Artykuły

Kapryśny dzieciak się nudzi

Jaki dzisiaj po 120 latach od napisania rosyjskiego oryginału jest polski Płatonow? To pytanie pozostaje bez odpowiedzi

Uwspółcześnienia wielkiej literatury stwarzają dla teatru liczne szanse. Niosą jednak także niebezpieczeństwa, przede wszystkim pozbawiają tekst wieloznaczności, która dla wielkiej literatury jest zasadnicza. Widać to wyraźnie w inscenizacji "Płatonowa" Antoniego Czechowa, którą Paweł Miśkiewicz przygotował w Teatrze Dramatycznym w Warszawie.

Twarze Płatonowa

Czechowowski Płatonow to ludzi co najmniej stu. Jest uwodzicielem, niespełnionym reformatorem marzącym o nowym, szczęśliwszym społeczeństwie, ostatnim uczciwym, wreszcie zwykłym gówniarzem i enfant terrible. Jest też zblazowanym 40-latkiem, który wyczuwa, że ze studenckich marzeń i ambicji została figa.

W przedstawieniu Pawła Miśkiewicza zabrakło panoramy społecznej i warstwy

politycznej dramatu. Sergiusz (Marcin Dorociński), naiwniak, którego Sonia (Maja Ostaszewska) zdradza z Płatonowem (Andrzej Chyra), to karykatura rosyjskiego narodnika. Mikołaj (Sławomir Grzymkowski) to lekarz marzący niegdyś o pracy u podstaw, dzisiaj marny pijak, sam Płatonow to zdolny student, który ląduje jako wiejski nauczyciel.

Łatwo mówić, trudniej zrobić. Jak pokazać świadomość, skoro nurza się ona w nudzie, jak pokazać wyrafinowanych inteligentów, skoro nic im się nie chce? Jak wreszcie pokazać Płatonowa, który eksploduje nonszalancją, pociąga brutalnością, ale nie ześlizguje się w chamstwo? Oto zasadnicza trudność.

Bez życia

Jest w "Płatonowie" Miśkiewicza kilka pięknych obrazów, jest przemyślana scenografia, nawiasem mówiąc - niebezpiecznie blisko nawiązująca do niektórych niemieckich inscenizacji klasyki rosyjskiej. Problem w tym, że ta scenografia - surowa, z trzema wannami, lampami jarzeniowymi i basenem dla nowobogackich zamiast fortepianu, fisharmonii i obrazów w złoconych ramach- narzuca współczesny kontekst, a aktorzy, choć ubrani we współczesne kostiumy, są odarci z jakiegokolwiek kontekstu.

Ów współczesny kontekst powoduje na przykład, że traci sens kwestia woźnego sądowego Marka o emeryturze, którą dostał po kampanii sewastopolskiej. Nawet tak błahe z pozoru kwestie jak zaproszenie, które Saszi kieruje do Anny: "Zejdziemy do piwniczki, napijemy się po szklaneczce zimnej śmietany", brzmią niedorzecznie.

Kogo z gości generałowej obchodzi bitwa pod Sewastopolem? Nipy w jakiej piwniczce kobiety miałyby pić tę śmietanę? Mogłyby chyba raczej zapalić jointa. Sam Płatonow, kiedy słyszy o śmierci żony, krzyczy, że ją wskrzesi. To sygnał sporu z zastanym porządkiem. On chciałby powiedzieć: "Jestem wszechmogący, nie znam żadnych barier". Do rozstrzygnięcia pozostaje tylko kwestia, czy Płatonow świadomie wyzywa świat, żartuje, czy bredzi. Tak czy owak, nie może mówić ot tak, bezrefleksyjnie.

Nie chodzi o tych kilka zdań, ale o porządek, w którym zostały usytuowane. Cóż znaczy, że Płatonow, chłopak wybitny, rzuca studia, zostaje wiejskim nauczycielem i znajduje przyjemność w manifestowaniu tych faktów? Ten Płatonow w tej scenografii nie jest wiejskim nauczycielem, bo tam nie ma żadnej wsi.

Polski Płatonow

Jaki więc dzisiaj, po 120 latach od napisania rosyjskiego oryginału, jest polski Płatonow, zgrywus w wymiętej koszuli wyłażącej ze spodni, który wyrwał się nagle z jakiegoś weselszego towarzystwa? To pytanie pozostaje, niestety, bez odpowiedzi.

To nie znaczy, że klasyki nie warto uwspółcześniać. Co nas obchodzą rosyjscy narodnicy? - zapyta ktoś i będzie miał rację. Starych aluzji można się pozbyć bez szwanku dla przesłania. Idzie jednak o to, żeby nie poprzestawać na uwspółcześnionym opakowaniu, ale żeby znaleźć współczesny klucz do Czechowowskiej myśli. To się Miśkiewiczowi nie udało.

Współczesny Płatonow mógłby być ważną próbą stworzenia dzisiejszego bohatera znudzonego efektowną konsumpcją, outsidera zawiedzionego pogonią za pieniądzem. Taki Płatonow mógłby nasz świat kontestować.

Może to uproszczenie dramatu, może taka opowieść nie wymaga Czechowa, ale myśl ta byłaby przynajmniej wyrazista i zapewne bliska części widzów. Tymczasem Płatonow w przedstawieniu Miśkiewicza pozostaje kapryśnym, chociaż niepozbawionym inteligencji dzieciakiem.

Infantylizm to chyba najgorsza rzecz, która może spotkać Płatonowa. Niech będzie uwodzicielem, cynikiem, przegranym idealistą, niech zwariuje lub przekonująco udaje wariactwo, niech cierpi, ale niech nie będzie smarkaczem, który o cierpieniu nawet nie pomyśli, chociaż często wije się w spazmach po podłodze.

Diabeł często tkwi w szczegółach, a ze szczegółami rozmaicie bywa na premierach - czasem szwankuje ruch, czasem nie słychać kwestii. Chociaż takich kłopotów jest w przedstawieniu sporo, nie będą pewnie trudne do wyeliminowania. Możliwe więc, że "Płatonow" Pawła Miśkiewicza będzie jeszcze przedstawieniem ładnym, efektownym nawet, ale nie będzie już ważkim głosem w dyskusji o świecie zmarnowanych nadziei, o współczesnym odrzuconym, który obraża się na nieciekawy świat. A na to Czechow dawał szansę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji