Artykuły

"Tekla" J. Kossowskiego

W ubiegły piątek teatr wystąpił z premierą "Tekli" Jerzego Kossowskiego. Sztuka ta jest debiutem dramatycznym poczytnego autora powieści - nosi też wszelkie cechy jego pióra.

Kossowski najchętniej obraca się w środowisku przeciętnych szarych ludzi wsi czy miasteczka. Jeśli zdarzają się wśród nich indywidualności i talenty, to życie je okiełzna, jeśli zrodzą się tragiczne problemy - czyjeś dobre serce je ugłaszcze, ułagodzi. I wszystko się kończy pogodnie, spokojnie. Szczęście nie zapiera tchu w piersiach, ale ma dobre samarytańskie ręce, pozwala zapomnieć o tym, co było, pracować spokojnie z czystym sumieniem. Pan przodownik policji, który ma zostać mężem Tekli, przyznaje, że nie umiera z miłości do niej, nie jest też jej wielką miłością, ale przebacza dziewczynie wszystko, staje się jej dzielnym i dobrym opiekunem.

Fakt, że Kossowski wstępuje w szranki dramatopisartwa, mając za sobą bogaty dorobek powieściowy, nieco może przeszkadza autorowi. Artysta, przyzwyczajony do szerokiej epickiej rozlewności bardzo realistycznie i z wielką znajomością przedstawia całe środowisko wiejskiej chaty - nie pomija tam żadnej postaci, każdą zarysowuje pewnymi, bardzo zresztą trafnymi rysami, każdej przeznacza ważną rolę pozwala się wygadać. Dlatego właśnie wyczuwa się tu brak syntezy, wyraźnego kośćca, który powinien cechować dobrze zbudowaną sztukę dramatyczną. Wprawdzie istnieje obecnie tendencja tworzenia sztuk dramatycznych bez bohaterów, mających odtwarzać tylko pewne środowisko, - ale to w tym wypadku nie leżało w intencjach Kossowskiego. Nazywa on swą sztukę imieniem jednej z bohaterek, w akcji wysuwa ją na plan pierwszy zupełnie wyraźnie - a jednak mimowoli bohaterka ta wtapia się w zanadto "przerysowane" tło. Tekla nie jest psychologicznie bardziej pogłębiona niż np. Józek.

Kossowski porusza w "Tekli" zagadnienie tragedii młodego pokolenia na wsi i zagadnienie emigracji chłopskiej - żadnego z nich nie wysuwa zdecydowanie na plan pierwszy, żadnego też nie sili się rozwiązywać - on je tylko narazie oddala od bohaterów. Tekla odejdzie z domu, przestanie pomagać rodzicom, a wtedy Józek i Wikcia zaczną znów marzyć, że w Ameryce jest lepiej niż w ich biednej chłopskiej chacie.

Pomimo pewnych usterek natury literackiej - "Tekla" odznacza się zdecydowaną scenicznością. Dialog jest żywy i naturalny (autor b. słusznie nie nadużywa gwary), akcja pozbawiona dłużyzn, biegnie równo naogół dość wartko, intermedia komiczne zjawiają się w porę i działają niezawodnie. Całość, ruchliwa, ożywiona daje ciekawy obraz życia chaty wiejskiej - z dodatkiem nauczyciela, przodownika policji i komornika.

Reżyseria i gra artystów dobra. Elżbieta Dziewońska w roli tytułowej stworzyła postać pełną naturalnego wdzięku i prostoty - co szczególnie zasługuje na podkreślenie w pełnych ekspresji scenach wyznań. Józka dobrze odczuł i odtworzył Józef Wasilewski. Seweryn Butrym daje kapitalną sylwetkę policjanta, odtwarzając go zarówno od strony komicznej jak i poważnej z niezawodną naturalnością. M. Cybulski nie ma zbyt wielkiej roli do popisu - jest takim dziadusiem, na którego wszyscy wołają "Cicho dziadku" - no ale żeby go zobaczyć, warto specjalnie wybrać się na Teklę, jest naprawdę doskonały! Maria Wilkoszewska i Anna Przysiecka tworzą żywe postaci matki i Wikci. Piekarski i Dowmunt jak zwykle niezawodni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji