Artykuły

Niedoskonała ziemska miłość

Z parą małżeńską MARIĄ PAKULNIS i KRZYSZTOFEM KOLBERGEREM rozmawia LILIANA ŚNIEG-CZAPLEWSKA

Miłość, małżeństwo, monotonia. Za fasadą uporządkowanego, mieszczańskiego związku bohaterów Scen z życia małżeńskiego kryje się rutyna i brak szczęścia. Dopiero rozstanie pozwoli Mariannę i Johanowi dojrzeć do szczerości i prawdziwej miłości. Czy trzeba więc zdradzić, żeby pokochać? W przedstawieniu według sztuki Ingmara Bergmana w reżyserii Romualda Szejda w warszawskim Teatrze Prezentacje role małżonków grają Maria Pakulnis i Krzysztof Kolberger. Oto historia Mariannę i Johana widziana oczami pary aktorów.

Kobiety Bergmana zawsze były bardziej domyślne i dojrzalsze niż mężczyźni. To Mariannę pierwsza przeczuwa, że coś się nie klei mimo zewnętrznych znamion cudownego życia: zasobny mieszczański dom, udane dzieci, harmonijne życie z niedzielnymi obiadami raz u jednej, raz u drugiej mamy.

Maria Pakulnis: Autor oszczędza nam opowieści o radosnych początkach małżeństwa Mariannę i Johana. Poznajemy ich, gdy kobieta chce coś zmienić w swoim życiu, bo nie czuje się szczęśliwa. Sięga po pierwszą z brzegu szansę zmiany i buntuje się przeciwko niedzielnemu obiadowi u matki. "To powinna być przyjemność, a nie obowiązek'', przekonuje sama siebie. Znamienne, że gdy 40-letnia Marianne dzwoni do mamy, serce jej łomocze ze strachu i tłumaczy się z niepokojem w głosie. Ta przełomowa scena ukazuje jak na dłoni uwikłanie Marianne. Jej dom rodzinny był pełen obłudy, rodzice karcili każdy przejaw indywidualności, seks był tabu, a życie składało się głównie z konwenansów. Wyrosła na osobę żyjącą nieświadomie. Gdy mówi do męża: "O co ci chodzi, kochanie? Ty mnie uczyłeś, że seks nie jest najważniejszy w życiu. Weź sobie kochankę, ja staram się jak umiem", jest tyleż bezradna co nieszczera. On, jak się wkrótce okaże, również nie. Na dobre małżeństwo trzeba zapracować. Dojrzali ludzie wiedzą, że to roślina wymagająca. Co jest wrogiem małżeństwa Marianne i Johana?

Krzysztof Kolberger: Rutyna i jego letnia temperatura. Mariannę jest spokojna, kulturalna, stonowana. "Nigdy się nie kłócimy, a jeśli nawet, to zawsze szukamy kompromisu, więc chyba wszystko jest w porządku". Johana drażni u żony nawet sposób, w jaki je jajko na śniadanie, jej nienaganność, monotonia małżeńska. Maria Pakulnis: Mariannę opanowała do perfekcji sztukę kamuflażu. Jest jej bardzo źle, ale nie wypada tego przed mężem okazać. Tak jak kobiecie z jej pozycją nie wypada na niego podnosić głosu albo pokazać mu się rano nie uczesani nie umalowana. Ta trzecia

Pewnego wieczoru Johan oznajmia żonie, że ma kochankę i z nią rano wyjeżdża. Przyszedł aby spakować się przed wyjazdem. Dla Marianne wyznanie męża jest szokiem. "Dziwne, niczego nie zauważyłam. Wszystko było jak dawniej, a nawet lepiej", odkrywa zdumiona. Na pytanie, co ma powiedzieć dzieciom, słyszy, że najlepiej prawdę. Jaką?

Krzysztof Kolberger: Kochanka Johana dostała stypendium. Wyjeżdża. On doszedł do wniosku, że nie może bez niej żyć. Mój bohater się miota, ma poczucie winy, ale musi dokonać wyboru. Często w życiu z różnych względów nie umiemy tego zrobić. Za to każdą decyzję zawsze jakoś potrafimy wytłumaczyć. I usprawiedliwić siebie.

Maria Pakulnis: Nie zapominajmy, że romans trwał dwa lata, zanim żona się o nim dowiedziała. Tak było Johanowi wygodnie: tu dom ułożony, śniadanko, uprana koszula, tam atrakcyjna wyzwolona kochanka, całkowite zaprzeczenie żony: spontaniczna, zazdrosna, zwariowana. Zimna i gorąca na przemian. Johan czerpał pełną garścią z tej dwoistości. Pławił się w rodzinnej monotonii, która niby wszystko niszczy, a jednak jakże człowieka uzależnia. Nie chciał rzucić się na głęboką wodę. Dopiero sytuacja go do tego zmusiła. Zaskakująca jest reakcja żony. Gdy mąż oświadcza jej, że rano wyjeżdża z kochanką, najpierw ciągnie go za język, a potem... do łóżka. Mimo wielkiego bólu w akcie rozpaczy prosi, by opowiedział o kochance, pokazał zdjęcie. Dlaczego?

Maria Pakulnis: Myślę, że nie spodziewała się, że on to zrobi. Mężczyzna chłopiec zaczyna opowiadać, jakby zwierzał się mamusi. Pokazując zdjęcia, objaśnia: "To podczas wakacji nad morzem, a to..." Wysłuchuje komplementów Marianne pod adresem kochanki, że "ma miły uśmiech i ładny biust".

Krzysztof Kolberger: Wszyscy lubimy myśleć o sobie, że jesteśmy silni, twardzi, zasadniczy, a tu nagle mężczyzna staje się śmieszny. Daje się złowić żonie na wędkę podchwytliwych pytań i ocen, które sprawiają mu przyjemność. Jej wydaje się, że jeszcze o coś walczy, choć w tym momencie wszystko jest przesądzone.

Nic nie robi wrażenia na zszokowanej Marianne, która chce się z mężem kochać, choć on woli się pakować. "Te kilka godzin należy do nas, do ciebie i do mnie. Tyle możesz dla mnie zrobić", prosi. On ulega i zdradza kochankę z żoną. A jeszcze nie tak dawno wyznał Marianne, że nudzi się, kiedy się z nią kocha, choć "technicznie jest wszystko w porządku". Wiele kobiet na jej miejscu czułoby do wiarołomnego męża odrazę, a nie pożądanie. Czym wytłumaczyć to postępowanie?

Maria Pakulnis: Desperacją kobiety zrozpaczonej. Okazuje się, że Johan, poważny naukowiec, głowa rodziny, uganiał się za panienką po lokalach, kochał się dzień i noc, awanturował i godził, by wracać do domu, gdzie cisza, spokój, kultura. Jaki z tego płynie wniosek? Że dla mężczyzny kobieta nie może być tylko dobrą matką czy dbałą gospodynią. Musi też być fantastyczną kobietą interesu, kochanką z inwencją, musi być świetna we wszystkim. Marianne za późno to odkrywa. Mężczyzna odchodzi i wraca

Poranek konfrontuje Marianne z rzeczywistością. Mąż naprawdę odchodzi, nie reagując na żałosną prośbę: "Nawet jeśli nie masz zamiaru wrócić, to powiedz, że wrócisz". Mijają miesiące, Marianne zasięga porad psychiatry, aby przetrwać. Gdy Johan po raz pierwszy ją odwiedza, z bólem wyznaje: "Kiedy mnie zostawiłeś, myślałam tylko o jednym, o tym, żeby umrzeć. A dziś udaje mi się nie myśleć o tobie przez kilka ładnych godzin. To frajda". Marianne znajduje sobie kochanka, potem drugiego. Johanowi tymczasem nie wiedzie się: prestiżowy wyjazd za granicę przechodzi mu koło nosa, z finansami krucho, dorastające córki go drażnią. No i nasycił się Paulą, z którą samotność stała się gorsza niż życie bez niej. Siedzi w pracy wieczorami. Jak kiedyś żonę tak teraz kochankę oszukuje, mówiąc, że wyjeżdża za miasto ze studentami. Pragnie ciszy i spokoju. I spotkania z Marianne, choć ta nalega na podpisanie dokumentów rozwodowych. "A potem chodźmy do restauracji. Trzeba uczcić koniec długiego i szczęśliwego małżeństwa". Johan gra na zwłokę, nie chce się rozwodzić. Dotarło do niego, jak bardzo jest uzależniony od domowego uporządkowanego życia. Tego wieczoru przed podpisaniem papierów rozwodowych kochają się na dywanie w jego biurze. Tak jak ona kiedyś, tak on teraz wiąże z tym nadzieję. Prosi, aby się nie rozwodzili. Nic z tego.

Maria Pakulnis: Kobieta jest mądra, wie, że to nie ma sensu, nic nie zmieni: "Czy to, co się stało, czegoś nas nauczy? Nie wierzę w to. Jestem pewna, że po tygodniu czy dwóch wrócimy do swoich starych przyzwyczajeń". Wie, że jest okrutna, bo mąż przeżywa trudne chwile. Ale jest jej to dziwnie obojętne. Przeżycia spowodowały, że umie analizować z dystansem swoje życie: "To wielka pokusa, żeby zacząć jeszcze raz od nowa. Tak bym strasznie chciała. Moje ja mówi mi: spróbuj. Tęsknię za tobą, kocham cię, lubię cię dotykać, dobrze mi jest z tobą w łóżku. Ale nie! Bo nie chcę jeszcze raz czegoś podobnego przeżyć. To takie trudne! Teraz ty, kochany, przekonasz się, jak to jest. Poczujesz na własnej skórze, przez co ja przeszłam". Element rewanżu, zemsty wpisany jest w każdego człowieka. Nie ma silnych, nie ma mądrych. Z takich słabostek i takich ułomności też się składamy. Krzysztof Kolberger: Nie jesteśmy monolitami. Kobieta i mężczyzna mają w życiu momenty słabości i momenty siły. Gdy jedna strona zaczyna dominować, wychodzą słabości drugiej, i na odwrót. Nie jest też tak, by jedna strona była całkowicie pokrzywdzona, a druga całkowicie niewinna. Padają zresztą znamienne słowa: "Nie ma powodu obarczać się winą. Coś się rozpadło i nie wiadomo dlaczego". Gdy trwało ich letnie małżeństwo, Mariannę i Johan nie podnosili na siebie nawet głosu. W dniu podpisania papierów rozwodowych dochodzi między nimi do regularnej bójki. Kiedy Mariannę odmawia Johanowi prawa do powrotu, ten rzuca się na nią z pięściami.

Maria Pakulnis: To moment wyzwolenia. Z ograniczeń, pęt kulturowych, wpojonych zasad savoir-vivre'u. Nic nie usprawiedliwia przemocy mężczyzny. To znowu duży chłopczyk w akcie bezsilności, której dowodem jest agresja. Szuka winnego. Atak jest najlepszą obroną.

Krzysztof Kolberger: Johan przez całe życie hamował się w swoich reakcjach. Wyciszał emocje wtłoczony w sztywne ramy, które go uciskały. Małżeństwo z Marianne nigdy nie było otwarte. Nawet nie podnosili na siebie głosu. Dopiero kochanka rozhuśtała go emocjonalnie. Upijał się z nią, mógł ją nawet uderzyć. Przestał ukrywać swoje emocje. "Jestem 50-letnim małym chłopcem z genitaliami", powie o sobie jeszcze wiele lat później mój bohater - słaby mężczyzna. Nic go nie usprawiedliwia i ja też nie będę. Szczęśliwy koniec? Gdy Ingmar Bergman pisał Sceny z życia małżeńskiego, miał za sobą pięć długotrwałych oficjalnych związków z kobietami. Po ukończeniu scenariusza wyznał: "Trzy miesiące pisałem te sceny, ale ich doświadczenie zabrało mi całe życie". W swojej sztuce nie odpowiada na pytanie, czym jest małżeństwo. Mówi jedynie, że z rzeczy, które łączą ludzi, prawdziwą wartość ma tylko to, co niepoliczalne, niewymierne, ulotne. Pasje, namiętności, emocje.

Maria Pakulnis: Najbardziej zaskakujące jest to, że Bergman okazał się przewrotnym optymistą. Nasi małżonkowie, choć już są mężem i żoną zupełnie innych partnerów (o których mówią bardzo dobrze: Johan znalazł kobietę z dużym instynktem macierzyńskim, Marianne wspaniałego kochanka i opiekuna), podczas miłosnej randki po latach są dla siebie ciepli i czuli. Musieli przeżyć katastrofę, żeby nauczyć się być ze sobą, a nie obok siebie, rozmawiać szczerze, odnaleźć harmonię.

Krzysztof Kolberger: Ci ludzie całe życie pozostają sobie bliscy. Gdy podczas wspólnej nocy Marianne żali się, że nigdy nikogo nie kochała ani nikt jej nie kochał, były mąż zaprzecza. Zapewnia: "Kochamy się obydwoje w sposób ziemski, niedoskonały. Jeśli to coś innego niż miłość, przerasta to moją wyobraźnię". "Zawsze miałeś za mało wyobraźni". Mówią sobie czule: "Dobranoc, kochanie".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji