Artykuły

Baba-głuptas

ZAWSZE przypomina mi się ową historyjka, gdy widzę pracowite usiłowania naszych drogich artystów, by ich przedstawienie zawierało tzw. aluzje do rzeczywistości. W taki oto prosty sposób łacno staniemy się herosami własnego środowiska, a może nawet zostaniemy uroczyście pochwaleni przez korespondentów prasy zachodniej i w taki oto wygodny sposób wejdziemy do historii. No i mamy znowu kolejny okaz tego, co to w moich młodych latach określało się powiedzonkiem, zresztą lekceważącym: dowcip czy wysiłek?

Teatr Kameralny zaprezentował nam oto sztuczkę Marii Jasnorzewskiej-Pawlikowskiej "Baba-dziwo" i to pomyślaną w intencji dyrekcji, by godnie uczcić jubileusz półwiecza na scenie Niny Andrycz.

Okoliczności jubileuszowe winny skłaniać recenzenta do łagodnego potraktowania owego teatralnego ewenementu i tak też zapewne by, się stało, gdyby nie różne śmieszne publikacje na łamach naszej prasy i chwalące linię repertuarową Kazimierza Dejmka i to "w całej rozciągłości" - jak mawiała pewna zacna dama. W Wielkim Poście na znak pokuty i miłości bliźniego, pani ta czytywała czasopisma dewocyjne i pierwsza kłaniała się swym sąsiadkom.

Muszę się zastrzec na wstępie, że lubię poezję Marii Pawlikowskiej i wzruszają mnie wspomnienia o niej wyszłe spod pióra jej rodzonej siostry, czyli Magdaleny Samozwaniec. Ale:.. tzw, modne come backi jej sztuk na scenach polskich z reguły okazywały się, łagodnie mówiąc, nieporozumieniami. Najlepiej jeszcze wypadały jako słuchowiska radiowe. Pewnie - dlatego, że bywały mocno skrócone i nie trzeba było oglądać aktorów w akcji. Zupełnym zaś horrorem intelektualnym staje się wznowienie po blisko półwieczu komedii, w której liryczna poetessa próbuje rozprawić się z faszyzmem, dokładając przy tej okazji parę własnych obsesji np: na temat macierzyństwa. Wówczas nikt nie żądał od powiewnych dam by rozumiały się na arkanach polityki, tyle tylko, że potem była wojna i pozornie operetkowy dyktator zatopił we krwi nie tylko tę starą wytworną Europę, i to w imię wyższej, germańskiej kultury i precyzyjnej organizacji techniki ludobójstwa. Tak więc gruchania, o dyktaturze w wersji naszej słowiańskiej. Sajo dziś: budzą lęk i grozę, związaną z uświadomieniem sobie stanu świadomości pewnych, nawet sympatycznych skądinąd kręgów naszej twórczej inteligencji. Sprawiedliwość nakazuje tu dodać, iż Hitler, był wyjątkowo uczulony na przedstawianie własnej osoby na scenie czy łamach prasy satyrycznej. Stąd też na liście poszukiwanych przez gestapo znalazła się nasza poetka obok Ludwika Sempolińskiego, który wykonywał satyryczną piosenkę: Ten wąsik, ach, ten wąsik... Maja Berezowska za swe karykatury powędrowała do obozu koncentracyjnego.

Dawne ostrze antyhitlerowskiej komedii oczywiście dziś nikogo już frapować nie może, więc subtelny reżyser w osobie p. Mariusza Dmochowskiego musiał się postarać, żeby brawka koniecznie były. A jakże, są... Żeby zaś nie było wątpliwości, w jakim miejscu należy klaskać - aktorzy efektownie zawieszają frazę i już się nikt: nie pomyli. Tyle tylko, że takie gierki opracował bezbłędnie teatr w Kołomyi A.D. 1873...

A tymczasem bardzo trudno wpadać w nastrój euforii artystycznej po premierze w Kameralnym. Reżyser nie miał żadnej koncepcji: przedstawienia, ciągnie się ono miejscami, ze szczęką opada, z nudów, a miejscami gra z przytupem ma zamaskować mielizny intelektualne i stare dowcipy owej przedawnionej, bo z innej epoki, komedii politycznej.

W tamtych latach pomysł, iż dyktatorem i to w wojskowym stylu może być kobieta - sam w sobie był już zabawny. W ostatnich czasach różne panie w roli premierów czy przywódców politycznych pokazały, iż potrafią być równie stanowcze, a kto wie czy nawet nie ostrzejsze od panów. Ginie więc z winy historii podstawowy śmieszny atut artystycznego przedsięwzięcia, A ponadto - trudno pisać źle o Jubilatce... ale tej roli Nina Andrycz nie zaliczy z całą pewnością do swych sukcesów scenicznych. Jej potężna indywidualność zdominowała chwiejnego i nijakiego w swych racjach reżysera. Każdy zresztą w tej komedii gra postać z innej sztuki. Nikt nie starał się nawet zaufać zamysłom artystycznym samej Pawlikowskiej, co także jest dodatkowym dowodem anachroniczności intelektualnej komedii. Może jedynie tym tropem poszła Irena Szczurowska, stwarzając kreację najbardziej zgodną z intencjami autorki. Obiektywnie tu należą się duże brawa za aktorstwo. Niestety, na tym koniec.

Tak bowiem źle zagranej sztuki w Kameralnym nie widziałam chyba w ogóle - a pamiętam przedstawienia w nim od samego zarania. Marek Barbasiewicz wygląda wprawdzie imponująco, dopóki nie wygłasza kwestii. Powinien grywać posągi. Anna Nehrebecka na ogół gra swą jedyną życiową rolę panienki z białego dworku. Widzom trudno uwierzyć, iż ma być to wybitna uczona i to także mądra kobieta, w miarę potrzeby chowająca się za plecami swego męża - rozkojarzonego karierowicza. Aż dziw, iż udało się jej w ogóle coś wymyślić. Wiek skłania, by grywała jednak kobiety dojrzałe. Wiochny, apage.

Ulubieniec publiczności, czyli Igor Śmiałowski zdecydowanie nie wie, co ma uczynić ze swą groteskową rolą. Ma się ochotę krzyknąć z widowni: kończ, waść, wstydu oszczędź. To bardzo przykre widzieć - jak męczy się człowiek, którego lubimy. Nieszczęsna Laura Łącz w szatce motyla ze złamanym skrzydłem - już przez tę młodopolską symbolikę ma duże kłopoty z przekonaniem widzów co do swego dramatu itp. itd.

Publiczność ze zrozumieniem przyjęła przesłanie reżysera. Bezbłędnie wychwytywała aluzje co do zwiększenia ilości jaj na kartki. Dzielnie także rozszyfrowała wszelkie inne powiedzonka, wymagające tyleż intelektualnego wysiłku, ile wkładał ów pacjent z cytowanej na wstępie anegdoty. Dla pewności bileterki znowu trzymały zamknięte drzwi na widownię, by końcowa owacja mogła być pełniejsza i dłuższa. Nawet najbardziej nieuświadomionemu przypomina to o jego obowiązkach: klaskać, panowie, klaskać. Bis.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji