Artykuły

Polacy w lustrze Klemma

"Kronika zapowiedzianej śmierci" opowiada o rzeczywistości, która nas otacza i na którą nie ma społecznej zgody

Do przodu, Polsko!

Do boju, Polsko!

Nie zginiesz nigdy

Póki o zwycięstwo grasz

Do przodu, Polsko

Do boju, Polsko

Wygrana będzie

Jeśli mocne orły masz...

(Andrzej Mogielnicki)

Jak wygląda spór o miejsce Polaków we współczesnej Europie? Co się mówi o Polakach za granicą? Jak my sami postrzegamy siebie i własną historię? Na te właśnie pytania szukają odpowiedzi twórcy najnowszego spektaklu Teatru Wybrzeże. "Kronikę zapowiedzianej śmierci", Davida Lindemanna, według powieści Gabriela Garcii Marqueza z rozmachem zrealizowali artyści z Niemiec, Polski i Finlandii. Oryginalny tekst został mocno zmieniony: przeplata się w nim płynnie oryginalna kolumbijska opowieść z autentycznymi przemówieniami polityków współczesnej polskiej prawicy oraz prozą Bolesława Prusa.

U Marqueza w środku nocy poślubnej pan młody, stwierdziwszy, iż jego żona nie jest dziewicą, zwraca ją rodzinie. Dziewczyna wyznaje, kto jest sprawcą hańby. Zgodnie z kodeksem honorowym bracia muszą ją pomścić, zabijając wskazanego przez siostrę uwodziciela. I choć robią wszystko, by o ich zamiarze dowiedziało się całe miasteczko, z nadzieją iż ktoś ich powstrzyma, do zapowiadanego zabójstwa, w wyniku cichego przyzwolenia, jednak dochodzi. Fatum pojawia się w spektaklu jako najwyższa metafora bezsensu ludzkiej egzystencji, a polskie puzzle doskonale pasują do całości układanki. Jest Żyd, Niemiec, bierne oczekiwanie na biskupa, "prawdziwi Polacy", zdrada, miłość i hymn "Wisły Kraków". Ktoś podpalił stodołę z Żydami. Kto? Południowoamerykański rum zagryzany jest przaśnym polskim ogórkiem ze słoja, a nad weselnym stołem - "Ostatnia Wieczerza" jako tło i metafora. Polska Chrystusem narodów.

Kim w dusznej atmosferze kolumbijskiego miasteczka jest polski chłop, straszony wykupem ziemi przez niemieckich osadników? Maniakalnym patriotą? Ksenofobem? A może po prostu ofiarą postromantycznego mitu oblężonej twierdzy? Tylko czy przypadkiem owa narodowa mitologia, narodowe przekonanie o niepodważalnej polskiej racji i wartości, nie stanowi blokady w dialogu Polski ze współczesną Europą?

"Jestem Polakiem, bo uwielbiam schabowy, golonkę i ogórki kiszone, skwarki. Jako kierowca w ogóle nie interesuję się przepisami ruchu drogowego, kombinuję i narzekam.(...) Jestem Polakiem, bo kocham Małysza.(...) Jestem Polakiem, bo naprawdę się wzruszam przy muzyce Chopina (...) Jestem Polakiem, bo tutaj się urodziłem i wcale się tego nie wstydzę. (wypowiedzi internautów na forum "Polska").

Dwa lata temu, przy okazji wejścia Polski do Unii Europejskiej, OBOP opublikował badania związane z stosunkiem Polaków do siebie samych i reszty Europy. Z badań wynikało, że Polacy postrzegają swoich ziomków jako ludzi uczciwych (60%), zaradnych (77%), religijnych (93%), kulturalnych (66%), wykształconych (69%), patriotycznych (84%) i życzliwych (73%).

Członkowie Unii zdaniem badanych powinni nam pozazdrościć spokojnego życia, wartości moralnych, otwartości, wartości religijnych, dzieł sztuki, pięknych krajobrazów, czystego powietrza, gościnności, wartości rodzinnych i tradycji narodowej. Jesteśmy narodem o największym poczuciu patriotyzmu: 86% z nas jest bowiem zdania, że narażanie życia w obronie ojczyzny jest obowiązkiem każdego Polaka. Jesteśmy także bardzo dumni ze swoich korzeni. Aż 73% ankietowanych Polaków chełpi się swoją polskością. Reżyser "Kroniki.." Wojciech Klemm, artysta polskiego pochodzenia od 20 lat mieszkający i tworzący w Niemczech, uważa, że żaden młody Berlińczyk nie powie już dziś "jestem dumny z tego, że jestem Niemcem", bo ma świadomość historycznej winy swojego narodu i bierze za nią odpowiedzialność. - U nas, Polaków, wychowanych na mitach i legendach narodowych, duma ze swojej polskości jest wciąż bardzo silna - stwierdza Klemm.

- Nasza skłonność do martyrologii każe nam myśleć o sobie jak o heroicznych ofiarach, nigdy zaś jak o katach. Tak jakby czarne karty w polskiej historii nie istniały.

Wychowaliśmy się na bitwie pod Grunwaldem, na wojnach z Krzyżakami, i na legendzie o Wandzie, co to nie chciała Niemca. O Jedwabnem i pogromie kieleckim nie chcemy pamiętać. To nie pasuje do wiecznie żywego polskiego mesjanizmu.

My jesteśmy ostatnim bastionem świata zachodniego na Wschodzie Europy. A naszej historii nie mamy powodu się wstydzić. My musimy mieć swoją godność. Ziemia naszym miejscem na świecie, ojcowizną, w której spoczywają krew i prochy naszych przodków. Będziemy bronić Polski przed zboczeńcami i innowiercami. Ta walka ma wymiar chrześcijański (Roman Giertych, Andrzej Lepper).

Wojciech Klemm przyznaje, że "Kronika zapowiedzianej śmierci" jest też próbą zmierzenia się z typową dla Polaków mieszanką kompleksu wyższości i niższości, erzatzu naszych narodowych cech. - Uważam, że dzisiaj powinniśmy pracować nad tym, żeby pozbyć się tych naszych strasznych garbów, tych kompleksów narodowych, których tyle mamy. Nam Polakom wydaje się, że z jednej strony jesteśmy tacy wspaniali, w porównaniu zwłaszcza z sąsiadami na wschodzie, a z drugiej strony tacy beznadziejni w porównaniu z sąsiadami na zachodzie.

Zwykły Berlińczyk nawet na ulicy zachowuje się całkiem przyzwoicie. Chodzi szybko, w jego twarzy i całej postaci widać zajęcie jakimś interesem, lecz mimo to - nie pamiętam, ażeby mnie w Berlinie potrącano. A tymczasem w Warszawie - bardzo często. Jeden zawadza o mnie, drugi podłazi pod rękę, trzeci wpada mi w objęcia... Warszawiacy nie tylko nie umieją jeździć, ale nawet chodzić! (z kronik Bolesława Prusa).

W "Kronice zapowiedzianej śmierci" co chwila intonuje się narodowe przyśpiewki: "Kukułeczka kuka" albo "Do przodu Polsko" i wnosi się toasty. Pije się za Unię, na odwagę i żeby zapomnieć, a przede wszystkim za Polskę, żeby jeszcze nie zginęła. Hop, siup.

"No bo chlejemy za trzech, przecież wypić to nie grzech, Porywczy jak wypici, widzisz Polaków w amoku. To się lepiej uspokój, stań z boku nie prowokuj. Bo po żołądkowej robię się nerwowy. Od siwuchy niekontrolowane ruchy Wzmacniana herbatka za zdrowie dziadka. I zdrowie naszych polskich, pięknych kobiet" (52 Dębiec). U Klemma pełno jest pięknych dam. W "Kronice zapowiedzianej śmierci" mamy cały wachlarz polskich kobiet-archetypów: jest dziewica, dziwka, sponiewierana kochająca żona i matka, która powtarza, żeby syn nie pił tyle.

A to Polska właśnie. Polski realizm, który bardziej zawstydza niż wzrusza, a czasami boli za mocno.

- Patrzę na polską rzeczywistość - mówi Klemm. - Szokują mnie, na przykład, wywiady z liderami Ligi Polskich Rodzin lub Rodziny Wszechpolskiej. Dla mnie jest to Giertychjugend, organizacja, która wydaje mi się fałszywa i niebezpieczna. Jak Giertychjugend ma swój zjazd, to nikt nie protestuje. W Niemczech w latach 30. było dokładnie to samo i wiemy, czym się to skończyło. Moim obowiązkiem jest powiedzieć - uwaga, ci ludzie są niebezpieczni. Wypaczają pojęcie patriotyzmu, wartości narodowych lub religijnych, działają w stylu najgorszych bojówek faszystowskich. Będzie źle. Chcę o tym mówić - podkreśla Klemm.

Inni sprzedają cały kraj obcym siłom. Nie mówię - Boże broń - że sprzedają tylko Żydom. Także innym "obcym". Ale ja nie! Bo ja jestem wierzącym katolikiem i mam inne misyjne posłannictwo. Zamiast Słowa Bożego głoszę słowo właściwej polityki. Tamci przychodzą po nasze kamienice, a wy po nasza ziemię. Ale wam nie dam. (Roman Giertych, Andrzej Lepper).

"Kronika zapowiedzianej śmierci" doskonale wpisuje się w nurt, charakterystyczny dla Teatru Wybrzeże - opowiadania o rzeczywistości, która nas otacza, i na którą nie ma zgody. Dyrektor teatru, Maciej Nowak, podkreśla, że teatr nie może być przestrzenią eskapistyczną, pozwalającą na ucieczkę od problemów. - Teatr ma być lustrem oraz instrumentem przekazu. To wynika z jego tradycji. Oczywiście teatr może mieć też wymiar rozrywkowy, ale taki teatr o tyle mnie nie interesuje, że on i tak króluje w głowach ludzi, bo wszystkim się wydaje, że jak już do teatru, to po to by mile spędzić wieczór - stwierdza Nowak. - Decyzja o przyjściu do teatru to decyzja uaktywnienia się intelektualnego, decyzja wejścia w bardzo skomplikowane problemy. Być może dla niektórych to będzie nieprzyjemne. Tak też będzie w wypadku "Kroniki", która nie jest przyjemna - jest brudna, jątrzy i boli.

"Kronika zapowiedzianej śmierci" Klemma ukazuje społeczność pewnego miasteczka, która popełnia zbiorowy mord. Popełnia zbrodnię, ponieważ wmówiono jej, że to kwestia honoru.

Honoru indywidualnego, honoru rodziny, honoru społeczności, a wreszcie - narodu. Warto się zastanowić czy podobny mechanizm nie doprowadził do zbrodni w Jedwabnem, do wydarzeń kieleckich z '47 i '48 roku i wielu innych podobnych dramatów? Przypomnijmy sobie słowa Hanny Arendt o banalności zła. Powszedniość okrucieństwa i śmierci bije z ekranów telewizorów, żeby za kilka minut zostać zastąpiona reklamą jogurtu ułatwiającego perystatlykę jelit. Gazeta z opisem mordów żyje jeden dzień. Następna nie będzie inna. Jest wina, nie ma odkupienia. U Klemma kurwa Maria w jednej z końcowych scen myje nogi Santiago, którego zabili Polacy, bo zbezcześcił narzeczoną Niemca. Przebaczamy i my prosimy o przebaczenie. Do przodu, Polsko! Do boju, Polsko!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji