Artykuły

"Dzieci słońca"

Zgodnie z tradycja - październik i listopad są okresem, kiedy placówki i instytucje kulturalne zwracają szczególna uwagę w stronę sztuki radzieckiej i rosyjskiej. Mamy więc miesiąc filmu radzieckiego, wydawnictwa rzucają na półki nowe książki, teatry występują z premierami.

W szczecińskim Teatrze Współczesnym oglądamy dramat Maksyma Gorkiego "Dzieci słońca" - w reżyserii Jana Maciejowskiego i oprawie plastycznej Zofii Wierchowicz. Wybór, sztuki i jej realizację należy ocenić wysoko...

Pozycja Gorkiego w teatrze ugruntowana została światowym sukcesem dramatu "Na dnie", podczas gdy "Dzieci słońca" najeżą do sztuk rzadziej grywanych i mniej znanych. Jest to jednak utwór bardzo ciekawy, nasycony klimatem Czechowa, naznaczony czechowowskim spojrzeniem na człowieka i jego skomplikowane związki ze światem zewnętrznym, spojrzeniem wolnym od sekciarskich uprzedzeń i hurtowych osądów. Jest to przy tym literatura bardzo rosyjska w klimacie, z charakterystycznym motywem wyobcowania szlacheckiej inteligencji, która wegetuje dość nieporadnie w społeczeństwie, ilościowo zdominowanym przez chłopów, a ekonomicznie przez kupców i pośredników; jest rok 1905. Pominę jednak społeczne funkcje "Dzieci słońca", sztuka jest w tym sensie historyczna i ma jedynie wagę dokumentu. Tym zaś, co zapewnia jej aktualność i życie

na scenie dziś - to właśnie sprawa inteligencji twórczej, jej postaw wobec ludzi i wobec życia, i z tego też punktu widzenia warte oglądać sztuki i zastanawiać się nad jej współczesną wymową.

Warto tym więcej, że przedstawienie jest dobre, ciekawe. Jan Maciejowski (reżyser) raz jeszcze dowiódł, że - wbrew temu, co sam myśli - dobrze czuje się właśnie w repertuarze naturalistycznym, że go rozumie i potrafi realizować. Przedstawienie nawiązuje w głównych zarysach do modelu teatru naturalistycznego, z jego szacunkiem dla opisowości, dla psychologicznej interpretacji działań, dla metonimicznie pojętego gestu, ruchu, mimiki, intonacji.

Szczególnie mocną stroną szczecińskiego przedstawienia jest zespołowa praca aktorów. Niektóre sceny są pod tym względem naprawdę dobrze robione, są wielogłosowe, brzmią w nich tony mocniejsze i słabsze, nie ma fałszywych. Okazuje się więc, że teatr taki jest jeszcze możliwy i że jest teatrem, pod warunkiem, że tworzywem będzie - jak w tym wypadku - literatura z prawdziwego zdarzenia.

Sam zaś fakt widocznego sukcesu aktora w teatrze napawa szczególną satysfakcją. Myślę oczywiście o naszych lokalnych tradycjach: zwykle pośpiech i niedostatek konsekwencji w pracy teatru odbijał się na aktorze. Ponadto w teatrze naszym aktor na ogół ustępował rangą "pomysłom inscenizacyjnym", które dominowały w spektaklach. Sam kilkakrotnie pisałem, pisałem, że mamy w Szczecinie dobry zespół artystyczny. Były to jednak słowa - pominąwszy wyjątki - rzucane na wiatr lub przyjmowane na wiarę, skoro, na dobra sprawę, dopiero "Dzieci słońca" przynoszą dla nich potwierdzenia. Długo na nie czekaliśmy.

Spektakl odznacza się - jak wspomniałem dobrą robotą zespołową, w tych warunkach osobne i wysokie uznanie dla Hieronima Konieczki i Zbigniewa Mamonta niech będzie dodatkową zachętą do obejrzenia przedstawienia. Protasow Hieronima Konieczki - to jednak z najlepszych ról tego inteligentnego i myślącego aktora o dużym doświadczeniu scenicznym. Rysunek postaci jest jasny, wyraźny i bogaty zarazem, choć dla stworzenia go użył Konieczka środków prostych i naturalnych. Zbigniew Mamont natomiast wydobył z roli weterynarza Czepurnoja postać najbardziej może rosyjską w tym spektaklu, owo Specyficzne pomieszanie sentymentalizmu, egzaltacji, ekshibicjonizmu, ironii i gniewu, które znamy z literatury tego okresu. Gdyby istniały nagrody miasta Szczecina - należałyby się obu aktorem za tę właśnie sztukę. Ich sukces - jak wspomniałem - był jednak możliwy dzięki rzetelnej pracy całego zespołu w osobach: Heleny Kraule (Liza), Krystyny Bigelmajer (Helena), Janusza Kilarskieco (Wagin), Wandy Rucińskiej (Melania), Jerzego Kownasa (Nazar), Józefa Skwarka (Misza), Eugeniusza Wałaszka, (Jegor), Rolanda Głowackiego (Troszin), Zofii Ordyńskiej (Niania), Mirosławy Lombardo (Fima), Danuty Chudzianki (Łusza), Bohdana Gierszanina (Toman), Czesława Rożnowskiego (Doktor) i Danieli Kolaszyńskiej (Awdotia).

Dekoracje do tego przedstawienia stworzyła Zofia Wierchowicz. Nie są najwyższym osiągnięciem tej znakomitej plastyczki, niemniej w spektaklu spełniają funkcje, jedynego może elementu teatru, który ma odwagę uogólnienia. Mówią kolorem, tonacją ścian, mebli, a zwłaszcza architekturą przejścia, które dzieli dom Protasowych od podwórza, a które przypomina jakby ramę: sceny, dzięki czemu raz dom Protasowych, a raz świat poza nim jest "teatrem"...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji