Artykuły

Wiktor Zborowski na Manhattanie i w "Ciuchci"

Znakomitą amerykańską komedię, kamery Teatru Telewizji uwieczniły już pół roku temu. Kaseta spoczęła jednak na półce. Nie, nie z przyczyn politycznych. Czekano na dobrą okazję, na dzień nie byle jaki. Dlatego "Manhattan Poker" Neila Simona zobaczymy w "Jedynce" w Nowy Rok o 13.35.

Obsada - Marek Kondrat, Marian Kociniak, Marian Opania, Leonard Pietraszak, Hanna Śleszyńska, Magdalena Wołłejko, Wiktor Zborowski - nie wymaga komentarza. Ten ostatni w telewizyjnym teatrze grywa często, ale tym razem jego wkład jest większy niż tylko aktorski: Zborowski dał sztuce polski tytuł.

W oryginale rzecz nazywała się "Odd couple", "Nieparzysta para" co po polsku brzmi kiepsko. Edward Dziewoński, wystawiając sztukę swego czasu w warszawskim Teatrze Ludowym (dziś Nowy), nazwał ją "Oskar" od głównego bohatera. W telewizji dostała roboczy tytuł "Para niepara", ale reżyser Janusz Majewski nie był z tego zadowolony. A, że Zborowski jest twórcą hasła

"Teraz Polska", do niego zwrócił się o pomoc.

- Zaproponowałem Manhattan Poker - mówi Zborowski - W tej sztuce jest sporo pokera, małżeństwo - przyjacielskiej gry i Manhattanu, bo tam rzecz się dzieje. Może ten tytuł się przyjmie. Komedia jest w najlepszym amerykańskim stylu, są momenty wzruszające i śmieszne w swojej powadze, Feliks, którego gram, nagle porzucony przez żonę, przenosi się do przyjaciela i okazuje się być straszliwą mendą. Rozpacza po stracie żony, a przy tym jest wielce poważny, pedantyczny, gderliwy, bez przerwy coś sprząta, zamiata, pierze, myje, zanudza wszystkich, a przyjaciela doprowadza do szału. Sam bardzo chętnie obejrzę to jeszcze raz, na szczęście w Nowy Rok nie mam próby. Mowa o próbach "Człowieka z La Manczy", z którego premierą Jerzy Gruza spieszy się na 8 stycznia.

Zborowski, na co dzień aktor warszawskiego "Ateneum", od początku swej kariery grywa także w Teatrze Telewizji. Mówi, że lubi wszystkie formy spotkania z publicznością, ale z filmem nieco mniej mu się udało. - Mam tęsknotę za filmem, niewiele ostatnio robiłem. Było parę filmów, ale nie takie, które by mnie naprawdę pasjonowały i satysfakcjonowały. W TV miałem często okazję do naprawdę dużej satysfakcji, a w filmie przytrafiło mi się to może dwa razy.

Na małym ekranie widujemy go jeszcze W innej roli: w "Ciuchci" (najbliższa w "Jedynce" w Sylwestra o 16.05) prowadzi "Gimnastykę buzi i języka". - Dzieciaki współpracują tak spontanicznie - powiada - choć zaznacza, że przy programie dla dzieci też trzeba się napracować. Ale uważa, że warto: - Chciałbym, żeby ludzie mówili ładnie. 90 proc. wad wymowy nabywa się w dzieciństwie. To najczęściej wynik zaniedbań, których naprawdę można uniknąć. Szkoda, gdy już na starcie młody człowiek jest wyeliminowany z niektórych rzeczy, w których mógłby odnieść wielki sukces. Może byłby wielkim aktorem, ale na pewno nie będzie, jeśli nie ma krystalicznej dykcji. Nawet prezenterowi telewizyjnemu, jeśli ma wielką, bogatą osobowość, można wybaczyć jakieś wady wymowy. Aktorowi nie. Ten program jest dla dzieci, ale tak naprawdę adresowany jest do rodziców czy raczej może dziadków, którzy mają więcej czasu, by zwracać uwagę na wymowę, póki nie jest na to za późno.

Wiktora Zborowskiego nie można nie zapytać o wzrost. - Mam 196 cm. Miałem 197, ale się wytarłem. Zapytany, czy wzrost nie szufladkuje go trochę jako aktora, śmieje się. - No cóż, w jakimś stopniu tak. Na przykład Wołodyjowskiego raczej mam z głowy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji