Artykuły

Świat jest teatrem czyli "Operetka" po raz trzeci

Główne cechy formalne wyróżniające inscenizację "Operetki" przygotowaną przez Kazimierza Brauna (premiera 21.V. we wrocławskim Teatrze Współczesnym) sygnalizuje już pierwsza scena spektaklu. Przed czerwoną kurtynę wychodzą lokaje Szarma i Firuleta, rozsuwają ją, wychodzą. W głębi białe podium, przypominające scenę teatru ogródkowego (z jego każdej strony schodki), na nim tyłem do widowni nieruchomo stoi grupa pańska. Pod podestem lokaje (i podobne do nich manekiny) podpierający go niczym kariatydy. Na horyzoncie wisi miniaturowy obrazek kościoła. Na scenie przedniej, po obu stronach przy ścianie, niby loże teatrzyku ogródkowego umajone sztucznym kwieciem. Pośrodku sceny osiem białych krzesełek zwróconych w stronę podestu. Z otworu na proscenium wychodzi Fior (wygląda jak dyrygent za pulpitem), daje znak, słychać pierwsze takty muzyki. Grupa pańska ożywa, schodzi z podestu, siada na krzesełkach, dyrygowana przez Fiora śpiewa "krzesełka lorda Blotton". Na podest wchodzi Szarm z lokajem Stanisławem. Padają pierwsze słowa dramatu.

Orientujemy się więc, że spektakl rozegrany zostanie w konwencji teatru w teatrze, a mistrzem ceremonii - reżyserem, dyrygentem całości będzie Fior. Natomiast organizacja przestrzeni teatralnej ilustruje hierarchię społeczną warstw w dramacie występujących: kościół, arystokrację, proletariat; (szczególnie owe manekiny-kariatydy stanowią ilustrację już nazbyt werystyczną).

W objaśnieniach do "Operetki" Gombrowicz pisał: "Monumentalny idiotyzm operetkowy idący w parze z monumentalnym patosem dziejowym - maska operetki, za którą krwawi śmiesznym bólem wykrzywione ludzkości oblicze - to byłaby chyba najlepsza inscenizacja "Operetki" w teatrze. Ale i w wyobraźni czytelnika". Wydaje się, że podobnie rysowała się "Operetka" w wyobraźni Brauna, z jedną tylko różnicą: idiotyzm operetkowy nie był dla niego monumentalny, a raczej piramidalny. Stąd też przyjęta przez reżysera koncepcja teatru w teatrze: idiotyzm libretta operetkowego usprawiedliwić można poprzez wystawienie go w konwencji umożliwiającej kolejną bzdurę i niedorzeczność. A jednocześnie, odsłaniając w kolejnych aktach, nieukrywane przecież zbytnio, konkretne urządzenia budynku Teatru Współczesnego, bardziej tragicznie da się ukazać "śmiesznym bólem wykrzywione ludzkości oblicze".

Dwustopniowość inscenizacyjna niesie w sobie jednak pewne niebezpieczeństwa. Granie na scenie teatru, prowadzi niejednokrotnie do piętrzenia zadań teatrowi tylko służących; dzieło przypomina wtedy księgę cytatów. Twórcy wrocławskiej "Operetki'9 nie udało się owej pułapki całkowicie uniknąć, szczególnie w akcie pierwszym dramatu. Tu akcja sceniczna stanowi właśnie składankę numerów operetkowego rodowodu (tzn. opartych na przerysowaniu, idiotyzmie, etc). Odczytywanie dramatu poprzez działanie teatralne, nie tylko to zawarte w tekście explicite, ale i to zaledwie sugerowane, decyduje o stylistycznej i dramaturgicznej jednorodności pomysłów. Nie tworzą one jednak - i jest to świadome założenie reżysera - atmosfery widowiska operetkowego.

W akcie drugim usunięte zostają: podest i boczne loże, także krzesełka. Uzyskana dzięki temu przestrzeń nie tylko sprzyja płynniejszej kompozycji przedstawienia. Wskazuje przede wszystkim, iż teatr ogarnia powoli cały zamek (już nie scenkę-podest) i wszyscy goście zagrają swe role. Nieprzypadkowo ucharakteryzowany Fior przypomina konferansjera z filmu "Kabaret". Nad amatorskim teatrzykiem - nad rewią mód ciążyć zaczyna duch historii, patos dziejowy. Rozpoczyna się bal workowatych. Hufnagiel i Profesor - trzymając się bardzo blisko siebie - nie odstępują ani na krok Fiora. W pewnej chwili, kiedy wszyscy tańczą, łapią go i wrzucają w dziurę, z której wyszedł na początku przedstawienia. Od tego momentu Hufnagiel przejmuje "stanowisko" dyktatora mody. Ubrani w worki lokaje mieszają się z państwem, Szarm z Firuletem spuszczają złodziejaszków. Bal zamienia się w ogólne, chaotyczne rozprzężenie, goście krzyczą, śmieją się, piszczą. Gaśnie światło. Cisza. Po chwili słychać głos Fiora: "Dobrze, że zawsze mam przy sobie moją elektryczną latarkę". Mistrz podnosi klapę w podłodze, wychodzi, oświetla poszczególne postacie. Opuszczone do pasa worki odsłaniają nową modę, hitlerowskie mundury Generała i Markizy, poszarpane stroje pozostałych gości.

Całkowite zwycięstwo odnosi Braun w trzecim, najtrudniejszym akcie przedstawienia. Dodając aktorom partie śpiewane, w kreacyjny sposób wykorzystując muzykę, uzyskuje reżyser tożsamość piramidalnego patosu dziejowego i piramidalnej niedorzeczności form teatralnych; także zgodność szekspirowskich scen aktu z szekspirowskim rozumieniem świata-teatru.

Początek aktu trzeciego rozgrywa się na zagraconej scenie przedniej. Od dalszej części sceny oddziela ją spuszczona spod sufitu brudnoszara zasłona-kurtyna. Zza niej dochodzą Odgłosy rewolucji. Słychać pieśń - hymn lokajstwa zwycięskiego: "Wyrwać im, wyrwać im, wyrwać nogi. Naprzód prawą, potem lewą wyrwać im". Na scenę wpadają Hufnagiei z Profesorem i rewolucjonistami - zabierają oskarżonych. Fior domaga się sądu. Przywódca wyraża zgodę, podchodzi do zasłony, ściąga ją. Reflektory ostro oświetlają stojący w głębi podest, brudny, nie pomalowany, na nim przyłapany w trakcie rozbierania jeden z lokajów. Tył i boki sceny odsłonięte, widać urządzenia techniczne. Na tle czarnego muru miniatura spalonego kościółka. Schody prowadzące na podest: tu zbici w gromadkę oskarżeni. Teatr zastąpił teatr, ale w tym nowym, kto inny jest protagonistą, kto inny komparsem. Profesor-oskarżyciel ogłasza wyrok. Winni. Oskarżeni (już na podeście) usiłują się tłumaczyć. Flor: "Oświadczam, że nie rozumiem, kto, kogo, dlaczego i po co. Nic nie rozumiem". Słychać muzykę. To czardasz - rozwinięcie melodii hymnu lokajstwa ciemiężonego "Oj, pucem go do glancu". W jej rytmie Hufnagel wchodzi na podest, zaczyna opętańczy taniec rewolucji. Tańcem wypycha z podestu Fiora, ten zbiega na proscenium ze słowami "okropność, okropność, okropność". Hufnagiel krzyczy: "Dalejże z nimi w okropność" i brutalnie wyciąga ze zbitej gromadki oskarżonych Markizę, Generałową, Prezesową. To zaproszenie do tańca, w którym kobiety usiłują nieudolnie naśladować ruchy byłego hrabiego. Na podest wdzierają się lokaje i zaczynają bić oskarżonych. Muzyka potężnieje, oszalały rytm wypełnia salę. Hufnagiel okrąża w podskokach postaci na podeście. Gaśnie światło, cichnie muzyka. W ciemności słychać spokojny, sugestywny głos Fiora: "Człowiekiem stań się. Zrzuć swą maskę. Tu maska maskę dręczy. Zrzućcie maski. Zwykłymi stańcie się ludźmi". Kiedy światło ponownie zapala się na proscenium czarna trumna, za nią Szarm z Firuletem, dziwacznie poprzebierani. Wszyscy rozpoznają się, ponownie przedstawiają. Mówiąc kim byli niegdyś, zmazują ze swych twarzy szminki. Zmazują to, co przeszłe, spektakl zmierza ku końcowi, a dziejowe wydarzenia historii też poza nimi. Przy dźwiękach żałobnej melodii trumna wniesiona zostaje na podest. Orszak pogrzebowy schodzi i dyrygowany przez Fiora śpiewa: "Nagości wiecznie młoda witaj". Złodziejaszki-grabarze otwierają trumnę z nagą Albertynką i następuje wielki finał w dobrym operetkowym stylu.

Współpracownicy inscenizatora: Zbigniew Karnecki - muzyka. Melodie nie pastiszowe, trafnie korespondujące z wartościami tekstu i teatralnymi pomysłami reżysera. Kreacyjny charakter muzyki najpełniej widać w akcie trzecim spektaklu, ujawniającym prawie-że idealną współpracę kompozytora z reżyserem - wspólne tożsame rozumienie celu artystycznego. Zofia de Ines Lewczuk - kostiumy. Stroje grupy pańskiej bogate, efektowne, fantazyjne nakrycia głowy dla pań, a wszystko srebrzące, mieni się operetkowo niepraktyczne. Uniformy lokajskie utrzymane w tonacji brązowej. Fior - w skromnym czarnym fraku; pełni przecież w spektaklu funkcję dyrygenta. Ogólnie - stroje charakteryzują postacie, z pewną dozą ironii i przerysowania. Pozostali współpracownicy: Leszek Czarnota - choreografia, Stefania Kołodziejczyk - konsultacja taneczna, Krystyna Mikołajewska i Daniel Kustosik - korepetycje muzyczne, i in.

Aktorzy. Ocena generalna - zespół włożył w przygotowanie spektaklu maksimum pracy i dobrej woli, co oczywiście nie jest jednoznaczne z wysokim poziomem wykonawczym.

Bogusław Kierc - Fior. Fior jest w przedstawieniu dyrygentem, nauczycielem, a jednocześnie człowiekiem obarczonym misją dziejową ("Wymyśl nową modę"). Stąd manifestowana wyższość postawy, manier. i hiperpoprawna wymowa (sztuczność bycia wyraża się również w nienaturalnym sposobie mówienia): "ch" i "h", wszystkich nosówek, syczących, szumiących i oczywiście "ł" przedniojęzykowozębowego. Dobry wokalnie i ruchowo. Słusznie pozbawiony operetkowej rodzajowości,

Wiktor Grotowicz i Teresa Sawicka -- para książęca. Książę - podstarzały i już pozbawiony wdzięku oraz księżna - jego kolejna żona, młoda, kipiąca erotyzmem idiotka.

Edwin Petrykat - hrabia Szarm. Bardzo dobry wokalnie, muzykalny, duże wyczucie rytmu w układach choreograficznych. Aktorsko śmieszny; spójny, jednorodny w środkach wyrazu.

Jerzy Schejbal - baron Firulet. Najbardziej gombrowiczowski typ w całym przedstawieniu. Świadomie kreujący sztuczność zachowania - gwałtowny, ostry, zróżnicowany gest ruch i sposób mówienia, prawie zawsze interpretacyjnie łamiący organiczne frazy tekstu. Bardzo ruchliwa twarz. Nieco słabszy wokalnie.

Stanisław Jaskułka i Paweł Nowisz - hrabia Hufnagiel i Profesor. Pierwszy - wizualnie intrygujący, o szorstkich manierach (dzięki temu świetny w opętańczym czardaszu) i takimż samym głosie. Jednak aktorsko powierzchowny, rola wymaga wewnętrznego dopracowania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji