Artykuły

Garderobiany pod Holoubka

50 lat pracy na scenie Gustaw Holoubek podsumował niezwykłe jak na jubileusz. Rola Sira w "Garderobianym" Harwooda jest dość okrutną wiwisekcją aktorskiej osobowości, asumptem do wyznań nie pasujących zgoła do atmosfery teatralnego święta.

Reżyser i aktor pragnący zmierzyć się ze sztuką Harwooda muszą odpowiedzieć sobie i widzom na podstawowe pytanie: Jakim aktorem jest Sir? Czy tylko nieznośnym egocentrykiem traktującym świat jako scenę do grania na niej nowych ról, a ludzi jak posłuszne rekwizyty, przy tym wszystkim aktorem miernym, czy też artystą najwyższej klasy, któremu wybacza się wszystkie ułomności?

Sir i inni

Gustaw Holoubek w swoim ujęciu postaci Sira pokazał przede wszystkim człowieka z niezliczonymi słabościami, potrafiącego jednak manifestować w sobie tylko właściwy sposób przywiązanie i miłość. Sir zdaje się przez cały czas grać przed światem. Można odnieść wrażenie, że załamanie nerwowe, którego padł ofiarą, jest jeszcze jedną okazją do swoistej psychodramy, do wymuszenia na otoczeniu zainteresowania swoją osobą.

Postać stworzona przez Gustawa Holoubka przechodzi jednak ewolucję. W miarę nakładania charakteryzacji i ubierania się w kostium Leara tanie aktorstwo Sira znajduje właściwy wymiar. Zbyt szeroki gest kabotyna wchodzącego w rolę Leara przestaje razić. Sceny teatru w teatrze, rozgrywające się w czasie trwania przedstawienia Gustaw Holoubek rozgrywa w ogromnym skupieniu, bardzo oszczędnymi środkami.

W tej właśnie części spektaklu znajduje się najpiękniejsza moim zdaniem scena. Kiedy Sir rozmawiając ze swoją inspicjentką Madge (Maria Chwalibóg) pragnie przekazać jej album z recenzjami, to w interpretacji Holoubka nie ma to nic wspólnego z pustym gestem zakochanego w sobie aktora. Ta prośba nabiera głęboko ludzkiego wymiaru. Jest błaganiem o pamięć. Po raz pierwszy od długiego czasu widzieliśmy takiego Holoubka, pozbawionego dystansu, głęboko zaangażowanego. Sir zmusza przecież do bezwzględnej szczerości.

Jakim aktorem jest bohater sztuki z Ateneum? Krzysztof Zaleski, który "Garderobianego" wyreżyserował, udzielił na to pytanie odpowiedzi cząstkowej. Fragmenty sztuki rozgrywające się na scenie usunięte zostały z oczu widzów, a wspaniale wypowiedziane urywki monologów Leara słyszymy w głośniku. Twórca przedstawienia popełnił teatralne samobójstwo pozbawiając Sira możliwości usprawiedliwienia tej postaci. Szkoda.

Przedstawienie w Ateneum sprawia wrażenie ustawionego "pod Holoubka". Krzysztof Zaleski nie zarysował psychologicznie żadnej ze skomplikowanych relacji łączących ludzi w sztuce Harwooda. Nosi ona tytuł "Garderobiany", a tu powinna raczej zmienić go na "Sir i inni".

Zmęczoną życiem Lady, towarzyszkę życia Sira Maria Pakulnis zagrała z patosem trudnym chwilami do wytrzymania.

Przedstawienie Zaleskiego nie jest wolne od wad i kardynalnych błędów. Należy je jednak obejrzeć. I to nie tylko ze względu na rolę Gustawa Holoubka. Cieszmy się talentem Dominiki Ostałowskiej, która zupełnie inaczej podeszła do roli młodziutkiej aktoreczki Irenę. Inaczej, bo zwykło się myśleć o tej postaci jako o panience, która karierę w teatrze buduje tzw. metodami pozascenicznymi. Ostałowska zaproponowała rolę dziewczyny kochającej teatr, a przede wszystkim wpatrzonej w wielkiego mistrza, o Dominika Ostałowska zagrała w Ateneum kilka świetnych ról. Warto przyglądać się tej młodziutkiej aktorce, bo jest wielką nadzieją naszych scen.

Sir i Irene

Nietaktem jest wspominanie niegdysiejszych wieczorów w teatrze. Po obejrzeniu "Garderobianego" w Ateneum nieuniknione będzie jednak przypomnienie, sobie wielkiego przedstawienia Zygmunta Hubnera z Teatru Powszechnego.

Tamten wieczór mam w pamięci. Z tego pozostanie Sir Gustawa Holoubka i młoda, pełna nadziei Irenę Dominiki Ostałowskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji