Artykuły

Kukuryku na patyku, czyli widownia też gra

"Kukuryku na patyku" w reż. Tomasza Kowalskiego w Teatrze im. Solskiego w Tarnowie. Pisze Beata Stelmach-Kutrzuba w Temi.

W repertuarze Tarnowskiego Teatru, obok spektakli dla dorosłych, pojawia się całkiem sporo propozycji dla młodego widza. W marcu dołączyła do nich kolejna - przedstawienie pt. "Kukuryku na patyku, czyli o dwóch takich" w reżyserii i ze scenografią Tomasza Kowalskiego.

Autorem tej zabawnej opowieści jest znany, niemiecki pisarz Paul Maar, wielokrotnie nagradzany za twórczość dla dzieci i młodzieży. Mimo że "Kukuryku na patyku" nie należy do jego najwybitniejszych osiągnięć w dziedzinie literatury dziecięcej, to od 1988 roku, czyli polskiej prapremiery, sztuka ta regularnie pojawia się na krajowych scenach. Tu ciekawostka, do jej popularyzacji przyczyniło się dwóch panów, którzy przez wiele lat związani byli z Tarnowskim Teatrem. Pierwszym z nich był Aleksander Berlin, etatowy reżyser naszego teatru za czasów dyrekcji Ryszarda Smożewskiego, który tekst przełożył z języka oryginału, a drugim sam Ryszard Smożewski, który jako pierwszy wystawił go na polskiej scenie w Teatrze Ludowym w Krakowie 22 lata temu. Do popularyzatorów sztuki należy też niewątpliwie Tomasz Kowalski, reżyser tarnowskiego spektaklu, gdyż to już czwarta inscenizacja "Kukuryku na patyku" jego autorstwa, po Krakowie (Teatr Bagatela), Olsztynie i Gnieźnie.

Bohaterami opowieści Paula Maara jest para klaunów zamieszkujących kolorowe skrzynie - Kminek i Dezyderiusz. Przyjaźnią się wprawdzie i razem bawią, ale też sobie dokuczają i czynią złośliwości - Dezyderiusz uważa się za mądrzejszego i lepszego, ma piękniejszą skrzynię i dwie pary butów, którymi się chwali. Kminek natomiast jest ciapowaty i naiwny, ale niepozbawiony własnego zdania, potrafi też przeciwstawić się zarozumiałemu koledze. Postaci, których zachowanie może dziwić dorosłego człowieka, mają psychikę dzieci i reakcje typowe dla kilkulatków. By to odkryć, nie trzeba być psychologiem dziecięcym, wystarczy poobserwować bawiące się dzieci i relacje między nimi - Paul Maar okazuje się prawdziwym znawcą dziecięcego świata.

Ta część spektakl u obfituje w różnorodne gagi i slapstickowe efekty ku uciesze niedorosłej widowni. Klauni przewracają się, fikają, kopią, czarują, a jednemu nawet z uszu tryska woda. Mimo to część ta nieco się ciągnie i dłuży. Akcja rozkręca się ponownie, gdy na scenie pojawia się Doboszka z bębenkiem, który fascynuje chłopców. Nowa bohaterka wykorzystuje umiejętnie ten fakt, a także ich naiwność i niesnaski między nimi - sprytnie okrada ich ze skrzyni, w których mieszczą się wszystkie ich "skarby" i cały dobytek. Ale jak to w bajkach bywa, perypetie bohaterów kończą się szczęśliwie, a Kminek i Dezyderiusz ze swych przykrych doświadczeń wyciągają właściwe wnioski. Uczą się prawdziwej przyjaźni, solidarności i nieufności wobec nieuczciwych manipulatorów. Morał bajki nie jest sformułowany explicite, ale nauka z niej płynąca jest zrozumiała dla młodocianej publiczności, bo podana przy pomocy środków znakomicie przemawiających do wyobraźni dziecka, o czym można się przekonać, obserwując reakcję widowni.

Aktorsko spektakl jest bardzo dobry. Cała trójka odtwórców ról - Robert Żurek (Kminek), Michał Wiśniewski (Dezyderiusz), Ana Nowicka (Doboszka) - dwoi się i troi na scenie, by dostarczyć widzom dobrej zabawy. Nie tylko skaczą, tańczą, śpiewają, biegają, ale też nawiązują kontakt z dziećmi, które chętnie angażują się w sceniczne zdarzenia, tocząc dialogi z bohaterami, podpowiadając im, dopowiadając, a także żywiołowo i w sposób niekontrolowany komentując akcję. Szczególnie te żywiołowe komentarze są atrakcją dla dorosłej części widowni i wzbudzają powszechną wesołość wśród rodziców i opiekunów. A nasłuchać się można różnych dziecięcych refleksji, wyrażanych głośno i bez ogródek, czasem baaardzo zaskakujących. W końcu dziecko swój rozum ma i potrafi nim zadziwić...

Komizmu aktorom dodają fantazyjne i bardzo kolorowe stroje oraz groteskowe rekwizyty, jak chociażby buty nie do pary czy wielka dłoń wyglądająca wbrew logice z otworu Kminkowego pudła. Scenografia natomiast sprowadza się do minimum - dwóch "fantastomatycznych" skrzyni w wyrazistych barwach i zasłony,

która skrywa tył sceny i różne jej tajemnice. Nie jest to wiele, ale też narracja sztuki niczego więcej nie wymaga, a uwaga publiczności i tak skupia się na poczynaniach bohaterów - tym trudniejsze więc zadanie stoi przed aktorami, z którego wywiązują się bez zarzutu. Dodajmy jeszcze, że całości towarzyszy muzyka Ewy Korneckiej, a teksty piosenek, które wzbogacają i urozmaicają inscenizację, napisał Andrzej Stalony-Dobrzański.

"Kukuryku na patyku, czyli o dwóch takich" to spektakl humorystyczny i pouczający zarazem, lecz przeznaczony dla dzieci kilkuletnich - od lat trzech do dziesięciu, góra jedenastu -te najmłodsze głównie ubawi, starsze bez trudu pojmą jego przesłanie. Nastolatków zaś znudzi nadmiernymi, jak na ich wymagania, uproszczeniami fabuły i środków wyrazu. Swoją zabawę będą mieli natomiast dorośli, którzy zdecydują się zabrać swoje pociechy do teatru, ale to już z powodu innego spektaklu, który równolegle rozgrywa się na widowni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji