Skąpe pochwały i sporo krytyki dla Głowackiego
Wczorajsza premiera najnowszej sztuki Janusza Głowackiego "Antygona w Nowym Jorku" w Waszyngtonie, spotkała się z mieszanym odbiorem krytyki. "Washington Times" dostrzegł w niej próbę dowcipnego spojrzenia okiem emigranta na absurdy Ameryki. Z kolei "Washington Post" podstawowe mankamenty sztuki widzi w niezrozumieniu amerykańskich realiów oraz schematycznym powieleniu światowej klasyki teatralnej i dowcipów z amerykańskiej telewizji. Recenzent dziennika, Lloyd Rose, oskarża Głowackiego o efekciarstwo, brak zrozumienia i odkrywczego spojrzenia na problemy ludzi, o których pisze. Najpoważniejszy zarzut pod adresem "Antygony" Rose zostawił na koniec recenzji. "Jednym ze sposobów przetrwania przedstawienia jest zestawienie listy lektur Głowackiego, z których czerpał, pisząc swą sztukę. Pojawia się fantazja Albee'ego z "Kto się boi Wirginii Woolf", trochę "Martwych dusz" Gogola, epilepsji Dostojewskiego i trochę przenoszenia ciał z filmu Hitchcocka "Kłopoty z Harrym". Wszystko to razem składa się na coś trochę gorszego niż przedstawienie teatralne" - stwierdził recenzent.