Artykuły

Dobry początek w Opolu

W Opolu sezon teatralny zaczął się jakby z trzecim dzwonkiem - w połowie września, premierą sztuki Michela de Ghelderode "Kram Karoliny". Stałych miłośników teatru oraz publiczność niedzielną powitał nowy dyrektor teatru - Wojciech Zeidler.

Na temat zamierzeń repertuarowych w nadchodzącym sezonie, rozmawiałam z kierownikiem literackim - Janem Feusettem. Będzie to znów repertuar według zasady: dla każdego coś miłego: od "Operetki" Gombrowicza, po "Krakowiaków i Górali" Bogusławskiego. Oprócz tego zamierza się wystawić "Kopciucha" .Janusza Głowackiego, dość głośną sztukę obyczajową "Szczęśliwe wydarzenie" Sławomira Mrożka, "Szewców" Witkacego, oraz "Drewniany talerz" Morrisa, autora amerykańskiego, (to przedstawienie pomyślane jest jako benefis Bronisława Kasowskiego w 50-lecie jego pracy scenicznej). Teatr będzie kontynuować ekspozycje prac plastycznych. W dniu premiery można było obejrzeć obrazy i grafiki Zygmunta Moryty. Myśli się o nowych formach współpracy z młodzieżą akademicką i szkolną zainteresowaną teatrem.

Jeżeli pierwsza sztuka sezonu miałaby być prognostykiem, to byłby to znak nader szczęśliwy. Jest to, bez wątpienia udana pozycja repertuarowa, sztuka warta obejrzenia. Sam materiał literacki jest w najlepszym gatunku, reżyseria (Tadeusz Kijański) wyważona i trafna, scenografia (Jerzy Rudzki) raduje oko, aktorzy grali dobrze. Ghelderode to oryginalny, trochę surrealizujący dramatopisarz belgijski piszący po francusku, który rozgłos zdobył w latach pięćdziesiątych poprzez teatry paryskie. "Kram Karoliny" to sztuka dobrze zbudowana choć bardzo nowoczesna, a równocześnie eklektyczna, operująca elementami historycznego teatru, teatru jarmarcznego, przy tym najbliższa teatru okrucieństwa. Spektakl ukazuje owo balansowanie na granicy snu i jawy, całą wielopłaszczyznowość zasugerowaną przez tekst, jest w nim pełne wizualnego uroku żonglowanie elementami teatru marionetek i elementami komedii dell'arte. W warstwie treści to jeszcze raz próba wiwisekcji genezy ludzkiego zła, ale z tą rzadką w teatrze okrucieństwa sugestią, że dobro - przez miłość - jednak może zwyciężyć. To piękne przesłanie uosabia trójka postarzałych aktorów komedii dell'arte - Kolombina, Pierrot i Arlekin, granych przez Zofię Bielewicz, Adolfa Chronickiego i Tadeusza Morawskiego. Szczególnie Zofia Bielewicz stworzyła kreacje w pełni tego słowa znaczeniu, autentyczną, przepełnioną nostalgią i liryzmem, odważną i po ludzku prawdziwą. Wśród huku efektów pirotechnicznych i wizualnej sugestywności supermarionetek - obiektów okrucieństwa i zarażonych okrucieństwem w samoobronie, niknie nieco istotne przesłanie tej głęboko mądrej sztuki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji