Artykuły

Historia od kuchni

Jest to debiut z ambicjami. Nora Szczepańska montując swoje "Kucharki" zdecydowała się sięgnąć po watki z "Antygony", "Hamleta" i "Czekając na Godota", nie wahała się posłużyć kwestiami i sytuacjami pierwowzorów, odważyła dodać własny drugi plan, a co więcej - pozmieniała mity, wyśmiała historię, obnażyła beznadziejność programowego pesymizmu. Wszystko to zresztą nie wzbudza sprzeciwu, jest nam i znane, i nawet bliskie, pod warunkiem jednak, że do czegoś prowadzi.

Julian Przyboś w programie spektaklu słusznie przestrzega przed doszukiwaniem się głębi i filozofii "Kucharek", przed snuciem wniosków moralnych, społecznych, egzystencjalnych. Cóż więc pozostaje?

Można, oczywiście, uznać za doskonały pomysł - ukazywanie historii od strony kuchni, cieszyć się, gdy wielki Kreon wygłasza perorę o władzy ogryzając kapłona, a Hamlet wyciąga z beczki kiszonej, kapusty Ofelię i to w momencie, gdy zabił jej ojca, można uznawać ironię autorki, która słusznie przecież dowodzi, że Didi i Gogo czekając na Godota są po prostu głodni i chętnie rzucą się na talerz zupy. Można także przyjąć jako celny ogólny wniosek, że gdy w wielkich rejonach polityki, władzy, spraw ostatecznych coś się dzieje, na drugim planie, tym od kuchni, toczy się życie codzienne: pranie, gotowanie, zmywanie, kiszenie kapusty. Wiemy, oba plany sztuki i oba plany życia uzupełniają się. I co jeszcze? Nora Szczepańska podjęła zadanie rzeczywiście niełatwe i sukces jest raczej połowiczny. "Kuchark" są groteską sceniczną z kilkoma zabawnymi scenami, są sztuką z pomysłem i smakiem literackim, ale jednocześnie są raczej puste, prócz kpin niewiele proponują. Nie starczyło autorce energii i umiejętności na poprawne, wartkie poprowadzenie dialogu, na wypointowanie wielu obrazów i sytuacji.

Najzabawniejszy wydaje się w tych trzech częściach "Hamlet" najmniej przekonywający pastisz na temat Godota, który zresztą autorka przysposobiła na nowo dla sceny Teatru Kameralnego.

Rozegranie dwóch planów "Kucharek" nastręcza sporo trudności; na serio, "życiowo" trzeba pokazać kuchnię, z odrobiną ironii wielkich tego świata, umiejętnie scenie mogą się sprawdzić, i wtedy zapewne będą dość dowcipne, mogą wywoływać uczucie sprzeciwu, gdy nie są zrealizowane dość klarownie. JAN KULCZYŃSKI reżyser spektaklu nie poradził sobie całkowicie, nie potrzebnie chwilami upiększał tekst, jak choćby scenami tańca w "Hamlecie", nie zawsze umiał poprowadzić aktorów, podrzucił im odpowiedni gest, ton, zarys postaci. Stąd oba plany sztuki od siebie tak mocno odstawały.

Wśród wykonawców pełną ciepła i prawdy postać Starci stworzyła SEWERYNA BRONISZÓWNA, Małą z ogromnym wdziękiem i konsekwencją zagrała MARIA CIESIELSKA, szczególnie interesująca w "Hamlecie", trochę może przerywaną Jurną była MARIA KLEJDYSZ. Z postaci drugiego patetycznego planu najlepiej obronił się MARIUSZ DMOCHOWSKI, szczególnie jako Kreon, zabawni byli i MIECZYSŁAW GAJDA i IGOR PRZEGRODZKI jako Didi i Gogo. Pozostali aktorzy już zupełnie nieraz nie radzili sobie z rolami, postaciami, z koniecznością poruszania się w tym dziwnym świecie.

Interesująca scenografia WOJCIECHA SIECIŃSKIEGO, któremu znacznie mniej udały się kostiumy.

Nora Szczepańska: "Kucharki", reżyseria: Jan Kulczyński, scenografia: Wojciech Sieciński, muzyka: Zbigniew Wiszniewski, prapremiera w Teatrze Kameralnym, 10 kwietnia 1965 roku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji