Artykuły

Janda jako "Kotka"

Ten spektakl w Teatrze Powszechnym należy do najbardziej obleganych, i trudno się dziwić. Na scenie pojawia się rzadko oglądana Krystyna Janda. To zresztą chyba pewna prawidłowość ostatnich paru sezonów - powrót tealra gwiazdorskfego. Widz nie przychodzi, by przeżywać wraz z bohaterami egzystencjalne rozterki, głębię filozoficznych rozważań, lecz przede wszystkim by obejrzeć "na żywo" uwielbianą gwiazdę. Tworzywo dramaturgiczne jest tu jakby sprawą wtórną. Tak przynajmniej jest w przypadku "Kotki na rozpalonym blaszanym dachu" Tennessee Williamsa. Dramat, który w 1955 roku bulwersował Amerykę i przyniósł autorowi nagrodę Pulitzera, dziś - wobec zalewu książek i filmów gloryfikujących przemoc, seks w najbardziej wyrafinowanych formach - wydaje się być wyjątkowo grzeczny i ułożony. Ot, w dniu 65 urodzin superbogaty amerykański farmer dowiaduje się, że ma raka, a najbliższym bardziej zależy na jego majątku niż zdrowiu. Ma kłopoty ze starszym synem - alkoholikiem. Brick oprócz zbyt częstego zaglądania do kieliszka ma trudności z samookreśleniem seksualnym. Do żony czuje wstręt, natomiast darzy głębokim uczuciem przyjaciela, który zapił się na śmierć uprzednio zdradziwszy Bricka ze wspomnianą żoną. Całą tę zagmatwaną sytuację kreśli Williams powierzchownie, bez wchodzenia w głębię psychiki postaci.

Ale trzeba wybrać się do Powszechnego, by zobaczyć co z postaci zwietrzałego dramatu potrafią zrobić znakomici aktorzy. Krystyna Janda jako kochająca, walcząca o swoje uczucie i partnera kobieta tworzy w roli Margaret, żony Bricka wspaniałą kreację. Jest na swój sposób zmysłowa i delikatna, na swój sposób brutalna i arogancka. I te właśnie odpowiednio dobrane proporcje w osobowości Margaret czynią ją bardzo prawdziwą. Niemniej przekonujący jest Piotr Machalica w roli Bricka. Nieco flegmatyczny, o spowolnionych przez alkohol reakcjach baseballista, zachowuje się - kiedy trzeba - niezwykle przytomnie, z dużą wrażliwością i szlachetnością. A przecież jest jeszcze dobra rola Ojca (zarówno scenicznego jak i rzeczywistego) - Henryka Machalicy i Mirosławy Dubrawskiej jako Matki.

Reżyser Andrzej Rozhin, jak można wnioskować z rozwoju wypadków na scenie, pozwolił po prostu zagrać aktorom i pokazać swoje możliwości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji