Artykuły

Starzy Przyjaciele

Na scenie Teatru Powszechnego doszła do głosu młodzież. Dała jej ku temu okazję komedia Maliugina pt. "Starzy przyjaciele", zamykająca (?) jak informuje "Scena i widownia" - sezon Teatru Powszechnego. Autorowi tej naiwnie-sympatycznej komedii o młodzież bowiem przede wszystkim chodzi. Przyklasnąć jak najżyczliwiej należy dyrekcji teatru, że komedię tę na scenę wprowadziła, bo dało to możliwość odświeżenia przekwitającej atmosfery sceny i zespołu. Mieliśmy okazję przyjrzeć się tym zielonym pędom, posiadającym wszelkie zalety i wady związane z tą barwą.

Żywioł młodości idący przez życie pod horyzontem przecinanym wybuchami pocisków i bomb, to nurt i klucz tej na pół dziecinnej komedii.

Huczy oto pod Leningradem artyleria niemiecka. Pociski walą się na miasto. Nastrój znany Warszawie. Kraj zagrożony hitlerowską zagładą. W momencie tym wyzwala się w młodych sercach i w sercu Rosji niespodziewana potęga - patriotyzm. Potęga, która zaskoczyła Hitlera i której symbolem stał się Stalingrad. Ona dominuje w komedii. Ona prowadzi ku prawdzie. Ona przemienia dzieci w bohaterów. Fakt aż nadto dobrze znany w naszych dziejach.

Młodzież leningradzka, ukazana przez Maliugina, pod ciosami hitlerowskiej pięści pojęła sens słowa - ojczyzna. Pojęła to prosto i głęboko. I ta prostota odsłania prawdę. A prawda ta polega na tym; że postawę i ideały owej młodzieży określić można niemal bez zastrzeżeń hasłami filareckimi i wezwaniami "Ody do młodości": "Ojczyzna, nauka, cnota" - "I ten szczęśliwy, kto padł wśród zawodu, jeżeli poległym ciałem dał innym szczebel do sławy grodu". To właśnie jest w tej komedii - mimo jej rozbrajającej w wielu miejscach naiwności - ujmujące i niespodziane. Ta młodzież nie organizuje wieców propagandowych, lecz idzie ku prawdzie i prawdzie świadczy życiem. Przez to Maliugin staje się głosicielem rzetelnego humanizmu, a przez to samo oddala się od materialistycznęj koncepcji człowieka, zbliża się natomiast do koncepcji chrześcijańsko-personalistycznej (postacie: nauczycielki Fiedotowej, Zajcewa, żołnierza i pedagoga oraz Toni, przemienionej pod wpływem przeżyć wojennych).

Temu czystemu klimatowi wewnętrznej prawdy towarzyszy szczera wesołość, nie wyszukana wprawdzie, kawalerska, ale często psychologicznie prawdziwa.

Młode pokolenie aktorów dorwało się do tej komedii z impetem. Ci, którzy dotychczas grywali trzeciorzędne epizodziki, spychani przez tych, którym czołowe role należą się "z wieku i urzędu" grają teraz pierwsze skrzypce aż pękają struny. Trzeba przyznać, że na ogół z powodzeniem. Zwłaszcza p.Sadowy i p. Morawski. Pierwszy - w swej żywiołowości i wdzięku, drugi - w wewnętrznej sile. P. Stępniówna w dużej mierze przezwyciężyła krępującą ją dotychczas sztywność, ale jeszcze się z niej całkowicie nie wyzwoliła. W ogólnej wesołości i we wspólnych smutkach skutecznie współdziałają pp. Stępniakówna, posiadająca doskonałe warunki zewnętrzne, Rostkowska, Tkaczyk i bezimienna Sima. Pani Szczepańska w trudnej roli matki i wychowawczyni w wielu momentach dyskretnie wydobywa na powierzchnię komedii, głębiej ukryte humanistyczne prawdy.

Nie ulega wątpliwości, że komedię Maliugina, stojącą gdzieś na pograniczu utworu debiutanckiego i dojrzałego, zobaczyć należy jako ciekawą i nie pozbawioną wdzięku pozycję współczesnego teatru radzieckiego, która odbiega dość niespodzianie od ogólnych wyobrażeń na temat sztuki radzieckiej tak mocno powiązanej z zasadą "zamówienia społecznego".

[recenzja z prywatnego albumu Witolda Sadowego w zbiorach IT]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji