Artykuły

"i opowiedz o wolności..."

Lekcja śpiewu w zakładzie poprawczym. Dziewczęta mają same zaproponować piosenkę, którą chcą śpiewać. Śpiewają więc co wybrały: "W cichej celi i ponurej, gdzie nie dochodzi słońca blask...". ślicznie - mówi nauczyciel. Bardzo ładna piosenka. Ale byłaby jeszcze ładniejsza gdyby ją troszkę poprawić. I nauczyciel "sugeruje" zmiany: zamiast "ponurej" pasowałoby słowo "wesołej"... Wreszcie dziewczyny w innym już, wesołym rytmie śpiewają: "W cichej celi i wesołej, gdzie dochodzi słońca blask..." Nauczyciel jest zachwycony. Dziewczęta same przecież wybrały taką dobrą piosenkę.

Ta scena wyjaśnia chyba wyraźnie przesłanie "KOPCIUCHA" Janusza Głowackiego. Sztuki, którą dziś odczytać można jako rzecz o niedopuszczalnej manipulacji stawiającej człowieka w roli przedmiotu.

W zakładzie poprawczym powstaje film dokumentalny, który na kanwie granej przez dziewczęta bajki "Kopciuszek" ma - jak mówi reżyser, bohater sztuki - "postawić społeczeństwu kilka pytań, oskarżyć. Jak to jest możliwe, żeby te młode dziewczęta ... nasze dzieci znalazły się tutaj". Reżysera interesuje efekt artystyczny. Film może widzem wstrząsnąć, jeśli będzie prawdziwy. Ale prawdę modna osiągnąć tylko bezceremonialne naruszając sferę prywatności występujących w filmie dziewcząt.

Kopciuszek z bajki - dziewczyna najbardziej wrażliwa i inteligentna - nie chce się poddać. Reżyserowi pomaga nauczyciel, zastępca dyrektora (niepotrzebnie chyba autor i reżyser tak mocno akcentują symptomy choroby psychicznej tego małego autokraty). Jeśli dla efektu artystycznego potrzebny jest szok - to trzeba do szoku doprowadzić. Choćby przez szantaż albo prowokację. Metody zastępcy dyrektora .są przejrzyste. Przywódczyni dziewcząt - jak gdyby psychiczny odpowiednik zastępcy dyrektora w "drugim życiu" zakładu - woli udawać, że ich nie rozumie. Lepiej grać na użytek reżysera, pamiętać o "dramatycznym" drżeniu rąk, gdy pracuje kamera i prowadzić grę o własną, lepszą pozycję w zakładzie.

W warstwie dosłownej można "Kopciucha" odbierać jako sztukę na temat niedopuszczalnych metod stosowanych przy kręceniu filmu dokumentalnego. Rzecz jest tym bardziej interesująca dla profesjonalistów, nawiązuję bezpośrednio do głośnego filmu dokumentalnego "Psychodrama" autorstwa Marka Piwowskiego i właśnie Janusza Głowackiego. Ale nie dlatego "Kopciuch" wzbudza zainteresowanie w wielu miastach, że wszyscy pasjonują się rozterkami moralnymi filmowców dokumentalistów. Problemem moralnym o znacznie szerszym znaczeniu jest - stosowalne niedopuszczalnych metod w realizacji pięknych skądinąd celów. Traktowanie człowieka jako środka, jako przedmiotu.

W "Kopciuchu", reżyserowanym w Kielcach przez Józefa Skwarka, występuje kilkoro spośród aktorów rozpoczynających dopiero pracę w Teatrze im. Stefana Żeromskiego. Zwracają uwagę zwłaszcza: odtwórczyni roli tytułowej Zofia Koechler oraz Jadwiga Dziedzic (Książę). Na szczególne uznanie zasługuje jednak - chyba przede wszystkim - rola Jacka Zbrożka, który uwiarygodnił postać zastępcy dyrektora. Widać, że to on jest motorem wydarzeń. Reżyser (Cezary Kapliński) chętnie korzysta z jego pomocy, prowokuje dalsze działania, ale sam chciałby pozostać w sytuacji tego, kto nie brudzi sobie rąk.

"Kopciuch" ma niewątpliwie pewne zadania "interwencyjne". Ale nie jest na szczęście tylko publicystyką. Sprawdza się więc na scenie dziś, gdy publicystyka może wracać na łamy gazet. Jest w tym oczywiście dusza zasługa realizatorów kieleckiego przedstawienia, które teatr może zanotować po strofie rzetelnych osiągnięć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji