztuka mówiła "wszyscy jesteśmy przestępcami w tym świecie bezwzględnej walki o byt". Przy drugim oglądaniu, mając w pamięci problem pana Trapsa, czyli nas wszystkich, zobaczyłam też co innego: makabryczną zabawę sklerotycznych staruszków, którzy kibicując życiu innych - poprawiają w ten sposób zamierające własne procesy życiowe - psychiczne i fizyczne, dobrze trawią i chichocze. Chichot "wesołych Staruszków" nie zaraża jak wesoły śmiech - budzi grozę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji