Artykuły

PASTORAŁKI KASZUBSKIE

Ks. Rogan-Nagórski: Pastorałki Kaszubskie. Muzyka: Z. Moczyński, reżyseria: Piekarski, dekoracje: Małkowski

"Pastorałki Kaszubskie" nie są widowiskiem patetycznie podniosłym. Jest tam w miarę sentymentu, w miarę wzniosłości i masa, wielka masa szczerej radości życia, humoru, który przypomina dobre czasy krakowskich Żaków, radosnych śmieszków naszego średniowiecza i renesansu.

I tak właśnie jest dobrze. Bo przecież przyjście Zbawiciela, to koniec epoki Jehowej, Boga groźnego i mściwego, a początek ery tak radosnych świętych jak Biedaczyna z Assyżu. "Pastorałki" stwarzają taką atmosferę radości, radości prostej, niewymuskanej, że w pewnych chwilach, siedząc na widowni ma się ochotę wespół ze sceną zanucić kolendę czy też huknąć skocznego i tęsknego zarazem Szossa kaszubskiego.

No i jeszcze jedno. Czaruje po prostu ludowa, typowo ludowa prostota uczuć. Lud w "Pastorałkach" wie czym jest Bóg, czuje Jego istnienie w każdym drgnieniu morskich fal, ale przyjąć go może tylko tym, czym chata i skala pojęć bogate i rade. Traktują, więc Kaszuby Paniąteczko po ludzku, po swojemu. Chcą mu dać to wszystko, czego by pragnęli dla samych siebie: jadło proste, lecz zdrowe i obfite, posłanie miękkie i radość polskiej duszy zaklętą w taniec i piosenkę.

Dzięki jednak tym wszystkim elementom, które rzucają taki czar nieprzeparty na widza, dzięki owej prostocie, rzecz nie była łatwa dla teatru. Bo Jasełka są Jasełkami: z małymi wyjątkami nie mają ról, mają tylko epizody, są grą anonimowej w gruncie rzeczy masy. A przy tym mają więcej z żywych obrazów (bo lud jak dziecko myśli obrazami), niż utworu scenicznego, którego głównym atrybutem jest akcja i pointa. Wymagają więc Jasełka zachowania prostoty, prostoty aż do granic dziecięcości, a równocześnie teatr musi stworzyć dla ożywienia obrazów złudę akcji i wydobyć, jeśli już nie pointę, to przynajmniej jakieś mocniejsze akcenty finalne i półfinalne. Czyli krótko: wystawienie "Pastorałek" wymaga od teatru kolosalnej pracy: przemyślenia w najdrobniejszych szczegółach i pomysłowej, a nie przechytrzonej, przemędrkowanej inscenizacji. Praca to wielka i konieczna, bo inaczej scena zawodowa może się okazać gorsza od amatorskiej, bo bardziej zrutynizowana, mniej bezpośrednia w oddaniu prymitywu odczuć.

Ponoć ks. Nagórski całe życie strawił na zbieraniu w skomponowaną całość kaszubskich pastorałek. Obecnie po prapremierze w Teatrze Ziemi Pomorskiej może sobie powiedzieć, że trud jego nie poszedł na marne, nie był próżny. Bo teatr dowiódł, że "Pastorałki" mogą wejść na stałe do repertuaru scen zawodowych. Dał im taką oprawę, że muszą "brać", muszą robić głębokie wrażenie tak artystyczne, jak i pozaartystyczne: uczuciowe.

A więc przede wszystkim inscenizacja. Dekoracje bajkowe. Nie ma chyba innego na to określenia. Scena wygląda jak jakiś sen, marzenie, zwid baśniowy. A na tej scenie przewijają się korowody taneczne dziewczyn kaszubskich i rusałek, mając za tło grubo, - jak w baśni przystało, - ciosanych rybaków kaszubskich, polskich. "Trzech Króli", Ducha leśnego, anielskie chóry w niebie, Kaszubkę i w końcu stajenkę taką właśnie, jaką sobie mogą wyobrazić Kaszuba; stajenkę opartą na elementach kaszubskiego budownictwa i zdobnictwa. Widz przenosi się dzięki takiej oprawie w świat nierealny, obcy sprawom dnia powszedniego, ale za to ogromnie bliski sprawom wiary i kultu. Dekorator i reżyser wywiązali się z zadania tak dobrze, jak wywiązać się mogą tylko ludzie głęboko wierzący. Większej pochwały znaleźć nie umiem. Stworzyli całość obrazową wewnętrznie i zewnętrznie t. j. z duchem katolicyzmu, który nie promieniuje, lecz bucha z "Pastorałek".

Osobne słowa należą się dzieciom: owym nimfom, kaszubskim, tanecznicom, skrzatom leśnym i aniołeczkom, które dzięki wysiłkom reżysera były nie tylko wdzięczne, lecz grały i to z dużą swobodą, pewnością i odczuciem swych ról.

Aktorzy zawodowi: Strzelecki (pyszny Dziad Leśny), Dowmunt, Wilkoszewska, Gołaszewska, Cybulski, Kuryłło i in. darują mi, że nie będę mówił o grze każdego z nich z osobna. Zrobiłbym tym i po prostu krzywdę, gdyż wszyscy byli idealnie na swoich miejscach, a więc trudno kogoś specjalnie wyróżnić, a poza tym indywidualizowanie poszczególnych ról byłoby przecież niezgodne z charakterem widowiska.

W końcu uznanie dla Dyrekcji Teatru, która nie zraziła się trudnościami, niewątpliwie związanymi z opracowaniem dla sceny "Pastorałek" i zaryzykowała (i to z takim sukcesem) to na prawdę eksperymentalne przedstawienie.

"Pastorałki" powinnoby zobaczyć nie tylko całe Pomorze, lecz cała Polska. Ale to ostatnie - niestety - jest chyba na razie niewykonalne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji