Ja męża chcę mieć
"La serva padrona, czyli vademecum młodej sekretarki" w reż. Doroty Kolak w Operze Bałtyckiej w Gdańsku. Spektakl w Ratuszu Staromiejskim obejrzała Grażyna Antoniewicz z Dziennika Bałtyckiego.
Kiedy kobieta postanawia wydać się za mąż, ofiara (przyszły małżonek) nie ma żadnych szans. Wystarczy odrobina sprytu i kilka ogranych sztuczek, jak wdzięczne kręcenie "kuperkiem", mrużenie ocząt, łzy, dąsy, aby uległ.
Wiedzieli o tym kompozytor Giovanni Battista Pergolesi i librecista Gennero Federico tworząc operę buffo "La serva padrona" ("Służąca panią"). To barokowe cacko w oryginalnej wersji postanowiła przypomnieć Państwa Opera Bałtycka. W rolę młodej służącej Serpiny wcieliła się młodziutka śpiewaczka Anna Fabrello - talent więcej niż obiecujący. Oprócz znakomitego głosu ma niewątpliwe zdolności aktorskie. Wierzymy jej bez zastrzeżeń, gdy wdziękiem i podstępem zmusza do ożenku bogatego safandułę, podstarzałego Dottore Uberto (Piotra Lempa).
- "Baba wściekła, zaprawdę rodem z piekła" - żali się, po włosku, załamany Uberto. I broni się, jak może: "Nie, nie, nie" - śpiewa basem. "Tak, tak, tak" piszczy na to sopran Serpiny. - "Skusi mnie, zmusi mnie, ona diabłu radę da" - żali się coraz cieńszym głosem Uberto. I oczywiście, przegrywa. Bo jakże oprzeć się ponętnej istocie w białych pantalonach, gorseciku i stelażu od krynolinki.
Akcja toczy się wokół łoża. Dlatego Dottore pojawia się w nocnej koszuli i szlafmycy na głowie. Genialna w swej prostocie scenografia i kostiumy są dziełem Łucji i Brunona Sobczaków. Reżyser Dorota Kolak pokazała, że potrafi znakomicie pracować z aktorami. Grają wyraziście, farsowo, ale bez zbędnej szarży. Ta króciutka opera (zaledwie 50-minutowa) trzyma widza w napięciu. Rozkosz dla uszu i radość dla oczu.
Rzecz dzieje się w zabytkowych wnętrzach Ratusza Staromiejskiego w Gdańsku. Po przerwie oglądamy współczesną wersję opery "La serva padrona, czyli vademecum młodej sekretarki" [na zdjęciu]. Libretto napisała Bożena Ptak. Premiera odbyła się w lipcu 2003 roku. Odwracamy krzesła i na drugim końcu sali mamy biuro.
- "Dzwonię, czekam na tę dziewczynę, już się spóźnia prawie godzinę" - śpiewa słodki blondynek w okularach, czyli On - dyrektor (ponownie Piotr Lempa). Wreszcie zjawia się Ona, jego niebezpieczna sekretarka, seksowna Jagna Jędrzyńska. Ta przebojowa i niezależna feninistka marzy... o mężu: "Pragnę, pragnę, ja męża chcę, ja męża chcę. Niech kocha mnie, niech kocha mnie".
Szef - safanduła broni się, lecz oczywiście przegrywa w tej nierównej walce. Współczesną wersję także znakomicie wyreżyserowała Dorota Kolak. I byłby to kapitalny wieczór dla wszystkich, ale, niestety, od siódmego rzędu nie widać aktorów.