Wojskowy trójkąt
Teatr Wybrzeże z Gdańska od lat należy do ścisłej polskiej czołówki. Tym razem przyjechał do Warszawy z dramatem Georga Buchnera "Woyzeck" w reżyserii Rudolfa Zioły.
Niestety, trudno uznać ten występ zespołu gdańszczan za udany. "Woyzeck" został napisany sto sześćdziesiąt lat temu; należy do jednej z ciekawszych, sztuk czasów niemieckiego romantyzmu. Rudolf Zioło z bogatego tekstu Buchnera, stawiającego trudne pytania o kondycję ludzką, upominającego się o indywidualność człowieka, wykroił niezbyt zgrabny melodramat. Ot, typowy koszarowy trójkąt miłosny między żołnierzem - postacią tytułową - jego konkubiną i tamburmajorem. Reżyser poszatkował tekst, dorobił pewne sceny i zmienił zakończenie.
Aktorzy, mieli bardzo utrudnione zadanie. Mariusz Saniternik - Woyzeck, którego szersza publiczność zna z filmów Jakuba Jana Kolskiego, nie potrafił z wewnętrzną prawdą, okrojonej przez reżysera postaci, przebić się do widowni z. dostateczną siłą. Nie pomogły dobre role: Doroty Kolak, Jerzego Łapińskiego, Igora Michalczyka i Mirosława Krawczyka.
Ten "Woyzeck" okazał się po prostu płaski i nudny. A Rudolf Zioło gorszym dramaturgiem od Georga Buchnera.