Artykuły

Pan Kazimierz i pani Helena

Kazimierz Braun jest człowiekiem wyjątkowo utalentowanym. Oprócz reżyserowania i prowadzenia teatrów pisze książki z dziedziny teorii i historii teatru oraz własne sztuki. Po stanie wojennym w sposób brutalny pozbawiony dyrekcji wrocławskiego Teatru Współczesnego, wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie robi to samo co w Polsce; wykłada wiedzę o teatrze na różnych uniwersytetach, wystawia tamże ze studentami sztuki, jak też reżyseruje w profesjonalnych teatrach amerykańskich. Jego zagraniczne sukcesy nie są tajemnicą, kronika zagraniczna naszego pisma dość skrupulatnie je odnotowuje cytując, nadsyłane obficie przez zainteresowanego, recenzje prasowe pełne uznania, a nawet entuzjazmu. Wrocławska "Odra" drukowała jego rozmowy z Tadeuszem Różewiczem oraz teksty własne. Tak więc zza oceanu wprawdzie, ale uczestniczy Kazimierz Braun w naszym życiu teatralnym.

Ostatnio przysłał sztukę Pani Helena o Modrzejewskiej. Można jej wróżyć pewne powodzenie, tym bardziej że w teatrach naszych nie brak wspaniałych aktorek, a która z nich nie chciałaby zmierzyć się z największą legendą polskiego teatru. Autor nie zapomina, że przede wszystkim jest reżyserem, pisze więc tak, jakby reżyserował zgodnie z prawidłami scenicznego rzemiosła. Dobrze wie, że teatr to nie sama gadanina i musi się coś dziać, ot choćby aktorka będzie w czasie spektaklu odsłaniała kolejne meble z pokrowców przywołując związane z nimi postacie i wydarzenia z życia Modrzejewskiej. Bo trzeba powiedzieć, że Panią Helenę poznajemy w momencie wyjazdu z jej amerykańskiej rezydencji, jako starą zbankrutowaną aktorkę, na chwilę przed ostatnim etapem życiowej tułaczki.

Właściwie jest to jeszcze bardziej skomplikowane, gdyż Braun postanowił także w tej sztuce wystąpić. W pierwszych jej sekwencjach pojawia się całkiem współczesna postać Pana Kazimierza, który podróżując po Stanach, odnalazł posiadłość Modjeskiej na skraju amerykańskiego miasteczka. Mieszkańcy mają bar, hotel i ulicę jej imienia, ale tylko przybysz z daleka potrafi zrekonstruować nie tylko jej życie, lecz także dramat emigrantki. Sam zresztą wiedzie życie emigranta i w historię Modrzejewskiej wpisuje własne doświadczenia, choć lepiej może powiedzieć, że przy tej pomocy mówi po prostu o sobie: ja i Modrzejewska przeżyliśmy to samo.

Anna Polony wchodzi do sali im. Heleny Modrzejewskiej przekształconej w opustoszały salon, przez drzwi widowni dużej sceny Starego Teatru, niejako prywatnie w towarzystwie Pana Kazimierza, by za chwilę, wkładając buty i spódnicę wielkiej aktorki, już nią pozostać. Doskonale wie, z kim ma do czynienia, opowieścią o życiu Modrzejewskiej skupia na sobie uwagę widowni przez blisko dwie godziny. Zmienia nastroje, stosunek do kolejnych mężczyzn. Jacek Romanowski jako Pan Kazimierz i pozostali mężczyźni jej życia bardzo dobrze jej partneruje, dbając, by fascynacja widowni jej osobą była pełna.

Polony zwykle obsadzana, zgodnie z talentem i zasługami, w rolach poważnych dostaje tu materiał aktorski raczej banalny. Bawi się nim doskonale, pełna dystansu wobec legendy Modrzejewskiej i zrozumienia dla niej jako kobiety. Oto staje się zalotna, uwodzicielska, pełna powściąganych świadomie namiętności. Rzadko mamy okazję oglądać tę aktorkę w podobnych sytuacjach na scenie, szkoda, bo potrafi tzw. czystą kobiecość zagrać wspaniale. W rękach tej inteligentnej aktorki utkana z pamiętników i listów Modrzejewskiej rola staje się pokazem walki o siebie, o karierę, której trzeba podporządkować całe życie osobiste. Walki, którą trzeba prowadzić wśród ludzkiej obojętności, zawiści i skutecznie używać uczuć przyjaciół. Oczywiście w tych partiach Polony też "sprzedaje" własne doświadczenie, bo jakkolwiek żyje blisko sto lat później, to mechanizm robienia kariery i jej cena pozostają podobne.

Krakowska aktorka wszystko to potrafi zagrać wspaniale, ale jeszcze więcej i subtelniej. Niestety tekst Brauna nie pozostawia jej wielu możliwości, bo jest, o paradoksie, zbyt teatralny. Monologi aktorki zostały napisane tak jak zadania aktorskie, płasko i przyziemnie, a to nie to samo co literatura. Postać Modrzejewskiej opisana i zracjonalizowana, wszystko wiadomo, charakter miała egoistyczny, panów lubiła, lecz dla kariery poświęciła wszystko łącznie z wielką miłością Sienkiewicza. Wszystko to jednak odkupiła swoim wielkim patriotyzmem, przyjeżdżała na drażniące może jest to, że na fali tego patriotycznego uniesienia Braun każe swej Modrzejewskiej wygłaszać tyrady całkiem megalomańskie o innych sławnych aktorkach epoki. Wynika z nich, że nasza Modrzejewska była większa niż Sara Bernhardt, Eleonora Duse. Na pewno miała prawo tak sądzić pisząc o sobie, ale powiedzenie tego ze sceny brzmi pretensjonalnie. Jan Maciejowski jako reżyser próbuje rzecz trochę ratować ustawiając sytuacje Anny Polony w głębi sceny, niby w oddaleniu, ale to niewiele zmienia. Wzorzec dziewiętnastowiecznego patriotyzmu, wedle którego każdy z Polaków w świecie jest największy i wszystkie oczy świata zwrócone są na Polskę, zawarty w myśleniu Brauna, pozostaje nadto widoczny.

I co najważniejsze, taka teatralna sztampowa racjonalizacja nie dotyka fenomenu aktorstwa Modrzejewskiej. W sztuce Brauna nie ma żadnej tajemnicy, niczego co byłoby wielką niewiadomą, literaturą po prostu. Szkoda, Polony potrafi grać literaturę największą, nie tylko teatralne scenariusze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji