Artykuły

Minitraktat o aktorze pierwszym i ostatnim

Poemat Piotra Matywieckiego jest monologiem tytułowego aktora, którego rzekomo przypadkowym słuchaczem był autor didaskaliów. Wypowiadający tekst aktor nie kierował go do nikogo, a jednocześnie wypowiadał głośno. A więc mamy do czynienia z mową zarazem wewnętrzną, głosem zwróconym tylko do siebie samego, i wypowiedzianą, upublicznioną, otwartą na ryzyko cudzej uwagi. To bardzo szczególny pomysł kompozycyjny. Poeta sięga do archaicznego już dziś chwytu dzieła "znalezionego" przypadkiem i bardzo nowoczesnej formy "podsłuchiwania" rzeczywistości. Jego celem jest rozpoznanie w aktorstwie modelu człowieka, figury losu "każdego" z nas.

Poemat jest tradycyjny: rozwija się chronologicznie, a jego mowa to splot języka poetyckiego z dyskursem mądrościowego traktatu. Ma cztery części, pierwsza o początkach - aktorze "przedteatralnym", druga o rozkwicie w epoce Shakespeare'a, trzecia o schyłku - jego ucieleśnieniem jest aktor filmowy (część tę poprzedza umieszczona w nawiasie gorzka dygresja o teatrze antycznym, już dla nas tragicznie nieczytelnym).

Temat aktorstwa pozwala Matywieckiemu podjąć jeden z głównych problemów człowieka naszych czasów - wymykania się tego, co realne. Aktorstwo stanowiło kiedyś odejście od bezpośredniej "prawdy" codziennej egzystencji ku prawdzie głębszej, uniwersalnej i ponadczasowej. Sztuka ta była niegdyś intensyfikacją człowieczeństwa, a teraz pogłębia jego nieważkość, obnaża pozór i nieautentyczność, odbiera człowiekowi poczucie istnienia, w formie schyłkowego aktorstwa filmowego zamienia nas w nietrwałe widma, w przypadkowe przedmioty.

Punktem wyjścia Matywieckiego jest przeświadczenie, że aktor stanowi praformę człowieka, że jest potencjalnością, z której dopiero wyłaniają się różne zmienne historycznie postaci człowieka. Zresztą refleksja ta sięga głębiej wstecz: aktorami były też żywioły, pierwotne, fundamentalne elementy świata, istniejące przecież na długo przed pojawieniem się człowieka, formujące warunki egzystencji zanim zjawił się pierwszy z ludzi.

Matywiecki twierdzi, że nasza ludzka wyobraźnia, kiedy szuka konkretnych pejzaży, na przykład "świata przedludzkiego", konkretyzuje je scenicznie, jakby uznając, iż teatr określa nasze podstawowe "formy naoczności" i realia świata oswajamy gestem ich teatralizacji.

Kryje się w tym myśl o człowieku, który wysnuwa cały realny świat ze swego wnętrza, z wyobraźni, a dzięki aktorskiej grze, teatralnej kreacji - powstają namacalne przedmioty i zjawiska. Przestrzenią przedludzką, którą pra-aktor przekształca w rozmaite człowiecze przestrzenie, jest jaskinia. W poemacie Matywieckiego oznacza ona nie tylko najwcześniejsze ludzkie schronienie (dom, ale i - potencjalnie - pierwszą przestrzeń gry aktorskiej), ale też jaskinię platońską, czyli swego rodzaju pułapkę, uniemożliwiającą człowiekowi rozpoznanie tego, co istnieje naprawdę (a więc poza sferą aktorskiej gry). Pozostaje tylko pozór, odbicie - a w tej dziedzinie mistrzem i przewodnikiem jest właśnie aktor.

Wyłoniony z pierwotnego pejzażu - z pejzażu pierwotnej potencjalności - ludzki świat staje się pożywką "teatru prawdziwego", który ogarnia "człowieka i falujące żywiołowe czasy". Najpełniejszy teatr pojawia się więc wtedy, kiedy ludzkie życie rozkwita bujnością napierających instynktów życia, czego znakim jest "słynny teatr Szekspira". Równocześnie scena ta staje się miejscem, w którym człowiek spotyka tajemnicę, a nawet po prostu: niewiedzę egzystencji. Teatr jest przestrzenią, w której wydarza się mowa o samotności człowieka, któremu nie dana jest wiedza o sobie samym. Aktor objawia najistotniejszą prawdę człowieka - to ktoś nie znający siebie. Wydarzenie dramatu, gra emocji i refleksji ścigających "duszę i ciało", przyciąga widzów...

Poetycka mowa najbardziej zbliża się do prozy filozoficznej refleksji w części ostatniej, kiedy monolog dotyka kresu człowieka - "ponowoczesnej prehistorii" - kiedy wraz ze sceną zwija się cała ludzka przestrzeń. Tą boleśnie dosłowną "końcówką" ludzkiego dramatu przywołany został Beckett, ostatni autor, którego odejście otwiera czasy aktora-widma, słynnego nazwiska pozbawionego ludzkiej twarzy.

Poemat Matywieckiego jest rozpięty pomiędzy wspomnieniem realnej, choć trudno dostępnej, przeszłości człowieka i świata a dotkliwie obecną, ale rozpływającą się jak widmo, teraźniejszością. Różne wymiary spina w sobie, w swoim monologu, ktoś, kto jest kondensacją "każdego" z nas. Aktor.

Jarosław Fazan - literaturoznawca, pracownik naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego; autor książki o Mironie Białoszewskim "Ale ja nie Bóg" (1998).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji