Artykuły

"Otello" Tragedja w 5 aktach Szekspira w Teatrze Ziemi Pomorskiej.

Szekspir na ocenie jest zawsze nielada uroczystością, nietylko już dla widzów, ale także dla zespołów artystycznych. Tyle związanych jest legend, przeżyć, triumfów i klęsk w tradycjach teatralnych, a związanych z interpretacjami różnych ról szekspirowskich przez genjalnych artystów świata. Toruń lubi Szekspira - pamiętam niedawne, ogromne wprost powodzenie Hamleta w interpretacji Bendy i Wieczoru Trzech Króli z Pawłowską. Wierzę, że Otello zyska powodzenie niemniejsze, jest to bowiem tragedja najlepiej technicznie skonstruowana przez wielkiego poetę, a nadto psychologicznie zawsze młoda, zawsze aktualna, bo zazdrość jest tem uczuciem ludzkiem, które dręczy duszą wszystkich pokoleń i dręczyć będzie po wsze czasy i to pod każdą szerośkością geograficzną. Otella grano już podobno w Toruniu, ale nie możemy zapominać o tem, że bardzo szybko dorasta nowe pokolenie teatralne, które chce i musi przeżywać te same wzloty ducha, które przeżywaliśmy patrząc na interpretacje wielkich dzieł poetyckich i dlatego to dzieła te muszą powracać co jakiś czas na scenę.

O Szekspirze - zda się - napisano już tak wiele, że nie można nic nowego dodać a jednak niema roku, by nie dorzucił jakiś badacz epoki szekspirowskiej nowego szczegółu, który odkrywa nam głębię tego genjusza twórczego. W Polsce grano Szekspira już za Zygmunta III na Zamku Królewskim, a grała go wówczas trupa angielska. Otella wystawił pierwszy raz Bogusławski w Warszawie w roku 1801. Nie był to Otello, którego znamy my i scena angielska. Smak ówczesnej publiczności wykształconej na francuskiej sentymentalno-ckliwej nucie nie mógł znieść przedewszystkiem silnego, prostego języka oryginału, nie mógł znieść najlepiej zrobionej postaci Jagona. Ale i pod względem techniki budowy artystycznej dramatu obowiązywały przepisy pseudo-klasyczne, trzymano się trzech jedności i nie chciano od tych zasad odstępować. A więc sięgnięto do francuskiej przeróbki Otella, skleconej przez podówczas modnego autora Ducisa, który przefasonował Otella na smak pseudo-klasyczny. Ile na tej przeróbce stracił poemat, nie trzeba pisać. Usunięcie zupełne głównej postaci tragedji, Jagona, uczyniło z wielkej tragedji sentymentalną bajeczkę, bardzo mdłą i trudną do wysłuchania.

Dla smakoszów, teatralnych wznowienie właśnie w tym roku Otella jest bardzo ciekawym eksperymentem. Przypatrzymy się jak te same siły artystyczne (Bracki i Mazarekówna) potrafią interpretować podobne na pierwszy rzut oka role, (Mazepa a Otello), a tak w rzeczywistości różne i pod względem epoki i miejsca i okoliczności.

Największy spór budzi zawsze interpretacja choćby zewnętrzna Otella. Zachowała, się dosyć dawna tradycja wśród sfer teatralnych Otella jako murzyna. Moor oznacza Maura lub Murzyna, dla lepszego efektu zewnętrznego przeważnie aktorzy grali Otella jako Murzyna nie zastanawiając się bliżej nad racjami historyczno-kulturalnemi, a idąc za instynktem efektu na widzów. I skoro już wylano dosyć atramentu na rozpatrywanie kwestji czy Maur czy Murzyn, w roku ubiegłym rozstrzyga jeden z historyków, że ani jeden ani drugi nie byłby do pomyślenia w tym czasie na wpływowem stanowisku wojskowem, ale, że Moor było to poprostu nazwisko rotmistrza włoskiego.

Jak wiadomo, Szekspir osnuł swoją tragedję na podstawie podobno historycznie autentycznej legendzie, opowiedzianej przez poetę weneckiego Giraldiego Ciuthio w swych Hekatomythi z roku 1608. Dla nas rzecz samego pochodzenia bohatera tragedji jest dosyć obojętna, ale przypatrzmy się bliżej p. Brackiemu. Już maska zewnętrzna świadczy o tem, że p. Bracki idzie za tymi aktorami, którzy widzą w Otellu Araba i jest przez to bliższy prawdy historycznej, chociaż pod tym względem, że Maurowie w tym czasie odgrywali dużą rolę w dziejach ludzkości i wybijali na nich swe kulturalne piętno. Ta maska zewnętrzna jednak obowiązuje aktora, nie może próbować tak przez innych aktorów nadużywanych w tej roli efektów dzikości scenicznej, trzeba iść wgłąb i środkami więcej umiarkowanemi w geście i w ekspresji osiągnąć cel, jeżeli nie taki sam, to napewno znacznie bliższy psychice człowieka współczesnego. Zdecydowanie się przez p. Brackiego na tę formę - świadczy o wysokiej kulturze artystycznej interpretatora; uniknął drogi łatwiejszej, ale zato wyraźniej podkreślił wolę autora. Wojewodę z Mazepy rozpierała zazdrość, ale przedewszystkiem duma i zaciętość, tam świadomość, że "szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie" nadawała kierunek interpretacji, w Otellu bierze górę sentyment prawie romantyczny, a czyn zbrodniczy popełnia jakby opętany przez siły nadprzyrodzone i ten właśnie romantyzm podkreśla Bracki doskonale, gra jak opętany siłą zła, jak we śnie. Przez takie postawienie dyskretne roli zmusza słuchacza do wsłuchiwania się w te filozoficzne szekspirowskie rozważania nad czynem, które giną zupełnie, gdy rolę postawić więcej ekspresyjnie; dałoby to może chwilowy efekt silniejszy, ale zagubiłoby Szekspira-myśliciela.

P. Mazarekówna wciela się w Desdemonę zupełnie naturalnie, nie uderzyła ani razu w koturn i nieszczerość, przeżywało się razem z nią każde odchylenie jej myśli, a bił od jej postaci niezwykły wdzięk, należy też podkreślić doskonałą wymowę, każde słowo podane wyraźnie padało nie tylko na widownię, ale w duszę słuchaczy. Dopełniał tej wielkiej trójki postaci p. Piekarski w roli Jagona. Rola Jagona napisana jest najlepiej ze wszystkich, ma linję zarysowaną jak fidjaszowa rzeźba. Aktor ma tylko interpretować dosłownie jak chce poeta, dać uosobienie zła, jakie toczy ludzkość, jest to ojciec wielkich demonów poezji świata. P. Piekarski sączył jad w duszę Otella w sposób znakomity, możebym miał tylko pewne zastrzeżenia co do maski, ale nie będę się o to sprzeczał. Podkreślić zato muszę swoistą gestykulację rąk i palców, co robiło niesamowite wrażenie, a w czem na scenach polskich był mistrzem Kamiński.

Cały zespół przejęty ważnością zadania dostosował się do tych czołowych ról, wyróżnienie zasługuje zwłaszcza p. Surzyński w małym epizodzie, reszta artystów jak Malkowska, Mierzejewski i inni podejmowali w innych sztukach znacznie poważniejsze zadania i tam o nich pisałem.

Nie można pominąć dekoracji p. Małkowskiego, bvły bardzo ładne w kolorze, bogate draperje i gobeliny już częściowo znaliśmy dawniej dzisiaj świetnie stosowane. Reżyserował z całem pietyzmem i dokładnością w szczegółach p. Piekarski. Jednem słowem przedstawienie przynosi zaszczyt scenie toruńskiej.

Mimowoli jednak nasuwa się jedna uwaga o ogólniejszem znaczeniu, Szekspir domaga się nowego tłumacza, któryby stanął na takiej doskonałości jak Boy-Żeleński w tłumaczeniach Moliera, język a zwłaszcza rytm Paszkowskiego już nie na dzisiejsze czasy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji