Artykuły

Rozmyślania po "Warjacjach"

Nie chciałem o tym pisać, gdyż poczułem się zawstydzony. Za teatr i za aktorów, którym polecono się wygłupiać, a oni karnie, w myśl honoru zawodu, temu się poddali. "Warjacje" podług scenariusza Jerzego Grzegorzewskiego były niepojętą omyłką repertuarową Teatru Dramatycznego. Może się zdarzyć, a że się zdarzyło wyjątkowo - godzi się pobłażliwie i wyrozumiale przemilczeć cały incydent.

Jednakże echa tego przedstawienia skłaniają do zabrania głosu. Echa i refleksje, jakie budzi. Czytam w "Teatrze" uroczyste słowa: "Protest i oburzenie wywołane tym przedstawieniem są u nas na dobrą sprawę zjawiskiem bez precedensu, przynajmniej w ostatnich latach". Gdzie pani Zuzanna Albrecht to widziała? słyszała? Recenzje w prasie codziennej były honorowo obszerne, pełne wyważonych słów szacunku i uznania, zawiłe, owszem, i niezbyt czytelne, ale jakże dalekie od "protestu i oburzenia". Widzowie, dość nieliczni, na pewno zżymali się i sarkali, ale także po cichu, prywatnie. "Warjacje" zamierały w nobliwej ciszy, a nie w zgiełku i wrzawie.

Czy to dobrze czy źle? Zjawisko ma różne oblicza i dlatego warto o nim pomówić. Na pewno nie jest dobrze, że tylko skromniutka mniejszość krytyków zajęła określone, wyraźne stanowisko i odcięła się od "Warjacji" Grzegorzewskiego. I może do cech ujemnych naszego życia teatralnego należy tak spokojna rezygnacja widzów z jakiejś śmielszej postawy. Nie tak dawniej bywało.

Ale z drugiej strony: jakże chwalebna jest tolerancja! I szacunek dla przeciwnika. I świadomość, że co mnie się nie podoba, nie musi być tym samym obiektywnie złe. Jeden wielbi Różewicza "na czworakach", inny woli mówić o nim wyprostowany. Mnie osobiście stosunkowo mało się podobają filmy Zanussiego. Ale doskonale rozumiem ich najgorętszych wielbicieli, i cieszę się, że ich dużo. Uważam, że scenografia Mariana Kołodzieja w Teatrze Polskim solidnie podparła wątłe rusztowania "Ballady łomżyńskiej", ktoś drugi może rozwijać pogląd akurat przeciwny. I tak jest dobrze. Jak piękny jest szeroki wachlarz sądów i ocen, wymiana poglądów, lojalność wobec różnic zdań! Krytyk zresztą też człowiek i lubi być ostrożny: a nuż przyszłość przyzna nie jemu rację. Ten oportunizm nie jest cechą najmilszą i wartościową, ale za to ludzką. I wielu ją sobie skrycie chwali.

Czy jednak - gdy do głosu dochodzą ekstremy - przyjęcie ich letnie, nijakie, nie kryje w sobie innego zjawiska, zobojętnienia, frustracji? Rozumiem p. Albrecht, że swoje życzenia wzięła za rzeczywistość. Bo jakby to ładnie było, gdyby gwizdy i burze oklasków, skakanie sobie do oczu, wymysły polemiczne towarzyszyły naprawdę "Warjacjom", świadcząc o wysokiej temperaturze teatralnego życia; a tu nic, cisza.

Coś w tym jest. Ogromnym moim zdziwieniem w ostatnich miesiącach był fakt, że przez wiele tygodni wciąż widziałem w witrynach księgarń Raszewskiego "Krótką historię teatru polskiego". Nakład był nie najmniejszy i cena nie najniższa, ale przecież podobnego typu wydawnictwa sprzedawane są w mig i spod lady. Przy tym książka Raszewskiego jest pionierska. A jednak wciąż i wciąż czekała na odbiorców.

Z pozoru trudno ten fakt wytłumaczyć. Ale podobnie jest z ważną a kontrowersyjną książką Marty Fik "Sezony teatralne", z którą nikt nie polemizował, utonęła w szacownym milczeniu i w pochlebnych, ale zdawkowych recenzyjkach. Może to nie są sprawy na felieton, ale trzeba powiedzieć: można w nikłej reakcji na różne ważne zjawiska w życiu teatralnym widzieć zjawisko powszechnej życzliwości, ogólnego kochajmy się, a w przypadku "Warjacji" dość rozsądne przekonanie, że spierać się nie ma o co. Można w atmosferze wygodnej kurtuazji widzieć wzrost kultury polemik itp. Mówi się nie bez racji, że teatr jest zjawiskiem elitarnym, a to pociąga za sobą odpowiednie konsekwencje. Ale ten elitaryzm ogarnia dzisiaj miliony i nic nie ma wspólnego z dawnym elitaryzmem, uwarunkowanym klasowo. Czy spokój na wszystkich frontach nie oznacza zatem wyziębienia albo i znużenia? Bywam optymistą. Obserwowałem ostrą i stanowczą reakcję na sparodiowanie "Dziadów" przez pewnego reżysera prowincjonalnego. Ale chwilami i ja się niepokoję, że rozmaite "Warjacje" wzbudzają co najwyżej dwugłos w "Teatrze", i to spóźniony, i że zbyt wielu ludziom teatru nie chce się występować ostro i wyraźnie w sprawach, które uważają za słuszne i ważne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji