Artykuły

Amerykańsko-polskie karaluchy

ANKA I JAN, emigranci czasu stanu wojennego z Polski, w pokoju na " gorszym" Manhattanie tłuką po nocach karaluchy. Ich życie w Nowym Jorku jest tragifarsą i tak właśnie Laco Adamik wyreżyserował "Polowanie na karaluchy" Janusza Głowackiego w Teatrze Ateneum. Bardziej farsą niż tragedią, choć są tu odniesienia do Kafki i Dostojewskiego. Ta sztuka przede wszystkim pokazuje kawał życia współczesnych Polaków. Jej wartość polega głównie na zjadliwej, realistycznej obserwacji.

Zza okna świeci w oczy ogromny neon. Pośrodku sceny ogromne łóżko. Jan (Piotr Machalica) i Anka (Maria Pakulnis) spędzają w nim większość czasu, chociaż oboje cierpią na dotkliwą bezsenność. Najprostszym gestem obronnym jest naciągniecie kołdry na głowę. Jan, znany polski pisarz, godzinami wpatruje się w mapę Stanów Zjednoczonych, by stwierdzać za każdym razem, że Ameryka to dziwny kraj. Nie może się odnaleźć w nowych warunkach. Utracił elementarną pewność siebie, konieczną do uprawiania twórczości. Ona, aktorka warszawskich teatrów, nie może dostać pracy z powodu akcentu - emigrant to człowiek, który stracił wszystko prócz akcentu. Jan - Machalica, ogromne chłopisko w krótkich gatkach, śmieszy bezradnością. Anka - Pakulnis jest w lepszym stanie psychicznym od pogrążonego w depresji męża. Znalazła sposób bycia odpowiedni dla ich sytuacji - odgrywa autoironiczne błazenady.

Status emigranta to przede wszystkim niepewność losu. Pod łóżkiem kryje się urzędnik emigracyjny. Z kartonowego pudła gramoli się bezdomny kloszard . (znakomity epizod Janusza Michałowskiego). Amerykańskim koszmarem są też ustosunkowani państwo Thompson, których życzliwość należałoby zaskarbić. Z przeszłości wyłaniają się dwaj funkcjonariusze bezpieki panoszący się po warszawskim mieszkaniu i groteskowy cenzor (świetny Jan Matyjaszkiewicz).

Sztuka Głowackiego pojawiła się na warszawskiej scenie w glorii sukcesów w Ameryce i Europie. Od 1985 roku wystawiano ją w Stanach Zjednoczonych kilkakrotnie, reżyserował m.in. Arthur Penn. We Francji grał w niej Jean-Louis Trintignant. Wydaje się, że Amerykanie za sprawą Głowackiego spojrzeli na siebie oczami emigrantów różnych od dotychczasowego stereotypu - intelektualiści,

Jan i Anka, mają przede wszystkim dystans do siebie samych.

Trudno się jednak powstrzymać od uwagi, że Głowacki poczynił pewne koncesje na rzecz swego sukcesu. Obraz Polski stanu wojennego podrasował realiami czasów stalinowskich. Przy okazji gromkim głosem zadeklarował miłość do Stanów Zjednoczonych w imieniu polskiego narodu. Nacisnął też pedał do dechy i opowiedział, jak czternastoletnia Anka została zgwałcona przez własnego ojca-pijaka na pozbawionej latarń ulicy Żyrardowa. Prześladowania w stanie wojennym przypominają sytuacje z 1968 roku, gdy Żydom zabierano mieszkania, a o tzw. pochodzeniu decydowała bezpieka. W realistycznym obrazie są to jednak zaledwie szczegóły.

Sztuki takie, jak "Polowanie na karaluchy", o współczesnej, aktualnej, tematyce, powinny stanowić codzienność polskich teatrów. Do "Ateneum" ludzie będą walić jak w dym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji