Artykuły

Kubuś Facecjonista

Rzecz rozpoczyna się piosenką Wojciecha Młynarskiego (cytuje z pamięci): "W dziesiątkach nowych partyjek/ Głupota pięknie zakwita/ wciąż lepiej jej się żyje/ więc teatr niechaj zapyta/ czemu kraj tak nie­dawnych/ i tak pięknych wzlotów/ to raj dla idiotów?". No właśnie, czemu? Odpowiedź - sugerują twórcy spektaklu - podszepnąć może "Kubuś Fatalista".

Brawo. Przednia myśl. Przy­zwoita porcja oświeceniowego racjonalizmu wydaje się dzisiaj wielce pożądana. Co więcej, filozoficzna powiastka Diderota to "potrawa ze wszech miar wy­borna i podana z cudownym zro­zumieniem sztuki kuchmistrza" - twierdził Goethe. Tym bardziej warto ją odgrzać.

Wydaje się jednak, ze powziąwszy to postanowienie, teatr po­padł w wątpliwości. Potrawa wy­borna, ale może aromat nieco zwietrzał? Lepiej doprawić. No i frywolne dykteryjki Diderota w kuchni Ateneum stały się mocno pieprzne. Inwencja reżysera i choreografa pozwala wciąż na nowo kryptonimować na scenie tę samą, hmm... powiedzmy nie­przyzwoitą sytuację. Czasem do­wcipnie, czasem mniej dowci­pnie, za to dosadnie. Małgosia (An­na Gornostaj) na klęczkach łapczy­wie ssie wino z buklaczka, który Kubuś przytroczył sobie do pasa... Publiczność w lot chwyta sens takich żartów i dobrze się bawi.

Z czasem okazuje się jednak, że materia spektaklu utkana jest prawie wyłącznie z tych swawolnych opowieści. Kubuś (Marian Opania) i jego Pan (Krzysztof Tyniec) są tak zaabsorbowani szczegółami eroty­cznych wspomnień, że filozofować nie mają już czasu. A wyrzekłszy się takich ambicji obaj utracili naj­bardziej charakterystyczną cechę własnej osobowości Służą właści­wie tylko za tło bohaterom włas­nych anegdot, ci przedstawieni zo­stali z jaskrawą, nieomal farsową wyrazistością. Kubuś w teatrze przeistoczył się w gawędziarza, który koncentruje się raczej na fa­bule, niż na komentowaniu swoich sprośnych anegdot I jak każdy gawędziarz w końcu zaczyna trochę nudzić.

Spektakl układa się w cykl pi­kantnych dykteryjek, trudno wyśle­dzić jakąś głębszą myśl, która orga­nizuje je w całość. Paradoksalnie duch rozważań Diderota przetrwał raczej w kupletach Młynarskiego aniżeli w tekście scenicznej adap­tacji. Toteż kusząca propozycja, by udać się do znakomitego encyklo­pedysty po radę na współczesne bolączki, tym razem przyniosła dość wątłe rezultaty.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji