Artykuły

Wielka Fedra

Jean Racine: "Fedra". Tragedia w 5 aktach. Przekład: Tadeusz Boy-Żeleński, reżyseria: Wiłam Horzyca, dekoracje: Jan Kosiński, kostiumy: Jan Kosiński i Henryki Głowacka, muzyka: Tadeusz Maklakiewicz. Premiera w Teatrze Narodowym.

Na inaugurację swej kadencji dyrektorskiej w Teatrze Narodowym wznowił Horzyca swój i sukces poznański sprzed lat ] ośmiu: "Fedrę" z Ireną Eichlerówną.

Wznowienia zazwyczaj nie osiągają wyżyn pierwowzoru. Przykład sprzed lat kilku, nieudanego wznowienia "Lubow Jarowaja" Treniewa w Teatrze Polskim, sukcesu Dąbrowskiego w Krakowie - świadczy, jak bardzo to niebezpieczne przedsięwzięcie.

Jeżeli zatem stwierdzimy, że po przedstawieniu "Fedry" spotkał się Horzyca z owacją zarówno jako reżyser, jak. i jako dyrektor, musiały istnieć jakieś szczególne przyczyny, dzięki którym ta dawna "Fedra" poznańska nie okazała się "potrawą odgrzewaną", nie zastygła w kubizmie dekoracyjnym, w jakim ją odegrano, nie zakurzyła się w kostiumach hieratycznych i stylizowanych, w jakie ją odziano. I tak jest rzeczywiście. "Fedra" pulsuje żywą krwią, wybucha wielką namiętnością, jest lawą, wrzącą w granitowym kraterze wulkanu - dzięki grze naszej najświetniejszej tragiczki, Ireny Eiechler, która nie ograniczyła się do skopiowania swej kreacji poznańskiej, przeciwnie, pogłębiła ją, rozwinęła, nadając jej przez to jeszcze bardziej piętno własnej indywidualności.

Gdym przed ośmiu laty pisał na tym miejscu o Eichlerównie jako Fedrze, podziw dla jej kunsztu aktorskiego walczył z odruchami sprzeciwu wobec pewnych chwytów formalnych, które artystka zastosowała w poszukiwaniu najbardziej oryginalnych środków wyrażenia tragedii Fedry. Nie cofnęła się wówczas Eichlerówna przed niezwyczajną akcentuacją słów i zdań, przed osobliwym układem gestów i póz, które zaskakiwały, a już zwłaszcza niecierpliwiły świeżo nawróconych chwalców wąskiego realizmu. Od tego czasu poszerzyli swój warsztat poznawczy: i Eichlerówna i jej krytycy. Wielkie już wówczas dzieło aktorskie oczyszczone zostało ze zbędnych sztukowań i sztuczek, nabrało tak klasycznych kształtów jak klasyczna jest sztuka Racine'a o nieszczęsnej mitycznej królowej w mitologicznej Grecji.

Feudalny teatr Corneille'a i Racine'a stworzył swoją ścisłą, spetryfikowaną konwencję, jak teatr antyczny, jak opera chińska. Można w różny sposób starać się o naruszenie tych konwencji, o rozluźnienie rygorów, o zastrzyk świeżej krwi w sklerotyczne żyły. Ale jedno jest pewne: ta sztuka staje się martwym zabytkiem, dokumentem minionej historii i minionego stylu, jeśli nie odradza jej, nie wskrzesza wielki kunszt aktora. Ożywić posągi, zbudzić do życia marmurowe aleksandryny, zabytek martwej kultury zamienić w tradycje żywą - oto zadanie teatru wobec "Fedry".

To zadanie spełnia Eichlerówna w sposób klasyczny i doskonały. "Najwspanialsza może rola kobieca w całym teatrze świata" - jak, nie bez pewnej egzaltacji zresztą, wyraził się Boy - znajduje w Irenie Eichlerównie godną następczynię najświetniejszych aktorek polskich i obcych. Pod purpurą czy bielą pięknie dobranych kostiumów, pod przejrzystą jak z gazy otoką nieskazitelnie dwornych, maskujących słów, tętni wielka namiętność, nurt uczuć, które rwą wszelkie tamy. Artystka w niczym nie narusza tym razem konwencji teatru króla, którego nazywano Słońcem. Jej zrytualizowane gesty, jej cudowny głos są twórczym i indywidualnym rozwinięciem tradycji - to znaczy są najtrudniej nowatorskie. "Nigdy zbyt jaskrawych barw, przesadnych krzyków. A przy tym ten cudowny głos, którym włada z takim kunsztem i którym posługuje się tak czarująco, byłbym niemal skłonny powiedzieć - muzycznie".

"W wiersze Racine'a umiała wprowadzić owe szerokie obrazy bólu, dostojeństwa, namiętności, będące jej własnym arcydziełem i w których poznawało się ją tak, jak poznaje się malarza w portretach malowanych z rozmaitych modelów".

To słowa narratora "W poszukiwaniu straconego czasu" o nieśmiertelnej Bermie w roli Fedry. Kiedyś, przed laty, pisarz "aby móc zgłębić, aby próbować odkryć, w czym tkwi artyzm" Bermy - "pragnął zatrzymać, unieruchomić na długo każdą intonację artystki, każdy wyraz jej fizjognomii... Ale jakże to trwanie było krótkie!"

Po latach Proust poddaje analizie dawne wrażenia: "Nie odczułem przyjemności słysząc Bermę... Powiedziałem sobie: zatem nie podziwiam jej... Ale myślałem wówczas jedynie o tym, aby zgłębić grę Bermy, byłem pochłonięty tylko tym, starałem się otworzyć moją myśl możliwie najszerzej, aby przyjąć całą zawartość tej gry. Rozumiałem teraz, że to właśn ie znaczyło podziwiać".

I oto: "Berma weszła na scenę... Jak owe twarze zmarłych, które ścigaliśmy namiętnym wysiłkiem pamięci nie mogąc ich odnaleźć, a które, kiedy już o nich nie myślimy, jawią się przed naszymi oczyma łudzono żywe, tak talent Bermy, który uciekał przede mną, kiedym się silił pochwycić jego istotę... teraz narzucał się z całą oczywistością memu podziwowi".

I te jeszcze słowa pozwólcie mi wynotować z "Prousta: "Moje wrażenie - szczerze mówiąc, milsze od dawniejszego - nie było odmienne. Jedynie nie konfrontowałem go już z uprzednim abstrakcyjnym i fałszywym pojęciem geniuszu dramatycznego; rozumiałem, ze geniusz dramatyczny to właśnie to".

Kreacja Ireny Eichlerówny w roli. Fedry powinna zostać utrwalona nowoczesnymi środkami filmu, nie w celu zachęcania do jej naśladownictwa - bo zjawisko jest niepowtarzalne - lecz dla tych przyczyn, dla których się chroni dzieła sztuki.

W sąsiedztwie gry Eichlerówny bledną i zapadają w cień inne role, potrzebne przede wszystkim do i tego, by były tłem dobrze dobranym do wielkiego monologu Fedry. To zadanie skromne, ale ważne i do wypełnienia wcale nie tak łatwe, jakby się wydawało. Zespół asystujący Fedrze wypełnił je na ogół poprawnie, zwłaszcza Igor Śmiałowski i Zdzisława Życzkowska. Ich modulacja głosu, hieratyczne gesty, zastyganie w klasycznych pozach, dobrze służą podkreślaniu dramatycznych losów Fedry. Są jednakże dwie skazy na tym obrazie? Kazimierz Wichniarz nie wyzbył się tonu. Heroda z bajki, którym raził już w przedstawieniu poznańskim; a Danuta Szaflarska była interesującą Aricją, wszakże z innej epoki, z innej sztuki, z innej konwencji teatralnej. Jej ton, z lekka jakby ironiczny, podawanie tekstu sprozaizowane, sprawiały, że widoczne w ruchach i pozowaniu się Szaflarskiej wysiłki, by grać Racine'a, a nie Giraudoux, przeważnie chybiały.

A sama sztuka i jej oddziaływanie na współczesnego widza?

Namiętny wielbiciel Racine'a, Boy przeciwstawić się starał Rasyna staremu Kornelowi i był zdania, że Racine zupełnie się nie zestarzał, byle go umieć czytać, byle pod powłóczystymi szatami wyczuć bicie romantycznych serc. Uogólnienia nie zawsze są bezpieczne. Ale sądzę, że nie omylę się jeśli powiem, że widz. współczesny nie rozróżnia pomiędzy "oddaleniem się" Corneille'a a "przybliżeniem" Racine'a. Sądzę, że dla znakomitej większości widzów feudalna sztuka francuska z XVII wieku, sztuka cerebralna i dworska, jest odbiciem martwej stronicy historii, pokazem świata, odległego nie tylko w czasie.

Na zakończenie trzeba mi dorzucić jeszcze jedną uwagę:

Odnosząc sukces jako reżyser i dyrektor, niepotrzebnie zechciał go Horzyca poszerzyć o laur interpretatora sztuki. Zamieszczony w programie teatralnym jego uczony komentarz nic nikomu nie wyjaśni. Wystarczy zacytować taki z niego urywek: "Gdy z ciemnego dna świata zawiał wiatr i utkane z mgieł kolumny rozpływały się w nicość, dopiero wówczas poeta "Fedry" stawał twarzą w twarz z prawdziwą swą rzeczywistością: z porzuconą gdzieś w mrokach kosmosu samotną duszą ludzką, istniejącą jakby poza wszelkimi -wymiarami czasu i przestrzeni. W tych mrokach błąkają się jak mdłe ogniki dusze potępione już zanim istnieć poczęły, wieczyście samotne, beznadziejnie zamknięte w granicach swej jaźni, które przekroczyć i przełamać może tylko - spowiedź. Do tego tylko są zdolne i to też uprawiają tylko, gdy unoszone kosmicznymi wichrami mijają się w mrokach abyssu". I odwrotnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji